11 faktów z życia Kurta Vonneguta, o których mogliście nie wiedzieć

25 czerwca 2015

11-faktow-z-zycia-Vonneguta
Zdeklarowany humanista i pacyfista, mentor hippisów i zagorzały krytyk amerykańskiego establishmentu, który na stałe wpisał się do klasyki XX-wiecznej literatury. Poznajcie 11 mało znanych ciekawostek na temat życia Kurta Vonneguta, o których dowiadujemy się z biografii „Zdarza się. Kurt Vonnegut: Życie” autorstwa Charlesa J. Shieldsa.

1. Pochodził z utalentowanej rodziny.

Dziadek Kurta, Bernard Vonnegut, był cenionym architektem, który wpłynął na wizerunek Indianapolis. Oprócz charakterystycznych hoteli i instytutów zdobiących miasto po dziś dzień zaprojektował m.in. Pembroke Arcade, obiekt, który moglibyśmy uznać za prekursora dzisiejszych centrów handlowych. Ojciec Kurta kontynuował z różnym powodzeniem rodzinne tradycje, ale bardziej niż projektowaniem budynków wsławił się niezwykłym przedsięwzięciem: przesunięciem o szesnaście metrów, następnie obróceniem o dziewięćdziesiąt stopni i cofnięciem o kolejne trzydzieści metrów ośmiopiętrowego budynku firmy telekomunikacyjnej Indiana Bell Building. Podczas trwającej blisko miesiąc operacji budynek wciąż znajdował się w użyciu, a pracownicy korzystali ze wszystkich niezbędnych mediów. Był to pierwszy na świecie przypadek przesunięcia tak dużego obiektu. Z kolei brat Kurta, też Bernard, od młodości przejawiał naukowe zainteresowania. W końcu został uznanym fizykiem, pracował w centrum badawczym General Motors, gdzie wraz ze zdobywcą nagrody Nobla, Irvingiem Langmuirem, próbował odkryć możliwości sterowania opadami atmosferycznymi. W tak doborowym towarzystwie Kurt, jako najmłodszy członek rodziny, widział tylko jeden sposób, aby zwrócić na siebie uwagę bliskich: rozwinął specyficzne poczucie humoru, które przydało się mu później na studiach i w pracach przy szkolnej gazetce, a także stało się znakiem rozpoznawczym całej jego twórczości.

11-faktow-z-zycia-Vonneguta-1

2. Współtwórca gry w „cycpolo”.

Kreatywność Kurta dała o sobie znać już na studiach, gdzie uchodził za jednego z najbardziej lubianych kolegów. Razem ze współlokatorem wymyślił emocjonującą grę w „cycpolo”, która polegała na takim odbijaniu piłki tenisowej od ściany, aby ta wpadła do jednej z miseczek stanika zawieszonego na porożu łosia. Obaj panowie oddawali się ponoć grze regularnie.

3. Maniakalny palacz papierosów.

Kurt i paczka Pall Malli bez filtra stanowili nieodłączną parę już od drugiej klasy liceum. Od czasów studiów zażyłość ta była tak wielka, że gdy pisarza dopadał katar i chciał złagodzić objawy, nie przerywał palenia, lecz zanurzał papierosy w maści, po czym dalej się zaciągał, wdychając jednocześnie lecznicze opary. Pod koniec lat 70. u Kurta wykryto dusznicę bolesną. Lekarz zalecił mu wówczas jak najszybsze rzucenie palenia. Kurt jednak nie był w stanie rozstać się z papierosami. Zgodził się nawet ograniczyć alkohol, byle dalej móc palić.

11-faktow-z-zycia-Vonneguta-2

4. Dom pogrzebowy Vonnegutów.

W garażu pierwszego wspólnie nabytego domu młode małżeństwo Vonnegutów znalazło mosiężna urnę z prochami pozostawioną przez poprzednich gospodarzy, parę pijaczków. Była właściciela tłumaczyła w rozmowie telefonicznej, że to prochy jej ukochanego owczarka, którymi prosiła troskliwie się zająć. Vonnegutom coś nie dawało jednak spokoju, dlatego skontaktowali się z pobliskim krematorium. Okazało się, że w urnie znajdują się prochy byłej żony właściciela mieszkania. Kiedy umierała, jej mąż zaczął romansować z posiadaczką tytułowanego owczarka. Kochankowie wzięli później ślub, a prochy zmarłej zostawili w garażu. Vonnegutowie urządzili kobiecie pochówek na podwórku, gdzie spoczywa po dziś dzień. Gdy wieść o całym zajściu rozeszła się po okolicy, sąsiedzi zaczęli żartobliwie określać ich budynek mianem „Domu pogrzebowego Vonnegutów”.

5. Niewdzięcznik wspierany przez żonę.

Kurt traktował swą pierwszą żonę Jane (na zdj. poniżej) dość szorstko. Podśmiewał się z jej wykształcenia, choć ukończyła elitarną uczelnię jako członkini najstarszego honorowego bractwa studenckiego w USA. Uważał ją za ignorantkę, choć to ona pogłębiła jego wiedzę z zakresu literatury (w ramach posagu wniosła do małżeństwa kolekcję dzieł literatury rosyjskiej, zachęciła też Kurta do przeczytania podczas miesiąca miodowego „Braci Karamazow”, pierwszej rosyjskiej powieści, z jaką się zapoznał). To ona wysłała opowiadania męża do znanego „doradcy twórców”, który udzielił początkującemu autorowi bezcennych rad. Popierała Kurta, gdy rezygnował z dobrze płatnej pracy, by poświęcić się wyłącznie pisaniu. To w końcu na niej spoczywały wszystkie domowe obowiązki, opieka nad szóstką dzieci i troska o rodzinne finanse. Była również krytykiem i doradcą w sprawach literackich. Kurt tymczasem zajmował się wyłącznie pisaniem i okazjonalnymi romansami. Jak tłumaczył później, takie były wówczas czasy, że „baba nie miała podskakiwać”. O opinię Jane na temat swych nowych dzieł zabiegał nawet po rozwodzie, gdy miał już drugą, dużo młodszą żonę.

11-faktow-z-zycia-Vonneguta-3

6. Komercyjne podejście do własnej twórczości i metoda „sortowania jaj”.

Choć dziś uważany jest za idola intelektualistów, na początku literackiej kariery krytycy oskarżali go o to, że schlebia gustom młodzieży, a uznawane za klasykę powieści, jak „Kocia kołyska” czy „Matka noc”, traktowali jako typowe odpowiedniki romansideł, które nie mają większej wartości literackiej. Sam Kurt też miał zresztą zdystansowane podejście do tworzenia literatury. Twierdził, że zapewnienie sobie środków do utrzymania jest ważniejsze niż sztuka. Dlatego rozsyłając manuskrypty, stosował metodę „sortowania jaj”. Podobnie jak na kurzej fermie jest urządzenie z metalowymi obręczami o coraz mniejszej średnicy, dzięki którym jaja sortowane są od największych do najmniejszych, tak i on wysyłał opowiadania najpierw do magazynów, które płaciły najlepiej, żeby tekst zawsze szedł do druku za możliwie najwyższą stawkę.

7. Recenzja słownika – przełomem w karierze.

W 1966 roku Vonnegut posiadał już w dorobku pięć powieści, które przemknęły przez rynek niezauważone. Aby wypromować nieco szerzej swoje nazwisko i tym samym rozwinąć karierę, gotów był, gdy nadarzyła się ku temu okazja, zrecenzować dla prestiżowego „New York Timesa” dosłownie cokolwiek. Zaproponowano mu więc pozycję, jaką nikt inny nie chciał się zająć: nową edycję słownika Random House. Zamiast wymęczyć poważną rozprawkę, w której skupiłby się na istotnych dla czytelników cechach tego typu publikacji, Kurt potraktował zadanie z przymrużeniem oka, opisując m.in. polowanie na brzydkie wyrazy i trudności z przyswojeniem niektórych słów. Kończąc wywód, zauważył, że wydawca nie zawarł w słowniku „wystarczającej liczby słów, żeby Pakistańczyk zdołał rozszyfrować 'Piekielny Brooklyn’ albo 'Ulissesa'”, za to poradził sobie „z terminologią układu pokarmowego”. Tekst przeczytał redaktor z wydawnictwa Dell, który specjalizował się we wspieraniu mało znanych autorów. Uznał, że ktoś, kto w taki sposób pisze recenzję słownika, musi mieć talent literacki, dlatego zaproponował Kurtowi kontrakt na niebotyczną jak na ówczesne warunki kwotę siedemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów.

11-faktow-z-zycia-Vonneguta-4

8. Próbował zdobyć tytuł magistra przez blisko ćwierć wieku.

Kurt przez niemal całe dorosłe życie miał problem z uzyskaniem tytułu magistra (antropologii społecznej). Podczas studiów komisja wydziałowa odrzuciła jego propozycję pracy magisterskiej, gdyż uznała, że porwał się na zbyt ambitny temat (chciał dowieść podobieństw między paryskimi przedstawicielami kubizmu z 1907 roku a przywódcami powstań Indian). Drugą propozycję tematu przyjęto, ale nie ukończył pracy. Trzecią, którą napisał w całości, oddalono. Czwartą próbę podjął, gdy Harvard zaproponował mu posadę wykładowcy. Jako uznany pisarz skontaktował się ze swoją alma mater i zapytał, czy wymogi pracy magisterskiej spełniałaby jego powieść „Kocia kołyska”. Komisja przeanalizowała książkę i uznała, że na jej podstawie można Kurtowi przyznać tytuł antropologa.

9. Podpisywał się symbolem odbytu.

Kurt słynął z malowniczych autografów, które ozdabiał m.in. swoją podobizną. W drugiej połowie lat 70. zaczął umieszczać pod podpisem sześć kresek symbolizujących odbyt. Jak tłumaczył, czynił tak dlatego, że sam był dupkiem. W wyznaniu tym nie należy jednak doszukiwać się dużej dozy samokrytycyzmu, gdyż dla Kurta bycie dupkiem kojarzyło się po prostu z człowieczeństwem.

11-faktow-z-zycia-Vonneguta-5

10. Otrzymywał dziwne listy od fanów.

Gdy Kurt stał się popularny, na adres jego agenta zaczęły przychodzić osobliwe listy od fanów i różnej maści świrów, czasem zaprawione narkotykami. Jednego razu młoda kobieta przesłała zdjęcie, na którym stoi przed plakatem filmu porno i zabiera się do konsumowania deseru bananowego z lodami i bitą śmietaną. Z kolei pewne małżeństwo chciało zaprosić Kurta do siebie na obiad. Po otrzymaniu standardowej odmownej odpowiedzi wysłali kolejny list, w którym zwyzywali pisarza i jego agenta, życząc im najgorszego.

11. Wprowadzał nietypowe rodzinne zwyczaje.

Życie pod jednym dachem z Kurtem może nie zawsze należało do najłatwiejszych, ale z pewnością nie było nudne. Pisarz wprowadził bowiem do rodzinnej tradycji wiele nietypowych zwyczajów. Jednym z nich było letnie taplanie się w błocie na pobliskich bagnach. Wszystkie chwyty były dozwolone (włącznie z szarpaniem, popychaniem i ochlapywaniem rywali). Wygrywał ten, kto pierwszy dotarł do celu i powrócił do domu. Czasem takie tradycje rodziły się spontanicznie. Jednego razu Kurt wrzucił nieopatrznie do kominka dziwny kawałek drewna, który okazał się prezentem obrobionym na zajęciach szkolnych przez jego siostrzeńca. Usłyszawszy o pomyłce, szybko wyjął go z ognia i zadecydował, że od tej pory ten „świąteczny banan” ma być każdego roku opalany w kominku przed otwarciem prezentów. Tak też się stało, a zwęglony przez lata kawałek drewna leży obecnie wśród pamiątek u córki pisarza.

zdarza-sie-vonnegutOpublikowana nakładem Albatrosa biografia Kurta Vonneguta autorstwa Charlesa J. Schieldsa chronologicznie opisuje poszczególne etapy życia Vonneguta, począwszy od czasów drugiej wojny światowej i bombardowania Drezna, przez skromne początki twórcy zarobkującego pisaniem opowiadań do popularnych czasopism, aż po sukces „Rzeźni numer pięć” i cztery dekady spędzone w roli sumienia Ameryki. Największy nacisk kładzie jednak na życie prywatne pisarza. W oparciu o tysiące listów, a także liczne rozmowy z osobami, które go znały, biograf koncentruje się na ukazaniu rozdźwięku między publicznym wizerunkiem Vonneguta, powstałym na podstawie jego książek, a prawdziwą osobowością pisarza. Nie idealizuje, ale też nie demonizuje swego bohatera. Przedstawia go jako człowieka pełnego typowo ludzkich wad i sprzeczności, ale też sympatycznego. Człowieka, w którego życiu nie było jednak zbyt wielu chwil prawdziwego szczęścia.

Zebrał i opracował: Artur Maszota
fot. WNET-TV/PBS

Tematy: , , , , , , , , , , , , ,

Kategoria: zestawienia