Przeczytaj przedpremierowy fragment powieści „Kołysanka z Auschwitz” Maria Escobara

7 marca 2019


13 marca do księgarń trafi powieść „Kołysanka z Auschwitz” autorstwa Maria Escobara. Opisana w książce historia inspirowana jest życiem Helene Hannemann, pielęgniarki niemieckiego pochodzenia, która wyszła za Roma i miała z nim piątkę dzieci. Kiedy policja wysłana przez SS przyszła po jej rodzinę, dobrowolnie zdecydowała się na zesłanie do Auschwitz, choć ze względu na swoje pochodzenie mogła być wolna, jeżeli wyrzeknie się rodziny. Na miejscu Mengele zmusza ją do prowadzenia przedszkola dla obozowych dzieci. „’Kołysanka z Auschwitz’ pozostanie w mojej pamięci jako książka, którą najtrudniej mi było napisać w całej zawodowej karierze ? jednak nie z powodu jakichś formalnych trudności dotyczących pisania czy dylematów na temat tego, dokąd zmierza opowieść. Martwiło mnie, że na tych kartach, w tych linijkach nie jestem w stanie oddać prawdziwej wielkości ducha Helene Hannemann. Ludzkie istoty są ulotnymi tchnieniami pośród huraganu otaczających nas okoliczności, ale historia Helene przypomina nam, że możemy być panami własnego losu, nawet kiedy dosłownie cały świat jest nam przeciwny” ? pisze Mario Escobar. W oczekiwaniu na premierę polecamy krótki fragment książki.

PROLOG
Marzec 1956 roku, Buenos Aires

Wstrzymałem oddech, kiedy samolot ostro nabierał wysokości. Przez całe sześć lat, które spędziłem w Argentynie, prawie wcale nie ruszałem się poza stolicę. Myśl o tym, że będę przez tyle godzin zamknięty w tak małej przestrzeni, przyprawiała mnie o ból w piersi, ale kurs samolotu lecącego do Szwajcarii wyrównał się, a z nim mój oddech, i powrócił spokój.

Gdy podeszła atrakcyjna blondynka i zapytała, czy się czegoś napiję, poprosiłem o herbatę. Przez sekundę zastanawiałem się nad czymś mocniejszym, żeby ukoić nerwy, ale od czasu pobytu w Auschwitz nie cierpię napojów alkoholowych. Żałosny był widok pijanych dzień w dzień kolegów, których stan komendantowi Rudolfowi Hössowi wyraźnie nie przeszkadzał. Prawdą jest, że w tamtych ostatnich miesiącach wojny wielu ogarnęła desperacja. Niektórzy w barbarzyńskich nalotach aliantów stracili żony i dzieci. Jednak niemiecki żołnierz ? a zwłaszcza członek SS ? powinien zachować opanowanie bez względu na okoliczności.

Stewardesa ostrożnie postawiła moją herbatę na stoliku, a ja posłałem jej uśmiech. Miała idealne rysy. Usta w sam raz szerokie, oczy jasne, intensywnie niebieskie, policzki małe i zaróżowione ? doskonała aryjska twarz. Potem zwróciłem oczy na swoją starą teczkę z czarnej skóry. Wcześniej włożyłem do niej kilka książek z dziedziny biologii i genetyki, żeby szybciej zleciała mi podróż. Nie mogę wyjaśnić czemu, ale w ostatniej chwili postanowiłem też zabrać stare zeszyty z przedszkola Zigeunerlager w Auschwitz-Birkenau. Wiele lat temu dołączyłem je do raportów z badań genetycznych prowadzonych w Auschwitz, lecz nigdy więcej do nich nie zaglądałem. Owe zeszyty to były pamiętniki Niemki, którą poznałem w Auschwitz, Helene Hannemann. Frau Hannemann i jej rodzina oraz wojna należały teraz do odległej przeszłości, o której wolałem zapomnieć. Nie chciałem wracać do czasów, gdy byłem młodym oficerem SS i wszyscy znali mnie jako pana doktora Mengele.

Sięgnąłem do teczki i wyjąłem pierwszy zeszyt. Okładka była zupełnie wyblakła, a rogi ? pokryte zaschniętymi plamami. Papier przybrał barwę spłowiałej żółci, typową dla starych historii, które nikogo już nie obchodzą. Sącząc herbatę, powoli zacząłem czytać. Wydłużone, pochyłe odręczne pismo Helene Hannemann, dyrektorki cygańskiego przedszkola w Auschwitz, przeniosło mnie z powrotem do Birkenau, do sekcji BIIe, gdzie trzymano Romów. Błoto, ogrodzenia pod prądem i słodkawa woń śmierci ? tym Auschwitz był dla nas, tym zapisał się w naszej pamięci.

1
Maj 1943 roku, Berlin

Było jeszcze ciemno, kiedy nie do końca przebudzona wstałam z łóżka. Chociaż za dnia zaczynało już się robić ciepło, poranki były na tyle chłodne, że przyprawiały o gęsią skórkę. Narzuciłam na siebie lekki satynowy szlafroczek i nie budząc Johanna, poszłam do łazienki. Na szczęście nasze mieszkanie wciąż miało ciepłą wodę i zanim zaczęłam budzić dzieci, wzięłam szybki prysznic. Wszystkie oprócz małej Adalii szły rano do szkoły. Otarłam ręką zaparowane lustro i przez kilka sekund przyglądałam się swoim niebieskim oczom, które w otoczeniu pojawiających się zmarszczek wyglądały na mniejsze niż jeszcze niedawno. Powiększyły mi się worki pod oczami, ale to przecież nic dziwnego u matki pięciorga dzieci niemających jeszcze dwunastu lat, w dodatku pracującej na dwie zmiany jako pielęgniarka, żeby jakoś utrzymać rodzinę. Wycierałam sobie włosy ręcznikiem, przywracając im słomkową barwę, ale zatrzymałam się, żeby popatrzeć na pasemka siwizny wędrujące w górę od skroni. Zaczęłam sobie podkręcać włosy, lecz kilka minut później usłyszałam, że wołają mnie Emily i Ernest, bliźniaki. Narzuciłam na siebie ubranie i ? wciąż bosa ? pośpieszyłam do drugiego pokoju.

Gdy weszłam, siedzieli we dwoje na łóżku i rozmawiali. Ich dwaj starsi bracia, zwinięci na swoich posłaniach, chwytali ostatnie sekundy snu. Adalia nadal sypiała z nami, rodzicami, ponieważ łóżko jej starszego rodzeństwa było za małe, żeby pomieścić całą piątkę.

? Ciszej, kochani. Reszta jeszcze śpi ? szepnęłam. ? Przygotuję śniadanie.

Rozpromienili się na mój widok, jakby im wystarczał, żeby radośnie rozpocząć dzień.

Wzięłam z krzesła ich ubrania i położyłam na łóżku. Mieli już sześć lat i nie potrzebowali rano mojej pomocy. Im więcej ludzi jest w rodzinie, tym sprawniej musi działać domowy system, aby proste zadania były wykonywane możliwie jak najszybciej.

Poszłam do naszej maleńkiej kuchni i postawiłam wodę na gotowanie. Po kilku minutach pomieszczenie wypełniło się gorzkim zapachem taniej kawy. Słaba namiastka prawdziwej, właściwie brązowawa woda, była jedynym sposobem na to, by jakoś zamaskować brak smaku wodnistego mleka. Choć właściwie starsze dzieciaki wiedziały już, że nie pijamy prawdziwego. Co jakiś czas przy odrobinie szczęścia udawało się dostać kilka puszek mleka w proszku, lecz od początku wojny, w miarę jak pogarszało się na froncie, racje żywnościowe stawały się coraz bardziej skąpe.

Dzieci wbiegły do kuchni, przepychając się w wąskim korytarzu. Wiedziały, że ta odrobina chleba z masłem i cukrem, jaką dostają codziennie na śniadanie, nie poleży długo na stole.

? Proszę, kochani, nie hałasujcie tak. Ojciec i Adalia jeszcze śpią ? napomniałam, kiedy zajmowali miejsca.
(…)

Mario Escobar „Kołysanka z Auschwitz”
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 240

Opis: Inspirowana prawdziwą historią opowieść o sile matczynej miłości. Helene jest czystej krwi Niemką. Jednak kiedy policjanci z polecenia SS przychodzą po jej męża Roma i ich piątkę dzieci, kobieta nie wyobraża sobie życia bez rodziny i dobrowolnie decyduje się na zesłanie do obozowego piekła. Gdy doktor Mengele zleca założenie przedszkola, wyznacza Helene do opieki nad obozowymi dziećmi. Mają zająć baraki obok jego laboratorium. Kobieta nie ma złudzeń co do jego okrutnych intencji. Wspólnie z innymi więźniarkami zaczyna rozpaczliwą walkę o obozowe dzieci. Każdego dnia próbuje złagodzić ich cierpienia, chociaż wie, że los jej podopiecznych jest z góry przesądzony.

fot. USHMM/Belarusian State Archive of Documentary Film and Photography/Wikimedia Commons

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek