Uniwersalny moralitet – wywiad z Olgierdem Świerzewskim, autorem „Mastera”

27 maja 2016

Olgierd-Swierzewski-wywiad1
Jego najnowsza powieść to ujmujący zapis egzystencji opartej na kontrastach i wyjątkowo silnych emocjach. „Master” odsłania bezkompromisową rzeczywistość korporacji, która staje się uniwersalną sceną dla wybrzmienia ludzkich pragnień. W rozmowie z Booklips.pl autor książki, Olgierd Świerzewski, opowiada o motywacjach swoich bohaterów, dzieli się poglądami na pisarstwo, a także wyjawia, jaki wpływ wywarła na niego pochwała, jaką otrzymał w młodości od Tadeusza Różewicza.

Marcin Waincetel: Bezwzględny cynik, wyrachowany gracz, intrygant. Aleks Rymer, główny bohater pańskiej najnowszej książki, jest wyrazisty, a przez to budzący kontrowersje. Czy wymienione cechy można traktować jako zalety? A może jednak wady?

Olgierd Świerzewski: Największą zagadką tej powieści jest pytanie, jak reagujemy na zło w czystej postaci, jakie reprezentuje sobą Aleks. Potępiamy je, dystansujemy się, czy też przeciwnie, czujemy, że przyciąga nas, fascynuje. Wiele mówi się o upadku autorytetów, o tym, że ludzie nie znajdują swoich liderów. Czy powodem nie jest nasza słabość do ulegania takim ludziom jak Aleks Rymer, którzy każdy autorytet próbują zbrukać, wyśmiać, podważyć?

Jestem ciekaw, na ile świat korporacyjnych konszachtów i intryg odmalowany w „Masterze” jest wynikiem pańskich osobistych doświadczeń, a na ile jedynie literacką projekcją. Z tego co wiem, zawodowo jest pan związany ze światem biznesu i finansjery?

Mówienie o „Masterze” wyłącznie w kontekście świata korporacji byłoby pewnym uproszczeniem i ucieczką od niepokojącej konstatacji, że nadal, od wieków ulegamy najbardziej podstawowym pragnieniom: władzy, bogactwa i spełnienia seksualnych żądz. „Master” to uniwersalny moralitet, a korporacja jest przestrzenią, w której dochodzi do pojedynku wartości. Dawniej były to dwory królewskie, dziś często urzędy, parlamenty, przedsiębiorstwa, a ostatnio nawet wirtualna przestrzeń Internetu, w której ludzie potrafią być równie okrutni i pozbawieni empatii jak Aleks. Wszędzie motywy są te same, zmieniają się jedynie otoczenie i metody.

Olgierd-Swierzewski-wywiad2

Co według pana jest główną siłą determinującą działania Aleksa?

Tą siłą jest lęk przed odrzuceniem. Główny bohater chce wygrywać, nie dlatego, że jest pazerny na sławę, lub pieniądze, ale dlatego, że bez nich czuje się bezbronny, pozbawiony wartości, które wyznaczałyby mu inne kierunki działania. Jest straszliwie samotny. Autorytetem nie okazali się ani ojciec, ani matka, ani ksiądz, ani nauczyciele, ani szef w firmie, którego chciał traktować jak ojca. Jedynym przewodnikiem, o którym mówi z szacunkiem, była jego pierwsza miłość, Ona. Jej odejście sprawia, że to co nazywa wolnością, jest tak naprawdę manifestem zagubionego człowieka, który woli czynić zło niż zła doświadczać.

W pańskiej poprzedniej książce, „Zapachu miasta po burzy”, niepoślednią rolę odgrywają szachy. Prywatnie także był pan związany z tą dyscypliną. Czy w życiu opłaca się ryzykować? A może podejmować metodyczne, przemyślane działania? Wszakże „Master” to bardzo złożona, nieustannie interesująca układanka.

W szachach, podobnie jak w życiu, wydaje nam się, że rozpoczynając grę, potrafimy wszystko przewidzieć, obmyślić najlepszą strategię, która jest wypadkową równych zasad i reguł, których się nauczyliśmy. Ale szybko zdajemy sobie sprawę, że to za mało. Partia szachów to rywalizacja, w której ktoś może przegrać, a remis rzadko daje satysfakcję obu stronom. W życiu, w karierze, szybko zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy poddawani ciągłym ocenom, bierzemy udział w wyścigu, czy nam się to podoba czy nie. I gdy ktoś okazuje się silniejszy lub gdy wymaga się od nas zbyt wiele, kończy się racjonalność a zaczyna blef, gra na krawędzi ryzyka, improwizacja, która przynosi czasem niezasłużony sukces lub dotkliwą porażkę.

Jedną z pasji Aleksa Rymera jest fotografia. Stara się rejestrować wszystko, co zobaczy. Wyczuwalne jest to także w pańskim pisarstwie, gdy oddaje pan koloryt codzienności. Bliski jest panu realizm w literaturze?

Podobnie jak „Zapach miasta po burzy”, „Mastera” można nazwać literaturą realistyczną, jednak w obu powieściach forma lub ukryte w niej przekazy mają charakter symboli i w tym znaczeniu odrywamy się od realizmu w kierunku poszukiwania uniwersalnej symboliki. Partia szachów w „Zapachu miasta?”, choć opisana w detalach, nie jest tylko partią szachów, tak jak tytułowy zapach nie jest wyłącznie zmysłowym doznaniem.

Olgierd-Swierzewski-wywiad3

„Master” wybrzmiewa także filozoficznym echem. Choćby w scenie spowiedzi jednego z bohaterów, który dokonuje głębokiej autorefleksji. Zadaje pytania o Boga, autorytet, pojęcie grzechu.

Jak mówiłem, „Mastera” można czytać nie jako obyczajowy thriller, ale moralitet, w którym na plan pierwszy wysuwają się najbardziej podstawowe pytania o naszą moralną i religijną kondycję. I jest to pesymistyczny obraz.

Akcja powieści rozgrywa się nie tylko w Warszawie, która dla głównego bohatera jawi się początkowo jako miejsce zesłania, ale również w multikulturowych miejscach, takich jak Nowy Jork. Dzięki temu udało się uzyskać ciekawą perspektywę dla opisania naszej współczesnej ojczyzny.

Powrót Aleksa do Warszawy po latach spędzonych za granicą pozwala mu spojrzeć na Warszawę i Polskę w inny sposób. Docenić, jak wiele się zmieniło, jak bardzo poszliśmy do przodu w tak krótkim czasie. Szkoda, że ta refleksja nie jest bardziej powszechna, że pomimo wielu błędów, przestajemy być dumni z własnych osiągnięć.

Swego czasu został pan namaszczony przez samego Tadeusza Różewicza. Była to dla pana przede wszystkim nobilitacja? A może raczej czuł pan presję?

Wówczas była to presja, której nie zdołałem udźwignąć, i zdecydowałem się porzucić pisanie. Ale zawsze wiedziałem, że jednocześnie był to w pewien sposób mistyczny znak, który sprawił, że nawet po wielu latach, w końcu musiałem wrócić do literatury. Gdyby nie tamten epizod, zapewne nie miałbym w sobie dość determinacji.

Olgierd-Swierzewski-wywiad4

Czym jest właściwie dla pana literatura? Próbą skonfrontowania się ze światem? Zrozumienia rzeczywistości? Co chce pan przez nią przekazać?

Już tego nie nazywam. Kiedy byłem młody, na wszystkie te pytania miałem odpowiedź, ale dziś nie stawiam sobie żadnych zadań związanych z pisaniem, nie wmawiam sobie, że realizuję jakąś misję lub spełniam się ambicjonalnie. Jedyne, co mogę powiedzieć o moich motywach, to potrzeba zrealizowania zadania. Skoro miałem talent, jak zauważył Różewicz, to trzeba było coś z tym zrobić, nie zabijać go ciągle w sobie, mówiąc, że nie warto, że to przynosi same rozczarowania. Niczego od pisania nie oczekuję, o nic nie rywalizuję i zdaję sobie sprawę, że nie ma w tym racjonalnego celu, ale to trochę jak w programie typu „Mam talent”, czasem trzeba zaśpiewać na scenie, a nie tylko przy zmywaniu naczyń. Wówczas uzyskuje się większy wewnętrzny spokój. Różne doświadczenia życiowe pozwalają mi swobodnie pisać o tym, co znam, z czym się spotkałem, co wpłynęło na mnie i na moje widzenie świata. Dziele się tym w literackiej formie.

Ma pan literackie autorytety? Szuka pan w ich dziełach inspiracji do własnej twórczości?

Wypracowuję swój specyficzny styl, może również z powodu techniki pisania powieści, techniki całkowicie nielinearnej, która sprawia, że jednego dnia piszę początek, a drugiego ? środek lub koniec, w zależności od tego, jak odczuwam emocje głównych bohaterów, którzy w pewien sposób nabierają w mojej wyobraźni autonomii i potrafią mnie zaskakiwać nieoczekiwanymi reakcjami czy pointami. W sumie to właśnie lubię w pracy nad powieścią najbardziej. Z pisarzy są mi niezwykle drodzy: Márquez, Joyce, Ecco, Cortázar i Camus, i oczywiście Szekspir, bez którego nie zacząłbym pisać. Ale nie tylko ich powieści lub sztuki są dla mnie szczególnie ważne. W Danii odwiedzałem dom Karen Blixen, której „Pożegnanie z Afryką” niezmiennie uważam za jedną z najmądrzejszych książek, jakie napisano.

Na zakończenie warto zapytać, jaką kolejną pana powieść będziemy mogli przeczytać po „Masterze”.

Ma tytuł „Dwanaście moich żon” i opowiada o Malcolmie Starskim, całkowitym przeciwieństwie Aleksa Rymera. Dla Malcolma wyjście z mieszkania i codzienna jazda metrem do pracy to prawdziwe wyzwanie na miarę podróży Odyseusza.

Rozmawiał: Marcin Waincetel
fot. Jacek Pióro

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady