W miejscowościach zdrojowych tkwi znaczny nierealistyczny potencjał – wywiad z Barbarą Klicką, autorką „Zdroju”

30 kwietnia 2019


Wielokrotnie nagradzana poetka, doceniona przez krytykę m.in. za tomy „same same” oraz „Nice”, napisała swój debiut prozatorski. Powieść „Zdrój” opowiada o młodej kobiecie, która – wskutek buntu swojego ciała – znajduje się na turnusie uzdrowiskowym w Ciechocinku. Sanatorium okazuje się miejscem pełnym pułapek, rytuałów i sekretów, a bohaterka mimo wielu wysiłków nie potrafi zrozumieć reguł rządzących zdrojowym światem. Z autorką książki – Barbarą Klicką – rozmawiamy o tym, czego nie widzą recenzenci, i o poczuciu wolności, jakie daje pisanie.

Sandra Kamińska: O twoim debiucie prozatorskim napisano już bardzo wiele. Książka została namaszczona znakomitymi recenzjami od krytyków i czytelników. Czy jest coś, co w twojej opinii zostało pominięte w odbiorze książki? Jakiś aspekt, którego nikt nie zauważył, a twoim zdaniem jest ważny podczas czytania „Zdroju”?

Barbara Klicka: Zdaje mi się, że czytelnik – nawet ten teoretycznie wyspecjalizowany, zwany recenzentem, a czasem wręcz krytykiem – nie zauważył tak mniej więcej z połowy rzeczy, które autorka starała się pomieścić w tekście. (śmiech) Tylko że to chyba całe jego i moje szczęście. To, że książka żyje również poza siatką odniesień, którą dla niej skonstruowałam, wydaje mi się jej siłą, nie słabością. Dla mnie teraz najbardziej interesujące są te rzeczy, które czytające osoby znajdują w tekście „Zdroju”, mimo że ja ich tam intencjonalnie nie umieszczałam. Taka możliwość spojrzenia zupełnie obcym okiem wydaje mi się potencjalnie bardzo ciekawa i inspirująca.

A czy kiedy wielokrotnie nagradzana poetka pisze swój debiut prozatorski, to więcej w tym procesie ciekawości czy strachu? A może jeszcze zupełnie innych emocji?

Nie było tak, że pewnego dnia stanęłam na środku pokoju, czy gdzie tam się jeszcze spektakularnie staje, i powiedziałam na głos coś w rodzaju: dobra, to teraz proza. „Zdrój” od początku domagał się, żeby go pisać od lewej do prawej. Ponieważ nie było momentu decyzji, to nie mogła być ona obarczona żadnymi konkretnymi emocjami. Co nie zmienia faktu, że zawsze i w każdym gatunku piszę i ze strachem, i z ciekawością. Kluczowe wydaje mi się zachowanie odpowiednich proporcji między tymi dwoma emocjami. W przypadku „Zdroju” dodałabym do tej mikstury jeszcze znaczny wysiłek pozostawania przez długi czas w nieustannym kontakcie z tekstem. Wiersz ma to do siebie (i do mnie), że spędza się w nieprzerwanym zwarciu z nim trochę mniej czasu niż z prozą.

Na pozór historia w „Zdroju” jest prosta. Kamila, 33-letnia mieszkanka Warszawy, przyjeżdża na miesięczny turnus do sanatorium w Ciechocinku. Ale pod skórą tej opowieści jest też wiele drżenia, niepokoju, smutku. Bardzo mnie poruszyła rozpaczliwa próba dopasowania się Kamy do reguł rządzących w uzdrowisku oraz jej wyobcowanie. Dlaczego tak trudno jej się odnaleźć w tym miejscu, skoro wszyscy inni zdają się być z niego zadowoleni?

Myślę, że osoba, która wzięłaby twoje streszczenie „Zdroju” za dobrą monetę, mogłaby się poczuć po lekturze, czy ja wiem, odrobinę zdezorientowana. (śmiech) Wydaje mi się wręcz, że ktoś mógłby powiedzieć, że to w ogóle nie jest książka o turnusie i o sanatorium i też nie minąłby się z tak zwaną prawdą. A jeśli chodzi o Kamę, to trochę nie wiadomo, z jakich przyczyn ona jakoś uparcie nie może się odnaleźć w placówce. Zdaje mi się, że „Zdrój” opowiada między innymi o tym właśnie, jak bardzo by chciała i jak bardzo nie potrafi. W tym kontekście przychodzi mi do głowy tekst Manna, ale tym razem nie „Czarodziejska góra”, tylko krótkie opowiadanie pod tytułem „Tonio Kröger”. Jego główny bohater z fascynacją i zazdrością obserwuje osoby, które nazywa „błękitnookimi”, czyli właściwie takie, które są o wiele bardziej pełne werwy, czy też woli życia niż on. Wszystko co można by wziąć w tym opowiadaniu za poczucie wyższości Tonia jest, moim zdaniem, tylko kompensacją głębokiego poczucia niższości, które czuje nasz bohater. Z Kamą jest może podobnie.

Lubisz swoją główną bohaterkę? Czy Kama patrzy na świat trochę tak jak Barbara?

Tak, lubię choć zdecydowanie nie dlatego, że patrzy na świat podobnie do mnie. Sądzę, że Kama potwornie się stara. Przede wszystkim oczywiście przetrwać, dostarczyć siebie samą stosunkowo bezstratnie na drugi koniec turnusu. Ale stara się także na przykład nikogo nie ranić. W wypadku konfrontacji z placówką ta strategia skazana jest na niepowodzenie i powoduje właściwie tylko narastającą frustrację Kamy, ale czy staranie się i chęć nie zadawania bólu byłyby równie bez sensu, gdyby rzecz działa się w nieco mniej opresyjnych okolicznościach? Nie jestem przekonana.

Skąd pomysł na taką właśnie fabułę „Zdroju”? Czy to ty goniłaś pomysł na książkę napisaną prozą, czy pomysł gonił i znalazł ciebie?

Zdecydowanie: nie szukałam, sam przyszedł.

Mówią o tobie, że jesteś specjalistką od operowania słowem. Pisanie prozy potraktowałaś jako jednorazowy eksperyment, czy zadomowiłaś się w nim już na dłużej?

Jednym z powodów, dla których zajęłam się pisaniem, jest poczucie wolności, którą mi ono daje. Jasne, wiem, że ograniczają mnie na przykład gramatyka i własna wyobraźnia, ale mimo to czuję się w tej przestrzeni swobodniejsza niż w jakiejkolwiek innej. Oznacza to chyba tyle, że mam zamiar zajmować się pisaniem tak długo, jak długo będę robiła w tej dziedzinie to, na co będę miała w danym momencie ochotę. W tym sensie – wszystko się jeszcze może okazać. Oczywiście, mówiąc tak, trochę blefuję, ale i tak – stosunkowo nie bardzo. (śmiech)

„Zdrój” rozkłada temat ciała – przede wszystkim kobiecego – na części pierwsze. To wokół niego kręci się życie sanatoryjne: masowanie, nakłuwanie, kąpanie, badanie… A w tym cielesnym kosmosie pojawia się też aspekt jego uprzedmiotowienia. Czy chciałaś poprowadzić swoją narrację na tory feministyczne?

Jestem kobietą, więc mam obowiązki kobiece, prawda? (śmiech) A mówiąc serio, to tak, zdaje mi się, że przy pomocy feministycznych narzędzi krytycznych sporo można wyciągnąć ze „Zdroju”. Nie oznacza to jednak, moim zdaniem, że to jedyne kluczyki, które otwierają tę książkę.

A skąd się wziął pomysł na opisanie sanatorium jako miejsca onirycznego, tajemniczego, czasem mrocznego, a czasem odrobinę surrealistycznego? To wynik twoich własnych wspomnień czy doświadczeń, a może konkretnych lektur lub filmów?

W tak zwanych prawdziwych miejscowościach zdrojowych tkwi znaczny nierealistyczny potencjał, wierz mi. Zderzenie kiczu z medycyną uzdrowiskową, nieśpieszności przechadzających się po parkach ludzi z gorączkowością dancingów – wszystko to łączy się w niecodzienną miksturę. Ważna jest też specyfika uzdrowiskowego czasu, który dla ludzi znajdujących się poza porządkiem zdrowia i choroby – tych, którzy nie są ani w domu wczasowym, ani w szpitalu – toczy się, a właściwie kręci, w innym niż poza zdrojami rytmie. No ale nie sposób myśleć o sanatoriach poza literaturą, to jasne, więc nie da się odpowiedzieć jednoznacznie na twoje pytanie. Przygotowując się do pisania „Zdroju”, czytałam sporo tak zwanej literatury uzdrowiskowej i okołozdrowotnej, od Manna do Białoszewskiego czy Susan Sontag i myślę, że moja książeczka jest pełna śladów tych lektur.

Sanatorium określane jest jako miejsce udręki czy więzienie dla głównej bohaterki. Dzieje się w nim jednak również trochę przyjemności… Na przykład jej zmysłowy kontakt z Piotrem.

W Kamie ścierają się nieustannie dwie siły; ta związana z chorobą, z umieraniem i ta, która zwraca się do życia, związana z ciałem, z erotyką, z pragnieniem. Piotr porusza w bohaterce tę drugą strunę. Chyba dlatego, że jako jedyny z całej placówki naprawdę ma z nią jakiś kontakt. Dziwaczny, ale jednak kontakt.

Twoja twórczość obejmuje wiersze, piosenki, teksty teatralne, a teraz także prozę. Czy jest jakiś rodzaj pisania, który przychodzi ci z mniejszą lub większą trudnością? A może większą przyjemnością?

Myślę, że poezja jest nadrzędna wobec wszystkich form, którymi zdarzyło mi się do tej pory posługiwać. Za każdym razem w jakimś sensie piszę wiersz.

Rozmawiała: Sandra Kamińska
fot. Dominika Dzikowska

Tematy: , , ,

Kategoria: wywiady