Wszyscy mamy jakieś komplikacje w życiorysach – rozmowa z Jurkiem Sawką o powieści „Quality Time”

18 października 2022

„Quality Time” to pierwsza powieść reżysera teatralnego Jurka Sawki, który w 1969 roku wyemigrował do Sztokholmu, gdzie mieszka do dziś. W tej pełnej ironii, melancholii i czarnego humoru autofikcji przeszłość w Polsce oświetla teraźniejszość w Szwecji i na odwrót. Tragiczna historia Żydów przeplata się z satyrą na współczesną cywilizację, konsumpcjonizm, rozpad więzi społecznych. To także czuła i namiętna historia o ojcostwie, miłości do młodszej kobiety i umieraniu. Książka ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Filtry i to właśnie o niej rozmawiamy z autorem.

Joachim Polański: Urodziłeś się w Polsce, a „Quality Time” napisałeś po szwedzku. Powieść na język polski przetłumaczyła Agata Teperek. Dlaczego wybrałeś język nabyty do opisywania historii rodziny i twojego okresu dorastania w Polsce, a nie rodzimy, czyli język doświadczeń, do których powracasz w książce?

Jurek Sawka: Język to wszystko, co jest w głowie, w relacjach z ludźmi, to narzędzie pracy – nauczyciela akademickiego, reżysera, aktora, tłumacza oraz autora sztuk i scenariuszy teatralnych. Tym narzędziem dla mnie jest język szwedzki. Moja znajomość polskiego jest ograniczona. Na pewno łatwo to zauważyć w rozmowie ze mną. Nigdy nic nie napisałem po polsku. Napisanie książki w ojczystym języku byłoby po prostu dla mnie niemożliwe.

Jaką recepcję krytyczną książka ma w Szwecji?

Dobrą. Kilka pozytywnych, choć ogólnikowych recenzji, parę bardziej wnikliwych, jedna naprawdę bardzo trafna ze świetną analizą.

A jakie twoim zdaniem są różnice w odczytaniu powieści w Szwecji i w Polsce?

Bardzo od siebie odbiegają. W Szwecji uwagę się skupia na wątku współczesnym, na trzech dniach, które rozwiedziony mężczyzna spędza z dziećmi. Punktuje się też ironiczny styl – kody społeczne, których użyłem okazują się tam świetnie rozpoznawalne. Recenzenci doceniają również poczucie humoru, co w depresyjnej szwedzkiej przestrzeni publicznej nie występuje zbyt często. Opisywane sytuacje z Polski traktowane są jak tło.

W polskich odczytaniach ważny jest ślad żydowski i mój los emigranta. Tekst jest traktowany bardziej jako dokument niż fikcja.

Twój narrator przypomina postaci z powieści Houellebecqa – bywa seksistą, jest ekonomicznie uprzywilejowany, nie stroni od autoironii. Natomiast od przeciętnego Houellebecqowskiego bohatera wyróżnia się witalnością, dystansem do siebie i empatią. Ta ostatnia cecha wydaje się wynikać z relacji narratora „Quality Time” z dziećmi. Twój bohater ma wiele za uszami, ale za to jest świetnym ojcem. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

To miła niespodzianka! Wrażenie, że narrator jest równym ojcem. Powiedziano mi już kilka razy, że widać miłość narratora do dzieci. Nie byłem tego świadomy. Natomiast nie jestem przekonany, że miłość do potomstwa go (czyli w jakimś sensie mnie) ratuje.

Houellebecq – tak, jestem nim głęboko zainspirowany. Siedzi mi w głowie jak dobroczynny nowotwór. Utożsamiam się w stu procentach z jego widzeniem świata i ludzi. Jego sposób widzenia, styl, posługiwanie się językiem jest mi bliski. Jak on to zrobił? Omińmy proszę seksistowskie prowokacje.

Bohaterowie takich powieści Houellebecqa, jak „Poszerzenie pola walki”, „Mapa i terytorium”, są, moim zdaniem, pogrążeni w rozpaczy i tęsknocie za miłością. Rozpacz jest składnikiem mojego życia od niepamiętnych czasów. Trudno, żeby nie było jej śladów w tym, co napisałem.

Czytamy w tekście na okładce, że twoja powieść napisana jest w nurcie autofikcji. Ile tu prawdy, a ile zmyślenia? Jesteś w stanie wskazać proporcje? Czy w trakcie pisania sięgałeś np. po rodzinne archiwa?

Większość postaci, niektóre miejsca, pewne szczegóły wmontowane w fikcyjne sytuacje są autentyczne – reszta w zasadzie jest fikcją­. Sporo się nagoogle’owałem i stąd biorą się czasami w „Quality Time” tak szczegółowe opisy, że sprawiają wrażenie dokumentarnych. Nawet moi bliscy znajomi dziwili się i pytali: „Ty tam naprawdę byłeś? Czy to prawda?”.

Narrator „Quality Time” ma dość pokręcony życiorys. Niełatwa historia rodzinna, brzemię Holocaustu, emigracja z Polski do Szwecji, rozwód. Mimo to nie dostajemy martyrologicznej opowieści o tułaczce przez XX wiek. Jaki jest sposób twojego bohatera na radzenie sobie z rysami na biografii?

Wszyscy mamy jakieś komplikacje w życiorysach. Historia rodzinna bohatera była może przede wszystkim nijaka – bez struktury, bez stylu i bez wyraźnego charakteru. Nie jest on człowiekiem wychowanym w dobrych szkołach, w solidnej, wspierającej go rodzinie, z ojcem z fajką w fotelu, z książkami wokół. Holocaust był abstrakcją, a emigracja to taka większa przeprowadzka. Trauma narratora i moja ma źródło w poczuciu egzystencjalnej – jeżeli można tak odrobinę pretensjonalnie to nazwać – bezustannej rozpaczy i niespójnej tożsamości oraz niemożności akceptacji ról społecznych takich jak mąż czy ojciec. Wchodzenie w szybkie relacje po rozwodach i nadmiar pracy były sposobami, żeby sobie jakoś poradzić. Banalne.

„Po chuj żyć?” – to pytanie zadaje sobie ojciec twojego bohatera, a pod koniec powieści wraca ono do samego narratora. A jaka byłaby odpowiedź Jurka Sawki?

Nie tak łatwo jest umrzeć.

Rozmawiał: Joachim Polański


Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady