Kobiece podejście – wywiad z Agnieszką Holland i Olgą Tokarczuk na temat filmu „Pokot”

6 lutego 2017


„Nasz film mógłby nosić inny tytuł: 'To nie jest kraj dla starych kobiet'” – twierdzi Agnieszka Holland, dodając, że taki właśnie jest świat w którym żyjemy. W poniższym wywiadzie reżyserka opowiada o realizacji i wymowie filmu „Pokot” na podstawie powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Ekranizacja trafi do kin 24 lutego.

Kiedy po raz pierwszy zetknęła się pani z tekstem Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”? Czy od razu pojawił się pomysł na film?

Agnieszka Holland: Od dawna śledzę twórczość Olgi i jej książki są mi bardzo bliskie. Wydawało mi się, że jej opowiadania są szalenie filmowe, ale powieści mają strukturę, która nie poddaje się adaptacji. Kiedy przeczytałam „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, od razu pomyślałam, że właśnie ta powieść mogłaby się stać filmem, a jej bohaterka jest mi bardzo bliska. Ale byłam wtedy w trakcie jakichś produkcji i dopiero parę lat później zgłosiła się do mnie moja dawna znajoma Dorota Paciarelli z Berlina, która ? po rozmowach z Olgą ? namówiła mnie do podjęcia tego tematu. Myślałam, że napiszemy scenariusz w kilka tygodni, może miesięcy, tymczasem zajęło nam to dwa lata. Powieść broniła się najwyraźniej przed naszą filmową brutalnością, trzeba ją było przetłumaczyć na zupełnie inny język?

Scenariusz powstał we współpracy z autorką książki. Czy było to ułatwienie, czy też wyzwanie?

Bardzo nam się dobrze, harmonijnie pracowało. Olga jest bardzo otwarta i pokornie przyjmowała moje uwagi i pomysły. Myślę, że obie na tej współpracy skorzystałyśmy ? nie tylko w perspektywie tego filmu.

Dokonała pani nieoczywistych wyborów obsadowych. Czy znalezienie odtwórczyni głównej bohaterki było trudne? Nie ma w polskim kinie zbyt wielu podobnych ról.

Casting trwał długo i był dla mnie ważnym etapem szukania języka tego filmu, innego od mych dotychczasowych. Szukałam równowagi między realizmem psychologicznym a stylizacją ? powieść i film nieustannie mieszają konwencje i trzeba było znaleźć aktorów, którzy to czują. No, ale oczywiście kluczowa była Duszejko. Agnieszkę Mandat (którą znam jeszcze z czasów „Aktorów prowincjonalnych”, gdzie zagrała dużą rolę i cały wątek wyleciał?) próbowałam dość wcześnie. Była zdecydowanie najlepsza, ale wydała mi się zbyt młoda; zależało mi, żeby ta kobieta przeszła już „smugę cienia”. Dłuższy czas przygotowywaliśmy się z inną aktorką, która zrezygnowała w ostatniej chwili i wtedy wróciłam do Agnieszki. Na szczęście była wolna, dwa lata, które upłynęły od zdjęć próbnych, przydały jej trochę zmarszczek i od razu, z rozbiegu, wskoczyła w tę rolę. Dziś nie mogłabym sobie wyobrazić innej Duszejko. Wszyscy aktorzy w naszym filmie dawali z siebie bardzo dużo, zdjęcia trwały prawie rok z przerwami, więc trzeba było trzymać styl.

Po raz kolejny spotkała się pani na planie z Jolantą Dylewską, która jest autorką zdjęć do „W ciemności”. Ten film jest jednak zupełnie inny. Jakie tym razem stanęły przed wami wyzwania?

Jola jest wyjątkową osobą i nasze temperamenty się szalenie różnią: ona jest koronczarką, skupia się na detalu, ja chcę jak najszybciej pędzić do przodu, co czasem sprawia, że między nami iskrzy. Myślę jednak, że się głęboko szanujemy i lubimy. Każda z nas daje tej drugiej coś wyjątkowego. Tutaj największym wyzwaniem była natura i pogoda, tego nie da się kontrolować, trzeba szybko reagować. Ten film był jeszcze bardziej zbiorowo realizowany niż poprzedni. Ogromny wkład reżyserski ma Kasia Adamik, a autorem dużej części zdjęć jest Rafał Paradowski, ale również Tomasz Naumiuk i Słowak Tomáš Juríček. Potem Jola długo pracowała nad wersją ostateczną. Myślę, że wszystko to się jakoś połączyło.

W „Pokocie” nie było tak wyraźnego konceptu wizualnego jak w filmie „W ciemności”. Wbrew pozorom to trudniejsze?

Akcja filmu obejmuje kilka pór roku. Czy na etapie montażu zachowanie spójności i podobnej dynamiki obrazu było trudne?

Wszystko w tym filmie trwało długo i do kolejnych wersji dochodziliśmy metodą prób i błędów. Pokazywałam też różne wersje montażowe producentom i kolegom reżyserom. To mi bardzo pomogło. Potem równie długo mocowaliśmy się z konceptem muzyki.

„Pokot” porusza wiele zagadnień, które stały się dziś niezwykle aktualne. Kwestia odpowiedniego traktowania przyrody i zwierząt jest dla pani ważna?

Coraz ważniejsza. Ten film dodatkowo otworzył we mnie nową wrażliwość na te sprawy?

Często mówi pani, że ten film jest bardzo kobiecy. Proszę rozwinąć tę myśl.

Nie chodzi tylko o to, że główna bohaterka jest silną, wyrazistą kobietą. Ani że w kobietach widzę swoją widownię. Bo mam nadzieję, że nie tylko. Motywem i sposobem widzenia świata Duszejko jest empatia: wobec słabszych, skrzywdzonych, poniżonych, połamanych. Ona sama zna dobrze te uczucia, bo jako kobieta, i to kobieta w pewnym wieku, codziennie takiego poniżania doznaje. Ale nie skupia się na własnych krzywdach ? działa dla innych; obdarza ich swoim współodczuwaniem, otwierając ich i wzmacniając. To bardzo kobiece podejście. Mężczyźni, którzy opowiadają ? często bardzo pięknie ? o kobietach, zwykle przedstawiają je jako ofiary. Myśmy chciały pokazać zupełnie inną bohaterkę.

„Pokot” trudno jednoznacznie określić gatunkowo. Jak pani sama definiuje ten film?

Rzeczywiście, film ? podobnie jak przedtem powieść ? wymyka się gatunkowej klasyfikacji. Ja trochę dla żartu, a trochę poważnie powiedziałam, że to jest anarchistyczny, feministyczny, ekologiczny kryminał z elementami czarnej komedii?

Krótka rozmowa z Olgą Tokarczuk o współpracy z reżyserką „Pokotu” i pisaniu scenariusza do filmu. Powieść „Prowadź swój pług przez kości umarłych” w filmowej okładce trafi do sprzedaży 16 lutego.

Jak się rozpoczęła pani współpraca z Agnieszką Holland?

Olga Tokarczuk: Spotkała nas producentka; skojarzyła nas ? mnie, moją książkę i świetną, kultową reżyserkę. Oczywiście byłam zachwycona tym pomysłem, choć zdawałam sobie sprawę, że to nie będzie typowy film dla Agnieszki Holland. Agnieszka jest bardzo doświadczoną i mądrą twórczynią. Wie, czego chce. To sprawia, że właściwie naturalnie jest jej po prostu zaufać, tak też się stało.

Pani twórczość już nieraz przenoszono na ekran kinowy, jednak pierwszy raz jest pani współautorką scenariusza do filmu fabularnego. Jak wyglądał powrót do historii, którą już raz pani napisała?

Początki były raczej pokraczne. Dałam się zwieść powtarzanej opinii niektórych czytelników, że ta książka [„Prowadź swój pług przez kości umarłych” – przyp. red.] jest gotowym scenariuszem, bo dobrze się ją czyta. Sądziłam, że wystarczy tylko zamienić literacką narrację na sceny i dialogi. Przepisywałam więc książkę na scenariusz tylko po to, żeby uświadomić sobie, że to zupełnie nie działa. Chyba nawet nie zachowałam pierwszej wersji tego nieudanego scenariusza. Musiałam więc zaczynać na nowo, odłożyć książkę na bok i opowiedzieć jeszcze raz historię Janiny Duszejko, ale tym razem obrazami i z punktu widzenia innego narratora. Nie było to łatwe. Książka jest napisana w pierwszej osobie, taki zabieg daje ogromne możliwości ? można śledzić nie tylko akcję, ale też życie wewnętrzne bohaterki. Można żartować, bawić się słowami. Scenariusz jest formą bardzo wymagającą ? trochę szorstką i żołnierską. Trzeba się bardzo dyscyplinować i zupełnie inaczej myśleć niż przy pisaniu powieści.

Czy coś panią zaskoczyło w trakcie pracy na planie?

Tak ? że Agnieszka i Jola Dylewska ciągle siedzą w ciemnym namiocie i patrzą w malutki ekranik, podczas gdy tyle niesamowitych rzeczy dzieje się na samym planie, przed obiektywami kamer. Zdumiało też to, że praca nad filmem przypomina tymczasową fabrykę albo dobrze zgraną armię, gdzie każdy zna swoje miejsce i wie, co ma robić. Nie zdawałam sobie sprawy, nad iloma rzeczami trzeba zapanować i mieć kontrolę.

Jakie są pani wrażenia po seansie?

Widziałam film już kilka razy i nigdy nie odbieram go tak samo. Nie jestem w stanie go ocenić, mam za mały dystans. Zresztą tak samo jest zawsze z kolejną książką.

źródło: materiały prasowe Next Film

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady