Z perspektywy outsidera ? wywiad z Jonasem T. Bengtssonem, autorem „Życia Sus”

1 kwietnia 2020


O szczęśliwych zakończeniach, świadomym wycofywaniu się ze społeczeństwa i nadziei dla wszystkich pokrzywdzonych przez los rozmawiamy z Jonasem T. Bengtssonem, autorem „Życia Sus”.

Karolina Chymkowska: Bohaterka „Życia Sus” ma jeden cel i jedną motywację: zemstę. Albo nie zdaje sobie sprawy, albo nawet nie obchodzi jej to, jak bardzo destrukcyjna może to być ścieżka. Czy Sus można uratować i w jaki sposób? Czy też jej los został już zdeterminowany poprzez traumatyczne dzieciństwo?

Jonas T. Bengtsson: Myślę, że wciąż może zostać uratowana, ale wyłącznie przez siebie samą. Być może świat położył już na niej kreskę, ale póki sama się nie poddała, wciąż ma szansę na wygraną. Jej siła leży w umiejętności osiągnięcia wszystkiego, co sobie postanowi.

Przeznaczenie jest motywem często podejmowanym w twoich książkach. Jak sam je definiujesz? Czy jesteśmy skazani na powtarzanie błędów, zarówno własnych, jak i tych, których popełniania byliśmy świadkami w dzieciństwie? Jaki mamy wybór, jeśli życie od samego początku nie traktuje nas łaskawie?

W zasadzie sam nie wiem, czy wierzę w przeznaczenie, ale sądzę, że często jest to jedyna alternatywa dla całkowitej pustki. Z czasem zacząłem żywić przekonanie, że ludzie ? jako gatunek ? egzystują poprzez opowieści. Nadajemy naszemu życiu sens i kierunek, przeobrażając je w narrację. Nawet jeśli nasze doświadczenia są dramatyczne, jakoś łatwiej to znieść, przyprawiając je artystycznym smakiem greckiej tragedii. Mam wrażenie, że większość mojej pracy literackiej jest zawieszona pomiędzy realizmem i mitem. Chociażby Sus ? to realna osoba (chociaż fikcyjna postać), żyjąca w realnym miejscu (sam tam mieszkałem), ale jednocześnie uosobienie historii o świętym Jerzym pokonującym smoka.

Sus ma obsesję na punkcie samokontroli i testowania własnych granic. Być może kieruje nią instynkt samozachowawczy, ponieważ jeśli zostawiasz coś przypadkowi ? może cię spotkać coś niedobrego. Chce stać się w pełni dostosowaną i dobrze naoliwioną maszyną, nigdy więcej ofiarą. A jednak wydaje się darzyć samą siebie niechęcią. Czy ta niechęć dotyczy dziewczyny, którą faktycznie jest, czy tej, którą może się stać, jeśli doprowadzi swój plan do końca?

Lubię myśleć o tym w ten sposób, że Sus wyrosła bez żadnego kierunku i żadnej dyscypliny, więc musi wpoić sobie te zasady sama, na zasadzie treningu. Taka szkoła wojskowa dla jednej osoby. Natomiast nie sądzę, żeby w ogóle wiedziała, kim się stanie po realizacji swojego planu. Uważa po prostu, że jej życie nie może tak naprawdę się rozpocząć, dopóki nie zabije tego potwora, swojego ojca. I prawdopodobnie ma rację.

Sam uważasz się za outsidera, ale w twoich książkach widzimy, że rodzajów outsiderów może być wiele. Sus należy do tych, którzy zostali odrzuceni, społeczeństwo ich zawiodło, więc próbują sobie radzić na wszelkie możliwe sposoby. Ojciec i syn w „Baśni” również poruszają się na marginesie społeczeństwa, ale u nich wynika to z niechęci do podporządkowania się kłamstwu, a poza tym mają wciąż siebie wzajemnie. Nick z „Submarino” to chyba najbardziej skrajny przypadek, nie widzi dla siebie miejsca w świecie, ale też go nie potrzebuje. Gdzie leży zatem różnica między „pozytywną” a „negatywną” odmianą outsidera?

Wszystko sprowadza się do świadomego wyboru, który polega na tym, by wycofać się poza społeczeństwo, zanim przytłoczy nas wrażenie, że to ono nas odpycha. Sus to jak dotąd moja najmłodsza bohaterka, myślę, że ona sama nie ma nawet pojęcia, że mogłaby żyć inaczej. W „Baśni” syn ostatecznie staje przed dylematem: nie jest w stanie zaakceptować społeczeństwa i jego kłamstw, ale jeśli chce wejść w głębsze relacje z innymi ludźmi, musi nauczyć się ufać, współpracować, czy wręcz jakoś się dopasować, a to wszystko bez rezygnacji z siebie. Nie jest łatwo utrzymać taką równowagę.

W opowieści o Sus jest sporo uniwersalizmu. Żyje w Danii, ale w gruncie rzeczy mogłaby żyć wszędzie, zwłaszcza że nie znamy szczegółów jej doświadczeń, sporo tu miejsca dla wyobraźni. Czy można interpretować tę historię w kategoriach apelu do społeczeństwa, by nie tylko dostrzegało takie dzieci jak Sus, ale też przyglądało się im uważniej, podejmowało działania, pomagało?

Jako pisarz staram się nie uderzać w tony polityka czy kaznodziei, raczej po prostu próbuję jak najwierniej odmalować wizerunek moich bohaterów. Natomiast osobiście, jako człowiek, odbieram to zupełnie inaczej. Serce mnie boli na myśl o takich osobach jak Sus. Myślę, że nie doceniamy tego, jak wiele mogłyby zmienić w swoim życiu, gdyby spróbować im pomóc. Rozwijać w nich poczucie godności, zamiast wbijać w rolę ofiary. Ci, którzy są pozornie słabi i wyrzuceni poza nawias, to tak naprawdę najsilniejsze osoby, jakie można sobie wyobrazić, po prostu dlatego, że codziennie są poddawane testowi.

Czy planujesz bliżej przyglądać się motywowi izolacji w swoich kolejnych książkach, może z innego punktu widzenia, z większą dozą nadziei (sam powiedziałeś kiedyś, że nie lubisz pisać smutnych zakończeń)? Taką nadzieję widzimy w „Baśni”, ale już w „Życiu Sus” nie ma jej zbyt wiele.

Myślę, że jeśli główny bohater dożywa do końca mojej książki, to ta nadzieja jednak jest. Pozostawiam swoim bohaterom możliwość dopisania własnego szczęśliwego zakończenia. Tym samym mają do pokonania dokładnie takie same przeszkody, z jakimi musimy się zmagać my. Z całą pewnością będę nadal skupiał się na pokazywaniu świata z perspektywy outsidera. Sam ciągle zmagam się z życiem i próbuję znaleźć w nim właściwy sens, jak my wszyscy. Może to miłość jest lekarstwem na wyalienowanie? Jak dotąd nie znalazłem lepszej recepty.

Jakich autorów mógłbyś polecić, jeśli chodzi o podejmowanie tematu samotności, przytłoczenia, choroby umysłowej? Czy sam znajdujesz inspirację w książkach tego typu?

Największy wpływ na mnie miało troje takich autorów, z którymi dzielę obszary zainteresowań: P.O. Enquist, Agota Kristof i Albert Camus. Zdecydowanie za mało ludzi czyta książki Agoty Kristof! Inspirują mnie również muzyka, obrazy i filmy. „Dekalog” waszego Krzysztofa Kieślowskiego mocno mną wstrząsnął, gdy byłem nastolatkiem.

Rozmawiała: Katarzyna Chymkowska
fot. Robin Skjoldborg

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady