Trzymam się prawdy, nie faktów – wywiad z Colsonem Whiteheadem

8 sierpnia 2017


„Kolej podziemna” to jedna z najgłośniejszych książek ostatnich miesięcy. Jej autor, Colson Whitehead, zgarnął już najważniejsze nagrody za oceanem: The National Book Award i Nagrodę Pulitzera. Teraz zaczyna zdobywać uznanie także europejskich gremiów: ostatnio uhonorowany został brytyjską Nagrodą im. Arthura C. Clarke’a (dla najlepszej powieści science-fiction), a do tego „Kolej…” znalazła się na tak zwanej „długiej liście” do Nagrody Bookera. Świetna wiadomość dla polskich czytelników jest taka, że Colson Whitehead odwiedzi nasz kraj już na początku grudnia. W oczekiwaniu na możliwość spotkania z autorem zachęcamy do lektury wywiadu, którego Whitehead udzielił redaktorce Booklips.pl.

Katarzyna Figiel: Pomysł na „Kolej podziemną” zrodził się już w 2000 roku. Dlaczego odłożył go pan na tak długo?

Colson Whitehead: Wiedziałem, że założenie jest dobre – zrealizowanie tego dziecięcego wyobrażenia dosłownej kolei, która pozwala głównym bohaterom poznać wiele alternatywnych Ameryk. Ale wiedziałem też, że nie jestem w stanie zrealizować tego pomysłu w wieku 30 lat. Pomyślałem, że dopiero kiedy napiszę kilka książek więcej, uda mi się ubrać tę historię w zamierzoną formułę, a także jeśli będę starszy i dojrzalszy, mogę być w stanie podjąć tę tematykę w należyty sposób. Trzy lata temu uświadomiłem sobie, że unikam tego już tak długo, że może to zaczyna być książka, której się boję – bo nie wiem, czy dam radę ją udźwignąć – a w takim razie, że to ta, nad którą powinienem pracować.

W książce wymieszał pan elementy niemal baśniowe z najczarniejszymi stronicami amerykańskiej historii. Podobny zabieg zastosowali Markus Zusak w „Złodziejce książek” czy Anthony Doerr w „Świetle, którego nie widać”. Pana książka jest kolejnym dowodem na to, że czytelnikom niezwykle podoba się ten mariaż, który moglibyśmy rozpatrywać przecież jako mezalians.

Nie myślałem o czytelniku, po prostu starałem się znaleźć właściwe narzędzie do pracy, a tym była odmiana fantasy. Gdybym napisał prostą, realistyczną historię o ucieczce niewolnika, nie mógłbym dobierać sobie różnych historycznych epizodów ani podjąć szerszej dyskusji na temat amerykańskiej historii.

Czy decyzja o pomieszaniu faktów i fikcji związana jest także z tym, że nie uważa pan historii za coś wiarygodnego, jak kiedyś pan stwierdził?

Historię piszą zwycięzcy, co oznacza, że wiele opowieści jest pomijanych w oficjalnych kronikach. Pisząc powieść, możesz robić wszystko, co tylko ci się podoba: wymyślać rzeczy i naginać fakty, tworzyć między nimi nowe połączenia. Moim motto podczas pisania było: nawet jeśli nie będę trzymać się faktów, będę trzymać się prawdy.

Słyszałam o wielu osobach (muszę przyznać, że byłam jedną z nich), które po lekturze książki szukały w różnych źródłach historycznych informacji, czy coś takiego jak kolej podziemna – ta dosłowna – istniało naprawdę, choćby na mniejszą skalę. A co z tymi, którzy nie sprawdzili? Czy nie boi się pan, że książka może trochę namieszać w odbiorze tej prawdziwej historii?

Nie. Jeśli chcesz poznać historię, przeczytaj książkę historyczną, po to właśnie są. Ale „Kolej podziemna” skłoniła wiele osób do poczytania o tym czy o innym historycznym wydarzeniu – chcieli sprawdzić fakty, o których mogli zapomnieć albo o których nie wiedzieli. To jest dla mnie zupełnie wystarczające.

W trakcie przygotowań do pisania książki z pewnością studiował pan archiwa, książki historyczne. Który z materiałów okazał się dla pana najbardziej interesujący czy inspirujący, a może najbardziej przerażający?

Nie lubię wychodzić z domu, więc szczęśliwie dla mnie wszystkie relacje dotyczące niewolnictwa zostały zdigitalizowane i można je bez problemu ściągać. W latach trzydziestych, podczas Wielkiego Kryzysu, rząd Stanów Zjednoczonych zatrudniał pisarzy do zbierania ustnych przekazów dawnych niewolników – z jednej strony żeby dać pisarzom zajęcie, z drugiej w celu zachowania tych historii przed zapomnieniem. Te opowieści były źródłem wielu niecodziennych szczegółów, które zaprowadziły mnie na niezliczoną liczbę twórczych ścieżek.

„Kolej podziemna” jest uniwersalną historią o wolności. Poznajemy Corę – główną bohaterkę książki – kiedy jest niewolnicą na plantacji bawełny. W jej postawie odnajdziemy raczej bierną akceptację sytuacji i niechęć do myślenia o własnym losie – tak samo w przypadku innych niewolników. Dopiero kiedy, po namowach, Cora ucieka z plantacji, zaczyna zastanawiać się nad takimi sprawami, jak sprawiedliwość, równość, przeznaczenie. Czy myśli pan, że ta postawa bierności była rodzajem psychologicznej samoobrony dla niewolników?

Nie powiedziałbym, że niewolnicy „zaakceptowali niewolnictwo”. Ale w kontekście podróży Cory, każdy nowy stan pozwala jej na modyfikację i rozwinięcie tego, czym jest dla niej wolność. Wyrasta na indywidualną istotę ludzką, a jej wyobrażenie, jak to jest być wolnym, zmienia się w stosunku do tego, co myślała na ten temat, mieszkając na plantacji Randallów. Wyrusza jako obiekt, czyjaś własność, a staje się człowiekiem.

Proces samouświadomienia przyspieszają książki, które Cora czyta z takim umiłowaniem. Ale prozę przeciwstawił pan poezji, która w książce jest przedstawiona jako fałszowanie rzeczywistości. Czy jest w tym odrobina pańskiego poglądu na tę kwestię?

Cora jest postacią z książki, która uważa religię i poezję jako nieszczególnie użyteczne dla jej przetrwania. Jako prawdziwa istota ludzka posiadam wiele poglądów, których nie podziela Cora, która – raz jeszcze – jest wymyśloną postacią.

Lektura „Kolei podziemnej” uzmysławia również, że eugenika czy zorganizowane masowe mordy nie były wynalazkami armii Hitlera. Ameryka ma również ciemne plamy w swojej historii. Czy myśli pan, że o tych dramatycznych wydarzeniach należy przypominać, by ciągle stanowiły swego rodzaju naukę?

Bardzo ważne jest poznanie historii własnego kraju, niezależnie od tego, gdzie się żyje. I równie ważne, by odzyskiwać zagubione historie – te, o których nie uczymy się w takim stopniu, w jakim na to zasługują.

„Kolei podziemna” jest także książką o nadziei. Pozwala uwierzyć, że niezależnie od tego, co się wydarzyło, człowiek ma szansę zmienić swoje życie – nie trzeba biernie brać tego, co przynosi los. Co było pana głównym przesłaniem dla czytelnika: nadzieja czy pamięć o okrucieństwie przeszłości?

Nie można myśleć o tym, jak to zostanie odebrane. Wszystko, co możesz zrobić, to jak najlepiej zrealizować to, co sobie założyłeś na początku. Zarówno nadzieja, jak i okrucieństwo są elementami ludzkiego doświadczenia, a w kontekście niewolnictwa elementami integralnymi.

Wyobrażam sobie, że w trakcie pisania autor musi zmierzyć się, a może i przemyśleć na nowo wiele z tego, co wie i w co wierzy. Co „Kolej podziemna” zmieniła w pańskim spojrzeniu na świat?

Nie sądzę, żeby moje wyobrażenie na temat świata się zmieniło, ale jestem zaskoczony, z jak dobrym przyjęciem ta historia spotkała się w tak wielu krajach. Dynamika pomiędzy ciemiężcą a ciemiężonymi, władcą i poddanym napędza większą część historii ludzkości – tak różne kraje mogą odnaleźć wiele punktów odniesienia w ich własnej historii.

Dziękuję za rozmowę i serdecznie gratuluję zdobycia Nagrody Pulitzera i The National Book Award.

Dziękuję.

Rozmawiała: Katarzyna Figiel

Tematy: , , , ,

Kategoria: wywiady