Źli bohaterowie w książkach Dickensa częściej piją kawę, a dobrzy – herbatę. Przypadek czy świadomy zabieg?
Ekscentryczni i urzekający bohaterowie zaludniający karty książek Charlesa Dickensa nieustannie zapraszają się wzajemnie na herbatę. Jednak nie wszyscy ją piją. Brytyjska historyk żywności Pen Vogler w trakcie prac badawczych odkryła, że nikczemne postacie w powieściach słynnego Brytyjczyka wolą delektować się kawą.
„To bardziej obserwacja niż zasada i jest też wiele przykładów przeciwstawnych. I jak z wszystkim u Dickensa, to raczej splot okoliczności” – komentuje Pen Vogler. „Picie herbaty często (choć nie zawsze) było częścią komfortowego i kobiecego rytuału. Picie kawy kojarzyło się z wigorem i dużą mocą, być może z uwagi na kofeinowe pobudzenie, ale także dzięki XIX-wiecznym domom kawy, gdzie mężczyźni zbierali się, by porozmawiać o polityce”. Jakby jednak nie patrzeć, to ci źli bohaterowie w dziełach Dickensa częściej sięgają po kawę, i to nie tylko mężczyźni.
Bodaj najbardziej znaną smakoszką kawy jest pani Jellyby z „Samotni”, „teleskopowa filantropka”, która tak bardzo skupia się na robieniu czegoś dobrego dla mieszkańców afrykańskiego królestwa Borriobula-Ga, że zupełnie nie przejmuje się opieką nad własnymi dziećmi. Jak zauważa Vogler, bohaterka zaniedbuje swoje role jako matka i żona, poświęcając długie godziny na promowaniu upraw kawy. Popijając mocny napój, pisze listy w tej sprawie do władz i różnej maści filantropów.
Kawa może również przywodzić na myśl rozdzierającą scenę z „Davida Copperfielda”. Tytułowy bohater na prośbę Agnieszki zaprasza na kawę Uriasza Heepa, chciwca i niegodziwca, który przebiegłymi sztuczkami powoli przejmuje majątek ojca dziewczyny. To miała być męska pogawędka, tymczasem podczas spotkania i poczęstunku Uriasz jest wyjątkowo irytujący. Pomiędzy rzucanymi pochlebstwami każdym zdaniem rani Davida. Jego chełpliwa radość, że Copperfield podaje mu kawę, czyni gest gościnności bohatera czymś służalczym i pozbawiającym męskości. Ale Uriasz na tym nie poprzestaje i prosi o jeszcze jedną filiżankę. „Prośba o filiżankę kawy, innym zupełnie wymówiona tonem, przypominała mi o obowiązku gospodarza domu. Ręce mi przy nalewaniu i podawaniu drżały jak w febrze. Z bijącym sercem czekałem, co dalej powie, pewien będąc, że uwadze jego nie uszło moje zmieszanie. Nic już jednak więcej nie powiedział. Pił kawę spokojnie i pomału, spoconą, chłodną ręką pocierając brodę” – opisuje w książce Copperfield.
W „Opowieści o dwóch miastach”, rozgrywającej się w burzliwych czasach rewolucji francuskiej, znajduje się z kolei „mrożąca krew w żyłach scena”, gdy niegodziwy markiz pije kawę, prowadząc ze swoim siostrzeńcem toksyczną rozmowę z zawoalowanymi groźbami. Niżej w galerii kofeinowych łajdaków znajdziemy też obiboka Harolda Skimpole’a z „Samotni”, któremu do szczęścia wystarczy brzoskwinia, filiżaneczka kawy i łyk francuskiego wina, o ile ktoś za nie zapłaci.
Do prawych i cnotliwych miłośników herbaty z pewnością można zaliczyć małą służącą nazywaną Markizą z „Magazynu osobliwości”, która opiekuje się panem Swivellerem, przynosząc mu „trochę chrupkich sucharków i ogromny kubek słabej herbaty”. Równie uwielbiany jest dobroduszny kowal Joe Gargery z „Wielkich nadziei”. Jak przystało na niezwykle skromnego i życzliwego człowieka, pije on oczywiście herbatę. Tu warto przywołać ciekawą scenę. Gdy przyjaciel Pipa, Herbert, pyta Joego, czy zechce się napić herbaty lub kawy, ten zbyt zawstydzony, zdaje się na gospodarza. Herbert wybiera kawę, ale Joe najwyraźniej nie jest zachwycony tą propozycją i zbiera się na odwagę, żeby powiedzieć: „Skoro pan był łaskaw wybrać kawę, może być kawa. Nie będę sprzeczał się z pańską opinią. Ale czy pan nie uważa, że kawa za bardzo syci?” Herbert odpowiada: „więc herbata w takim razie”.
Vogler zastrzega, że herbata nie jest „uniwersalną oznaką cnoty” w dziełach Dickensa. Przecież w „Magazynie osobliwości” nikczemny karzeł Quilp „jadł jajka na twardo całe, ze skorupą, pożerał ogromne krewetki z głowami i ogonami” i „bez zmrużenia powiek pił wrzącą herbatę” po to, aby przerazić swoją żonę i teściową. W sumie większość postaci w dziełach Dickensa pije herbatę. „To regularna i mile widziana interpunkcja w ich codziennym życiu, co sugeruje, że tak samo było również w jego przypadku” – mówi Vogler. „Po obniżeniu podatków na herbatę w 1784 roku konsumpcja tego napoju gwałtownie wzrosła i szybko stała się rekwizytem wszystkich klas społecznych”.
Trudno jednak nie dostrzec, że kawa częściej przedstawiana jest u Dickensa w niekorzystnym kontekście. Vogler zastanawia się, czy niechęć do kawy – o ile w ogóle pisarz ją posiadał – nie miała związku z jego przeżyciami z młodości, gdy pracował w fabryce pasty do butów. Ze swoim przyjacielem i pierwszym biografem, Johnem Forsterem, Dickens podzielił się następującym wspomnieniem: „Mieliśmy pół godziny, o ile pamiętam, na posiłek. Gdy miałem dość pieniędzy, chodziłem do kawiarni i brałem pół kwarty kawy oraz kromkę chleba z masłem(…). W drzwiach znajdowała się owalna szklana tablica z wymalowanym na niej napisem KAWIARNIA skierowanym w stronę ulicy. Jeśli kiedykolwiek znajdę się teraz w zupełnie innej kawiarni, ale jest tam taki sam napis na szkle i czytam go wstecz od niewłaściwej strony, jak to często robiłem wtedy, w ponurej zadumie, nieprzyjemny wstrząs przenika mnie aż do krwi”.
Dickens często wykorzystywał jedzenie nie tylko dla podkreślenia uczuciowego i dramatycznego efektu, ale także po to, by dostarczyć czytelnikom kluczowych informacji na temat poszczególnych bohaterów i obnażyć społeczną hipokryzję. Pen Vogler poświęciła temu zagadnieniu całą książkę, „Dinner with Dickens”, w której odtworzyła sześćdziesiąt wiktoriańskich potraw obecnych w powieściach lub w życiu pisarza.
[am]
źródło: NPR
Cytat z „Davida Cooperfielda” Charlesa Dickensa w przekładzie Wili Zyndram-Kościałkowskiej.
Cytat z „Magazynu osobliwości” Charlesa Dickensa w przekładzie Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej.
Cytat z „Wielkich nadziei” Charlesa Dickensa w przekładzie Karoliny Beylin.
Kategoria: newsy