Historia Amerykanów mieszkających w stalinowskiej Rosji. Przeczytaj fragment powieści „Patrioci” Sany Krasikov

30 marca 2018


W 1934 roku Florence Fein, młoda mieszkanka Brooklynu, gnana potrzebą niezależności, ideałami komunistycznymi i uczuciem do pewnego rosyjskiego inżyniera, podejmuje decyzję zgoła szaloną ? przenosi się do Związku Radzieckiego. Czyn ten zaważy nie tylko na życiu dziewczyny, ale też jej potomków. „Patrioci”, debiut powieściowy Sany Krasikov, opowiada mało znaną historię Amerykanów mieszkających w stalinowskiej Rosji. Powieść ukazała się właśnie w polskim przekładzie Doroty Konowrockiej-Sawy, a u nas możecie przeczytać sam początek książki.

Chłopcu, który tamtej sierpniowej niedzieli zjawił się na peronie dworca w Saratowie, towarzyszył mężczyzna bez ręki. Oczekiwany przez nich pociąg miał przyjechać o szóstej. W tej wczesnowieczornej porze powietrze powoli stygło, a światło zmieniało kąt i barwę, obracając w złoto tumany kurzu wzbijanego butami spieszących się pasażerów. Torując sobie drogę w tłumie, mężczyzna wyciągnął z kieszeni kurtki skręta i wetknął go w zęby. Jedyną ręką wydłubał z pudełka zapałkę, potarł ją opuszkiem kciuka o draskę i zgarbił się nad płomieniem. Zaciągając się, zerknął przez ramię, by sprawdzić, czy chłopak nie zginął w ciżbie.

Tak tłoczno jak tego lata nie było na stacjach od zakończenia wojny. By powstrzymać smród z publicznych klozetów, szaletowi lali do nich roztwór podchlorynu wapnia. Mężczyzna zabronił chłopcu samotnych wypraw do któregokolwiek z tych przybytków, wiedząc, że roi się w nich od urków gotowych poderżnąć człowiekowi gardło dla ukrytych pod koszulą pieniędzy. Fala przestępczości uderzyła w miasta dwa lata wcześniej, bo na wolność wypuszczono jako pierwszych morderców, złodziei, kieszonkowców, onanistów i prostytutki. Dopiero teraz, trzy lata po tym, jak dyktator wyzionął ducha, zwalniano pozostałych: tych z artykułu pięćdziesiątego ósmego, kontrrewolucjonistów i wrogów ludu w liczbie zbyt niedorzecznej, zbyt monstrualnej dla władzy trwającej w nieustannym lęku przed chaosem, by mogła wypuścić ich wszystkich naraz.

Przyjeżdżali z Workuty, z Peczory, z Inty, z Kołymy, z Kengiru i Permu. Tego lata zjechali z północy pociągami jak spławiane wezbraną rzeką kłody. Padały ich całe lasy ? zrywanych, zwożonych, wiązanych, spuszczanych wreszcie na podnoszące się wody. Zimowy zrąb przeprowadzano na szczycie z przerażającą gwałtownością.

Gdzieś z przodu przenikliwie gwizdnęła lokomotywa. Przy akompaniamencie przestawianych ze zgrzytem żelaznych zwrotnic ostatni raz napełniono samowary. Gdy rozległ się drugi gwizd, chłopak pomyślał, że wolałby wcale go nie słyszeć, po czym zrugał się w duchu za tchórzostwo. Mimo podejmowanych przez cały tydzień prób wciąż nie potrafił jej sobie wyobrazić. Szykując się do rozpoznania matki wśród pospiesznie wysypujących się z wagonu nieznajomych, poczuł ogarniającą go rozpacz.

? Wagon dziewiąty ? powiedział mężczyzna i puścił chłopca przodem.

Świeżo przycięte włosy spadały mu na czoło grzywką niepozwalającą się domyślić, że ma już dwanaście lat. Ubranie, choć nienowe, wykrochmalono i odprasowano.

Z pociągu wysiadła kobieta z zastygłym na ustach błagalnym uśmiechem. Jej zgniłozielona kufajka przypominała chłopcu waciak noszony przez rolnika zaopatrującego ich sierociniec w ziemniaki. Na niechlujnie obrębionej sukience wisiał gruby sweter. Walizka, którą postawiła na peronie ? tekturowa, o okutych rogach ? była tak mała, że nie potrafił sobie wyobrazić, by mogło się w niej zmieścić cokolwiek prócz pliku kartek. Blask, którym na jego widok rozjaśniła się twarz kobiety, przejął go nagłym wstrętem.

Była oczywiście starsza. Twarz miała bladą i obrzmiałą, rzeźbione niegdyś rysy zmieniło dziwne, krótkie cięcie włosów rozdzielonych przedziałkiem na boku na dwa gołębiosiwe pasma. Tylko te oczy, te błękitne oczy o ciężkich powiekach, zawsze tak silnie ogniskujące wzrok na jej twarzy, okazały się nieznośnie znajome.

Mężczyzna pchnął go lekko.

Kobieta przykucnęła i ujęła twarz Juliana w dłonie.

? Niech ci się przypatrzę, mój drogi? kochany chłopcze.

Potrzebował chwili, by pojąć znaczenie jej słów. Wypowiedziała je po angielsku, w języku, którego nie słyszał i którym nie posługiwał się od prawie siedmiu lat. Jakby drocząc się z nim, dodała:

? Nie poznajesz mnie?

? Oczywiście, że tak, mamo! ? odparł po rosyjsku.

? Nie szkodzi. Zrobiła się ze mnie stara raszpla, co?

Nie znalazłszy odpowiedzi, z udawanym entuzjazmem wykrzyknął:

? Wezmę ci walizkę, mamo!

Pociąg odjeżdżał. Skrawki nieba przelatywały między wagonami. Gdzie się podziały jej włosy? Długie, gęste loki, w których zanurzał buzię, o których śnił całymi latami i które były wszystkim, co zdołał z niej zapamiętać? Ich utratę odczuł niemal jak zdradę. Stał, trzymając w rękach jej walizkę, a ona podeszła do Marka Pawłowicza, dyrektora domu dziecka, obiema rękami ujęła jego dłoń i zaczęła mu dziękować za wszystko, co przez te lata zrobił dla jej syna. Teraz, gdy przeszła na rosyjski, Julian zdumiał się raptownie: jej głos, zaskakująco czysty i donośny, skażony był silnym amerykańskim akcentem.

Jak mógł tego nie zapamiętać?

? Przykro nam będzie się z nim rozstać ? powiedział dyrektor. ? Julik był nam prawdziwą pomocą. ? Zerknął przelotnie na odjeżdżający pociąg. ? Sami się przekonacie, że to chłop na schwał. Bardzo pracowity.

? Przekonam się z pewnością ? odparła, kładąc dłoń na ramieniu Juliana.

Pod jej dotykiem zesztywniał. Będzie musiał opuścić szkołę, porzucić rozgrywki za oborą, pożegnać się z kolegami, z całym swoim życiem. Na samą myśl o tym, że ma zamieszkać z tą kobietą, płakać mu się chciało ze złości. Ale dyrektor, jakby odczytując jego myśli, powiedział:

? Mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko temu, że zatrzymamy go jeszcze przez jakiś czas.

Nie było to pytanie, tylko obietnica, że zaopiekują się nim, póki ona nie stanie na nogi. Wszystko ustalono zawczasu. Postępowano tak wobec dzieci wszystkich więźniów.

W oczach kobiety wezbrała gorzka wdzięczność, lecz przecież spojrzała na Juliana, by się upewnić, czy się zgadza. Poczuł ukłucie wstydu. Było jasne, że matka nie ma środków, by się nim zająć. Marek Pawłowicz zapytał, czy chciałaby przenocować, ale odparła, że poczeka na nocny do Moskwy. Tam uporządkuje swoje życie: uzyska rehabilitację na piśmie, poszuka pracy, znajdzie pokój, w którym będą mogli razem zamieszkać.

? Myślę, że do grudnia powinnam się ze wszystkim uporać ? powiedziała z wymuszonym, lekko świszczącym śmiechem. ? A potem będziemy wspólnie świętować Nowy Rok. To nie byle co, prawda?

Latami przepowiadał sobie, co jej powie, kiedy się wreszcie spotkają („Siadaj, mamo, odpocznij, ja się tobą zajmę”). Teraz czuł się jak rekrut, który się wyłgał z poboru.

? Po tak długim czasie cóż znaczy te kilka dodatkowych miesięcy? ? dodała.

Z tymi słowami matka, widmo znużonej wyobraźni, wkroczyła na powrót w jego życie.
(…)

Sana Krasikov „Patrioci”
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 672

Opis: Idealizm, zdrada i rodzinne sekrety ? imponująca powieść obejmująca dwa kraje i trzy epoki, od lat 30. XX wieku po współczesność. W czasach wielkiego kryzysu młoda Amerykanka Florence Fein opuszcza Brooklyn dla czegoś, co zdaje się jej ciepłą posadką w Moskwie, a przy tym obietnicą miłości i niezależności. Po przyjeździe do Związku Radzieckiego szybko wpada w pułapkę systemu, z której nie ma ucieczki. Po latach jej syn Julian emigruje do Stanów Zjednoczonych, ale jego praca w przemyśle naftowym łączy się z częstymi wizytami w Moskwie. Kiedy odtajnione zostają akta KGB jego matki, Julian postanawia zgłębić rodzinną historię, a przy okazji nakłonić swego syna Lenny?ego, próbującego robić interesy w putinowskiej Rosji, do powrotu do domu. To, co odkryje w archiwach, okaże się przerażające i bolesne ? nieznana historia Amerykanów porzuconych przez własną ojczyznę i zatajona prawda o amerykańsko-rosyjskiej współpracy pod płaszczykiem wzajemnej wrogości. „Patrioci” to zarazem romans i powieść szpiegowska, klasyczna saga i współczesna powieść idei. Przeplatając historię matki i narrację syna, Sana Krasikov tworzy poruszającą opowieść o skomplikowanych, naznaczonych polityką relacjach rodzinnych i potrzebie zrozumienia motywacji swych bliskich, a jednocześnie obraz pełnych sprzeczności relacji dwóch supermocarstw.

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek