Biurka polskich pisarzy: Marcin Podlewski
Pisze głównie science-fiction, horror, ale również steampunk i weird fiction. Niegdyś planował zostać operatorem obrabiarki skrawającej, następnie zdał na filozofię, by po ukończeniu studiów zasmakować w dziennikarstwie. Pracuje dla magazynów branżowych związanych z biznesem, mediami i farmacją. Obecnie czytelnicy czekają na jego czwartą powieść. Poznajcie Marcina Podlewskiego i jego kota, Nerwosola.
Miejsce pracy: Do tego biurka ? a raczej rozkładanego stołu ? trzeba było dojść. Nie wyróżnia się może niczym szczególnym, ale to taki mój osobisty Rubikon pomalowany na szaro. Tu nareszcie jest w miarę wygodnie. A pamiętam wcześniejsze kanapy, fotele, wysuwane blaty z postkomunistycznych regałów, wnętrza łazienek i stoliki w kawiarniach, gdzie pisałem, zerkając na zegarek i podjadając bajaderki. Pamiętam pierwsze maszyny do pisania ? choćby Olympię – i zapach kartek masakrowanych metalowymi literkami gdzieś na starej sofie w małym pokoju. Pamiętam te herbaty z fusami w szklankach z metalową osłonką i te wszystkie bałagany ? porozwalane na biurkach flamastry, kartki, gumy do żucia, łby gumowe diabełków jarmarcznych, dyskietki z Another Worldem, taśmy, zeszyty? Teraz jest Francja elegancja, jest kwiat, kubek z kawą i widoczny na fotce Nerwosol, który nagminnie usiłuje wejść na wysłużonego Maca ze Scrivenerem. Mac ma już zresztą powoli dość ? nie wyrabia pamięć, zapada w płyciznę dysku twardego? ale wciąż się trzyma.
Tryb pracy: Po etapie cierpień młodego Wertera, biegania po jesiennych lasach z furkoczącym szalikiem i wygrażania pięścią Niebiosom przyszedł błogi czas ciężkiego, rzemieślniczego niemal wklepywania. Codziennie około trzech ? czterech godzin, z wyjątkiem weekendów. Stałe pory picia kawy, jedno oko zezuje na licznik znaków ? trzeba ubić około 64 tysięcy znaków tygodniowo, a przynajmniej tyle, dopóki nie skończę space opery, która jak każda space opera czy saga fantasy, powinna być gruba. Co jakiś czas wstawanie i prostowanie jęczących kręgów, całowanie się po nadgarstkach (jak pocałujesz, mniej boli). Dwa do trzech razy w tygodniu ? biegi po pobliskim lesie. Człowiek Maszyna, praca przy taśmie. Nie wierzę, że to mówię? W każdym razie emocje, idee i przemyślenia tłuką się pod czaszką przez resztę dnia/nocy ? potem już robota, robota i robota. I robota.
Aktualny projekt: Trzeci, przedostatni tom „Głębi” ? space opery o Wypalonej Galaktyce. Pierwsza część, o podtytule „Skokowiec”, ukazała się we wrześniu ubiegłego roku nakładem Fabryki Słów, druga jest już w redakcyjnej obróbce. Nic zatem dziwnego, że wpadłem w taki tryb pracy. Co innego, kiedy masz do napisania jeden tom, a nie cztery. Teraz wciąż mam wrażenie, że „Głębia” nie jest skończona. Kiedyś jednak napiszę „KONIEC”, a nie „Koniec tomu drugiego”, i wtedy kupię sobie Jacka Danielsa oraz cygaro.
Opracowanie: Milena Buszkiewicz
fot. Marcin Podlewski dla Booklips.pl
Kategoria: biurka polskich pisarzy