Pomiędzy koszmarem a rzeczywistością – recenzja książki „Pętla” Kamila Staniszka

2 grudnia 2021

Kamil Staniszek „Pętla”, wyd. Vesper
Ocena: 7 / 10

Psychologiczny horror jest dla pisarzy jedną z najbardziej ryzykownych odmian gatunku. Trzeba bowiem zadbać o to, by zachować odpowiedni balans pomiędzy intelektualną, nieoczywistą rozrywką a tym, co grozę czyni grozą – czyli odpowiednią dawką strachu. Kamil Staniszek w swojej powieści wychodzi z tego wyzwania obronną ręką.

W „Pętli” towarzyszymy Rafałowi – facetowi, którego życie jakiś czas temu rozsypało się w drobny mak. W jednej chwili był zakochany do szaleństwa i z wzajemnością w Marcie, z którą planował wspólną przyszłość, a w następnej został sam, nie potrafiąc zrozumieć, gdzie popełnił błąd. Ciężar poczucia winy, niedopowiedzeń i braku nadziei na lepsze jutro spowodował, że bohater jedyne wyjście z egzystencjalnego zakrętu widział w starannie zaplanowanym samobójstwie. Gdy wszystko wydawało się przesądzone, nieoczekiwany splot kilku wydarzeń spowodował, że Rafał podjął jeszcze jedną próbę uporządkowania rozbitego na kawałki życia i postanowił odwiedzić żyjących na wsi dziadków. Powrót do miejsca nierozerwalnie związanego z dzieciństwem może stać się jedynym właściwym remedium na nieuleczalnie, zdawałoby się, złamane serce, ale to, co z początku emanuje atmosferą spokoju i bezpieczeństwa, wkrótce zaczyna zdradzać coraz to bardziej niepokojące symptomy. Rzeczywistość miesza się z sennymi koszmarami, a co gorsza – bezpośrednio wpływa na życie nie tylko Rafała.

Jako słowo się rzekło, „Pętla” to powieść grozy bardzo chętnie zapuszczająca się w rejony psychologii głównego bohatera. To właśnie wyłożeniu nam jego stanów emocjonalnych czy wewnętrznych rozterek Kamil Staniszek poświęca początkowo zdecydowanie najwięcej miejsca. Co jednak zaczyna się stosunkowo powoli, a może wręcz dość nużąco, szybko przybiera obrót znacznie ciekawszy dla miłośników literackiej grozy podszytej weirdem. Kolejne wizje, które nawiedzają mężczyznę, nie tylko prowadzą nas za rękę w mrok, ale też dokładają następne cegiełki do fabularnej układanki dokładnie tak, jak zamyślił to sobie autor. Nawet jeśli wytrawni wielbiciele gatunku w którymś momencie odgadną główną tajemnicę, to niewiadomych wciąż pozostanie im do odkrycia na tyle dużo, by z zaintrygowaniem oczekiwać ostatniego aktu.

Obok samej historii dobrze prezentują się też postaci. Siłą rzeczy największą część książki spędzimy razem z rozbitym wewnętrznie Rafałem, któremu łatwo kibicować na ścieżce do „uzdrowienia”, ale dobre wrażenie robi też drugi plan, na czele z byłą już partnerką bohatera – Martą, jej obecnym kochankiem – prawnikiem Świdnickim – i siostrą Beatą. Zdarzy się też miejsce w „Pętli” dla dość zaskakującego, choć równie celnego w przekazie wątku wujka Rafała. I o ile można zgodzić się, że niektóre z postaci bywają nieco przerysowane, tak w połączeniu z odautorskim przekazem w temacie współczesnych związków tworzą dobrze uzupełniającą się całość.

Jak na stosunkowo prostą z pozoru historię „Pętla” skrywa nie tylko sporo początkowo niedostrzegalnych elementów, ale i bezbłędnie robi użytek ze swoich oczywistych atutów. Choć trudno określić ją najbardziej przerażającą książką roku, specyficzny niepokój, jaki wywołuje, potrafi zmusić do nerwowego zerknięcia w ciemny kąt pokoju – a to chyba wystarczająca rekomendacja, by fani grozy dali jej szansę.

Maciej Bachorski

Tematy: , ,

Kategoria: recenzje