Zagraj, jeśli masz odwagę ? wywiad z Caite Dolan-Leach, autorką „Martwych listów”

6 lutego 2018


Jej debiutancka książka zbiera doskonałe recenzje, największe magazyny piszą o „Martwych lisach”: „Obłędnie skonstruowany debiut kryminalny dla fanów Gillian Flynn i Pauli Hawkins”. „Wielowarstwowa pogoń za prawdą”. „Świetna, nietuzinkowa historia”. Co takiego kryje w sobie powieść „Martwe listy”? Kim jest autorka tej niezwykłej książki?

Milena Buszkiewicz: Zaczynasz swoją powieść cytatem z „Życia instrukcji obsługi” Georges’a Pereca, twoja bohaterka robi doktorat o związku Edgara Allana Poego z OuLiPo. Czy i ciebie interesują gry z czytelnikiem i z samą sobą jako autorką?

Caite Dolan-Leach: Oczywiście. W tekście jest sporo nawiązań literackich do innych książek i autorów.

Możesz zdradzić jakieś przykłady?

Najbardziej oczywiste nawiązanie to kryminalne podpowiedzi ustawione w porządku alfabetycznym. W oryginale jest też 28 zdań, które zawierają wszystkie 28 liter alfabetu, tak zwane pangramy ? w każdym z 28 rozdziałów znajdziesz jeden z nich. Zawarłam tam również kilka sekwencji alfabetycznych. Reszty musisz poszukać sama!

Przyjmuję wyzwanie! A skąd pomysł na bliźniaczki? Czy sama masz rodzeństwo?

Intryguje mnie dualizm jako trop literacki ? działa to szczególnie dobrze w dziełach grozy i horrorach, na przykład u Poego i Hitchcocka. Chciałam wyjść w książce od intensywnej i dziwacznej relacji między identycznymi bliźniaczkami, po czym zbadać tę relację ze wszystkimi jej dziwactwami. Sama mam dwie siostry, ale żadnych bliźniaczek.

Twoja książka charakteryzowana jest jako thriller, ale myślę, że łączy kilka różnych gatunków. Co o tym sądzisz? Jak sama byś ją opisała?

Zawsze wolałam określenie „thriller literacki”, czyli połączenie literatury pięknej oraz elementów thrillera. „Martwe listy” na pewno mają sprawić, że ludzie będą czytali szybko i z przejęciem, zawierają też elementy tajemnicze, mechanizmy pochodzące z thrillera, ale ważne są tutaj również tradycje literackie oraz warstwa językowa. Rozumiem, do czego służą te klasyfikacje gatunkowe, ale czasami przypisywanie książce tylko jednego gatunku wydaje się trochę wymuszone.

„Martwe listy” to twój debiut, ale czy pierwsza napisana książka?

Zdecydowanie nie! Pierwszą książkę napisałam w wieku 10 lat i była to niezwykle nieprawdopodobna interpretacja lesbijskiej wersji „Indiany Jonesa”, osadzona w Egipcie. Z tego, co pamiętam, to chyba nie udało mi się nikogo przekonać do przeczytania jej. Trochę później popełniłam jeszcze historię o duchach, ale na szczęście nikt jej nie opublikował.

Kiedy wpadłaś na pomysł napisania „Martwych listów”?

Wkrótce po tym, jak doszłam do wniosku, że nie uda mi się wydać powieści o duchach! Musiałam popracować nad czymś innym i z czasem zaczęła klarować się fabuła „Martwych listów”.

Jak wyglądała droga od pomysłu na książkę po jej wydanie?

Z tego, co wiem, to zdarzyło się to u mnie bardzo szybko w porównaniu z innymi autorami. Spędziłam jakiś rok na redagowaniu i poprawianiu tekstu, a potem kolejny rok na poprawkach oraz wgryzaniu się w świat wydawniczy. Po kilku miesiącach znalazłam agenta, poprawiliśmy wspólnie tekst jeszcze raz, po czym kilka miesięcy później prawa do niego kupił Random House. Czyli w sumie 2 albo 2,5 roku, cały proces od początku do końca.

Czy myślisz już o kolejnej historii?

Owszem! Całkiem niedawno wysłałam mojej nowojorskiej redaktorce tekst nowej powieści i w ciągu najbliższych miesięcy będziemy ją redagowały. Póki co planujemy wydanie na 2019 rok.

Rozmawiała: Milena Buszkiewicz

Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady