Fragment powieści „Crom i uczeń czarnoksiężnika” Krzysztofa Stelmarczyka

23 marca 2012

Crom poczuła, że powietrze wokół niej jakby nieco zmiękło.

– Kretyn – powiedział czarnoksiężnik, patrząc na swojego pomocnika. – Nie ma o niczym pojęcia.

– O czym? – spytała, żeby zagrać na czasie. Pamiętała słowa babci: źli ludzie lubią mówić o sobie, a dopóki mówią, to cię nie zabiją.

– To twoja jedyna szansa, żeby posiąść prawdziwą moc!

Ostrożnie, by nie zauważył, sprawdziła, czy może się ruszać. Mogła, ale tylko trochę. I tylko palcami.

– Inaczej nigdy nie będziesz prawdziwym czarnoksiężnikiem – ciągnął czarnoksiężnik, nie patrząc na Crom. – Na szczęście dla ciebie moja umowa z twoimi rodzicami przewidziała taką sytuację. Twój ojciec ostrzegał mnie, że to może się zdarzyć i nie będziesz miał w sobie tego czegoś.

– Czego? – wydobył z siebie piskliwy głosik chłopak i tym samym zdradził Crom, że był tuż za jej plecami.

– Czego?

– To czego nie mam. Co to jest?

– To jest to coś, co ma każdy prawdziwy czarnoksiężnik, a co sprawia, że jest? Mniejsza z tym. Przegrałeś. Nie bój się. Zrobię to za ciebie. Twoi rodzice dostaną swojego upragnionego synka czarnoksiężnika.

Crom mogła ruszyć stopą. Czarnoksiężnik zamknął oczy, uniósł ręce i zaczął poruszać ustami.

– Zostaw mnie!

W krzyku chłopca słychać było ból.

– Wyjdź z mojej głowy!

Czarnoksiężnik nie zwracał na niego uwagi. Ani na Crom. Błagała go w myślach, by nie zwracał jej jeszcze przez chwilę.

Czuła, że paraliż ustępuje i musiała wykorzystać moment zatrzymanego pędu. Nie wiedziała, co to dokładnie znaczy, słowa same pojawiły się w jej głowie, ale wiedziała, że musiała to zrobić. Gdy paraliż ustąpi, musiała od razu rzucić się do biegu, inaczej przewróci się, bo biegła, kiedy czarnoksiężnik rzucił na nią czar.

Ostrożnie zerknęła za siebie i z zadowoleniem stwierdziła, że może ruszać szyją. Kątem oka dostrzegła chłopca z nożem w uniesionej ręce.

– Nie walcz – mruknął czarnoksiężnik, nie wydając z siebie głosu. – To nic nie da. Ona nie zdaje sobie sprawy z tego, co posiada – szeptał jakby wprost do ucha Crom. – Ty zrobisz z tego lepszy użytek.

Crom była wściekła już wcześniej, ale teraz miarka się przebrała. Bezczelny czarnoksiężnik był w jej głowie!

Co to, to nie. Skupiła się i tak, jak ją uczyła babcia, pomyślała o jednej, tylko jednej rzeczy. Swoim pokoju. Wyobraziła sobie, że unosi się nad łóżkiem. Skoncentrowała się na uczuciu lekkości. Pozwoliła by wypełniło wszystkie jej myśli i zaczęła odliczanie.

Trzy? cztery? Wybiła się ze wszystkich sił i pobiegła przed siebie, celując pod ramieniem czarnoksiężnika.

Był szybszy. Złapał ją i odwrócił twarzą w stronę chłopca. Widać było, że pomocnik walczy, ale przegrywa. Spojrzała na wzniesiony nad sobą nóż. Ręka zaczęła opadać.

Zamknęła oczy. Ból? nie nadszedł. Otworzyła oczy. Pomocnik patrzył, jak nóż wbity po rękojeść w pierś czarnoksiężnika unosi się i opada w rytm słabnącego oddechu.

– To nie miało tak się skończyć – powiedział czarnoksiężnik i eksplodował.

Krzysztof Stelmarczyk „Crom i uczeń czarnoksiężnika”
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Oprawa: miękka
Liczba stron: 328

Kup książkę na stronie wydawnictwa

Opis: Crom nie jest zwykłą dziewczynką. Jest zadziorna, pyskata i robi tylko to, na co ma ochotę. Crom jest niezwykła też z innego powodu ? jej iskra jest inna. Nie większa, ale mocniejsza. I nikt nie wie dlaczego. Darek von Deth chce zabić Crom i przejąć jej iskrę. Dzięki niej jego uczeń, Per, stanie się wreszcie czarnoksiężnikiem? Nie łatwo jednak zabić kogoś takiego jak Crom. I to nie ważne, czy jest się największym czarnoksiężnikiem, magicznym Villem czy Czarną Królową. Kiedy Crom spotyka na drodze… (więcej o książce)

Tematy: , , , ,

Kategoria: fragmenty książek