Pisarzu, bój się krytyka

6 października 2012

Dean Koontz „Recenzja”, Wyd. Albatros
Ocena: 5 / 10

Koszmarem chyba każdego literata jest wizja, w której prominentny i wpływowy krytyk obiera sobie za cel jego twórczość i postanawia zniszczyć mu karierę. W „Recenzji” Koontz idzie dalej: krytyk postanawia pisarza zabić.

Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że krytykiem jest ten, kto uważa, że zrobiłby coś lepiej, gdyby tylko potrafił. Co prawda osoba, która to powiedziała, miała na myśli branżę muzyczną, ale słowa te można odnieść do krytyków wszelkiej maści. Nie da się ukryć, że posiadają oni ogromną władzę. Szczególnie ci cieszący się dużym szacunkiem. Przekonał się o tym niejeden początkujący twórca, któremu miażdżąca recenzja utrąciła karierę, zanim ta na dobre zdążyła się rozpocząć. Być może dlatego krytycy nie cieszą się zbytnią sympatią artystów, zwłaszcza tacy, którzy sami nigdy żadnego dzieła nie popełnili. I może z tych powodów Koontz uczynił przedstawiciela owego fachu głównym antagonistą „Recenzji”.

Cullen Greenwich, bohater powieści, jest pisarzem z pięcioma bestsellerami na koncie, a przy okazji szczęśliwym mężem pięknej Penny, autorki poczytnych książeczek dla dzieci, i ojcem małego, sześcioletniego geniusza imieniem Milo. Właśnie ukazała się jego szósta książka, która zbiera bardzo przychylne recenzje. Poza jedną. Uznany krytyk Shearman Waxx całkowicie miażdży powieść, a samego autora określa grafomanem. Lektura recenzji nie pozostawia wątpliwości – Waxx nie tylko ma problemy ze składnią, ale najwyraźniej w ogóle nie przeczytał powieści. Greenwich początkowo stara się nie robić sobie nic z recenzji. Kiedy jednak dowiaduje się, że krytyk mieszka w sąsiedztwie, postanawia go poznać, a właściwie zobaczyć, kim jest owiany niesławą Searman Waxx.

Spotkanie nie przebiega najlepiej i na koniec z ust krytyka pada groźba. Groźba zawarta w jednym słowie: zemsta. Wkrótce potem dom pisarza wybucha w tajemniczej eksplozji. Rodzina Greenwichów uchodzi z życiem tylko dzięki dużej dozie szczęścia (a przynajmniej tak im się wydaje), a gdy Cullen dowiaduje się od kolegi po piórze, że Waxx jest psychopatycznym mordercą, decyduje się uciekać. Demoniczny krytyk, który zdaje się być w kilku miejscach jednocześnie i posiadać nadludzkie moce, rozpoczyna polowanie. I nie ma zamiaru przestać, dopóki nie spełni swojej groźby.

„Recenzja” pozostawia z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony nie można jej postawić żadnych poważnych zarzutów. Napisana jest sprawnie, co nie dziwi w przypadku pisarza z takim dorobkiem i pozycją. Jakby nie było – warsztat Koontz ma przedni. Akcja toczy się wartko, od podkręcającego napięcie wydarzenia do kolejnego, by zakończyć się iście wybuchowym finałem. Bohaterowie zbudowani są z krwi i kości, żadne tam papierowe konstrukcje, a sześcioletni geniusz Milo to jedna z ciekawszych postaci wykreowanych przez Koontza. Kradnie show. W pewnym momencie zacząłem mieć nadzieję, że intryga będzie kręcić się wokół niego. Kiedy tak się nie stało, poczułem ukłucie rozczarowania. To najbarwniejsza postać, a mimo tego do końca pozostaje na drugim planie.

Z drugiej strony – od „Recenzji” wieje nudą. Upchana na czterystu stronach historia bez problemu zmieściłaby się na dwustu. Wewnętrzne monologi narratora przeciągają się, z czasem odczuwa się irytację i znudzenie jego wynurzeniami. Ani nie wnoszą niczego do akcji, ani nie pogłębiają portretu psychologicznego czy odzwierciedlają w szczególny sposób przemiany narratora i bohatera zarazem. A jest to przemiana na kosmologiczną skalę. Cullen z wątłego, pełnego wątpliwości i kompleksów, komicznie niezdarnego inteligenta z głęboką awersją do broni przeistacza się w zdecydowanego i pewnego siebie mężczyznę, zdolnego zastrzelić człowieka w obronie ukochanej osoby. Tak fundamentalna metamorfoza charakteru u Koontza po prostu się odbywa. I już. Jak gdyby nigdy nic. Zdarzenia następują, bohater doznaje przemiany, tylko narrator jakoś zmienić się nie chce. O tyle dobrze, że dzieje się to pod koniec powieści i nie zdąży zbytnio zepsuć wrażenia z lektury.

A szkoda, bo rezygnacja z popowo psychologicznego smęcenia uwypukliłaby humor, który u poważnego zazwyczaj Koontza nie tylko zaskakuje, ale wyśmienicie bawi i doskonale wpasowuje się w konwencję. W końcu śmiech to jeden z mechanizmów rozładowywania napięcia. Pełne humoru kapitalne sceny czy dialogi są niespodziewaną siłą „Recenzji”. Bez nich powieść byłaby tylko kolejnym Koontzem. Niby niezła, ale rewelacji nie ma. Umówmy się, „Złe miejsce” to to nie jest.

Krzysztof Stelmarczyk

Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje