Dean Koontz w 11 odsłonach
W dniu urodzin Deana Koontza, jednego z najsłynniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich, uchylamy rąbka tajemnicy na temat tego niezwykłego autora. Koontz ma na swoim koncie ponad 450 milionów sprzedanych książek, które przetłumaczono na blisko 40 języków. Potrafi wypuścić kilka obszernych publikacji w ciągu zaledwie roku, dzięki czemu wydał już ponad sto powieści i kilka komiksów. Łatwo zauważyć, że jest zawziętym pracoholikiem, który spędza dziennie po 10, 11 godzin na pisaniu. O ile Koontz nie skąpi czytelnikom fikcji, o tyle skrzętnie ukrywa swoją prywatność. Jednak kilka anegdot udało nam się uzbierać.
1. Trudne przejścia z mediami
Doświadczenia autora z prasą były raczej zniechęcające. W wywiadzie dla pewnego dużego dziennika reporter zmyślił każdy cytat, który włożył w usta pisarza. Napisał, że Koontz pracuje w pokoju bez okien, choć w rzeczywistości było tam okno o rozmiarach dwa i pół na półtora metra. Poza tym popełnił czterdzieści sześć innych błędów i jak mówi sam pisarz: „próbował zrobić ze mnie jeszcze większego głupca, niż jestem, co jest próżnym wysiłkiem. Nikt nie zrobi ze mnie głupca lepiej niż ja sam”. Być może Koontz ma w sobie niewiele sympatii dla prasy, jednak posiada rewelacyjne poczucie humoru.
2. Promocja, katorga każdego pisarza
Jest jedynym pisarzem, którego powieści pojawiały się wyjątkowo często na liście bestsellerów, a który nigdy nie objeżdżał kraju ani nawet kilku stanów w ramach cyklu spotkań autorskich promujących książkę. Jak twierdzi, jest najgorszym koszmarem speców od reklamy, nigdy bowiem nie pchnął nożem swojej żony, jak Norman Mailer, ani nie obraził Oprah Winfrey, jak Jonathan Franzen, nie wymyślił też sobie żadnej awanturniczej przeszłości.
Koontz mimo awersji do mediów i reklamy bardzo ceni sobie wywiady radiowe, które uważa za przyjemne, ponieważ, jak twierdzi, w radiu pracują inteligentni i pełni energii ludzie. Poza tym radio daje ten komfort, że można w nim gadać choćby sześć godzin podczas porannego programu, będąc rozczochrany, nieogolony, z lukrem od drożdżówki na koszulce, a słuchacze zapewne uznają, że jest wyszorowany i nieskazitelnie ufryzowany.
4. Prawda a fikcja
Amerykański autor jest wielkim fanem literatury faktu. Uważa, że prawda jest zawsze dziwniejsza niż fikcja: „Wymyślamy fikcję pasującą do naszych wyobrażeń o tym, jak powinno być, ale prawdy nie da się wymyślić. Prawda po prostu jest, czasem tak zdumiewająca, że wbija nas w podłogę, przypominając, że wszechświat nie istnieje po to, żeby spełniać nasze oczekiwania. Kiedy piszemy książkę, tworzymy nowy system polityczny albo teorię mającą wyjaśnić działanie ludzkiego umysłu czy też ewolucję wszechświata ? jesteśmy pisarzami, którzy bogatą i barwną opowieść rzeczywistości przerabiają na wyblakłą historię, którą łatwiej zrozumieć”. Życie samego Koontza nie szczędziło mu przygód, przeżył okropne dzieciństwo pełne przemocy, ledwo uszedł z życiem po ataku nożem w wieku czterdziestu czterech lat, na jego oczach zastrzelono człowieka, a potem jemu samemu przystawiono do głowy lufę.
5. Deadline na sukces
Niedługo po skończeniu koledżu i ślubie z Gerdą Koontz (na zdjęciu powyżej) przez siedem miesięcy pracował w rządowej instytucji do walki z biedą, o której ma bardzo niepochlebną opinię. Po przeprowadzce do Harrisburga przez półtora roku uczył angielskiego w liceum. Właśnie wtedy jego ukochana małżonka złożyła mu propozycję nie do odrzucenia: „Chcesz zająć się tylko pisaniem ? powiedziała ? więc rzuć pracę w szkole. Będę nas utrzymywać przez pięć lat. Jeśli nie uda ci się przez pięć lat, to nie uda ci się nigdy”. I choć przyszły jeszcze chudsze lata od poprzednich, a wyżycie z posady księgowej wcale nie było proste, to ostatecznie można mówić o pełnym pisarskim i życiowym sukcesie państwa Koontzów.
Autor ma w swoim dorobku aż dwa poradniki na temat pisania: „Writing Popular Fiction” (1972) i „How To Write Best-Selling Fiction” (1981), jednak jak każdemu artyście zdarzają mu się dni zwątpienia, w jego przypadku w postaci pisarskiej blokady. W takich momentach na pomoc przychodzi mu korytarz, wzdłuż którego stoją półki z egzemplarzami każdego z okołu pięciu tysięcy wydań jego książek w różnych językach (na zdjęciu po lewej). Kiedy pisanie Koontzowi nie idzie, ten zbiór dodaje mu otuchy: skoro udało mu się skończyć tamte powieści, na pewno skończy i tę.
7. Pan Pedantyczny
Koontz jest pedantyczny nie tylko podczas pisania powieści, ale i w życiu codziennym. Skrupulatnemu i wielogodzinnemu szlifowaniu tekstu towarzyszy także obsesja związana z perfekcją w ogóle. Skarpetki składa, zamiast zawijać je w kłębek, prasuje bieliznę i od lat nie wkłada dżinsów niezaprasowanych w kant, przed każdym przyjęciem odmierza centymetr odległości między miejscami dla gości (i między każdym elementem zastawy). Podobne cechy współdzieli z nim żona: „Gerda wolałaby raczej, żeby wysmarowano ją miodem i wsadzono do mrowiska, niż gdyby miała pójść spać ze świadomością, że w zlewie została brudna łyżeczka, a gdyby któryś z naszych gości odkrył zacieki na kieliszku do wina, zmroziłoby to nas nie mniej, niż gdybyśmy odkryli czyjeś zwłoki, sprasowane w schludną kostkę w zgniataczu do śmieci”. Ponoć to wcale nie obsesja, a jedynie umiłowanie porządku.
8. Koontz o pisarzach
Autor podziwiał różnych pisarzy, z kilkoma nawet się zaprzyjaźnił. Jednak wraz z żoną uznał, że jest to generalnie grupa raczej samotnicza, narcystyczna i nieracjonalna tak bardzo, że kiedy pisarz pokazał żonie artykuł na temat badań naukowych, pod tytułem „Osiemdziesiąt procent ludzi z talentem literackim ma objawy schizofrenii”, powiedziała: „Nie do wiary, że to tylko osiemdziesiąt procent”.
9. Najlepszy przyjaciel
W sierpniu 1998 roku, po ukończeniu „Korzystaj z nocy”, jednej z wielu powieści, w której głównym bohaterem jest pies, Koontz zapragnął mieć czworonoga. Czytelnicy i recenzenci zgodnie twierdzili, że autor potrafi niezwykle przekonująco pisać o psach, a nawet przyjąć psi punk widzenia. Decyzja nie była łatwa, bo tryb życia pisarza nie przewidywał dodatkowych obowiązków poza pisaniem, ale jednak po kilku tygodniach w jego domu pojawiła się Trixie, która odmieniła całe jego życie. Ten wspaniały golden retriever wpłynął na Koontza tak silnie, że pisarz stworzył biografię psiny, „Wielkie małe życie. Wspomnienia o radosnym psie”, która stała się po części i jego autobiografią, o tyle cenną, o ile jak już wspomniano, Amerykanin nie był zbyt wylewny w przypadku snucia opowieści na temat swoich losów.
10. Pies, który pisze książki
Trixie napisała trzy książki dla dorosłych i dwie dla dzieci oraz kalendarz. „Life is Good” sprzedało się w szesnastokrotnie większej liczbie egzemplarzy niż pierwsza powieść Koontza wydana w twardej oprawie. Warto przytoczyć fragment „Mojego lata”, artykułu autorstwa Trixie Koontz:
„Tata uczy mnie pisać na klawiaturze. Trzymać ołówek w pysku i stukać w literki. Na początku fajnie. Potem już niefajnie. Mówi: Pisz, Trixie, pisz. Napisz artykuł do internetu. Jestem dobrym psem, no to piszę. Chyba coś za to dostanę. A tu nic. No to nie piszę. Dostaję ciasteczko. Mniam, pycha, piszę dalej. (?) Potem myślę o kotach. Co jest z nimi nie tak? Myślą, że kim są? Czego chcą? Kto je w ogóle wymyślił? Na pewno nie Bóg. Może Szatan. Pisanie o kotach mnie wkurza, używam za dużo wyróżnień. Potem uderzam w znienawidzony przycisk od średnika, nie wiem dlaczego, ale uderzam znowu, i skomlę. Psy nie nadają się do pisania artykułów. Już prędzej prozy. Poezji. Ale nie artykułów”.
11. Pisarz w ukryciu
Dean Koontz jest jednym z nielicznych pisarzy, który używał tak dużą liczbę pseudonimów. Pisał pod 11 nazwiskami (nie wliczając Trixie, pies pisał przecież sam!), m.in. jako Aaron Wolfe, Brian Coffey, David Axton, Deanna Dwyer, John Hill, K.R. Dwyer, Leigh Nichols, Anthony North, Owen West, Richard Paige, z czego jedno jego alter ego zginęło tragiczną śmiercią: Leigh Nichols miał okropny wypadek: utonął na oceanie podczas wypadku na łodzi żaglowej na krótko po tym, jak ukazała się powieść „Oczy ciemności”.
Zebrała i opracowała: Milena Buszkiewicz
fot. archiwum Deana Koontza
TweetKategoria: zestawienia