Trzeba być bardziej upartym niż biała kartka papieru ? o sztuce pisarskiej mówi Jaume Cabré

8 września 2014

jaume-cabre-pisarstwo-1
Kataloński pisarz okrzyknięty mistrzem literatury europejskiej zdradza nam tajemnice swojego warsztatu pracy. Obecnie udało mu się skończyć trzecią książkę eseistyczną, która zawiera refleksje na temat sztuki pisarskiej i czytelniczej, ale już teraz niektórymi przemyśleniami w niej zawartymi dzieli się z czytelnikami Booklips.pl.

Milena Buszkiewicz: W jakim wieku zaczął pan tworzyć literaturę? Czy towarzyszył temu jakiś specjalny moment? Co pana do tego zmotywowało?

Jaume Cabré: O ile dobrze pamiętam, w wieku osiemnastu czy dwudziestu lat zdałem sobie sprawę, że pisząc, można tworzyć nowe światy. Ale też natychmiast zorientowałem się, jakie to trudne. Jednym z powodów, które mnie zmotywowały do pisania, było mocne wrażenie, jakie zrobiła na mnie jakaś książka, i chciałem sam spróbować, jak to działa; czy potrafię stworzyć coś, co wywrze podobny efekt. (Zawsze byłem optymistą!)

Jak przebiegało wydanie pana pierwszej publikacji? Czy wspomina pan tę książkę dobrze, czy wolałby pan schować ją dziś głęboko w szafie?

To był zbiór opowiadań, do którego lepiej nie wracać. Jest się pisarzem przez całe życie, a z tego wynika, że człowiek uczy się pisać, pisząc. Całe życie pisarza to nauka na własnych błędach. Nic w tym dziwnego, że pierwsze utwory autor traktuje jako produkt niedojrzały i niedoskonały.

Z drugiej strony, nie jestem dobrym sędzią własnej twórczości, bo nie mam zwyczaju czytać własnych książek po ich publikacji, więc w zasadzie pamiętam tylko lata pracy, kiedy książka dopiero dojrzewała. Pisząc, żyję teraźniejszością.

Jak wygląda pana dzień jako pisarza?

Teraz, kiedy zajmuję się tylko pisaniem, mój dzień jest pasjonujący. Zaczynam o dziewiątej rano, robię sobie przerwę na obiad i po południu znów wracam do pracy, czasem do wieczora. Pozostały czas spędzam na czytaniu… Wiele się w moim życiu nie dzieje, poza pracą, wysiłkiem, wytrwałością… Bardzo to nużące, ale taką pracę sobie wybrałem. A przede wszystkim nie ma w tym nic spektakularnego.

Czy tworzy pan regularnie dzień w dzień, czy też wybrał pan inną metodę pracy?

Kiedy musiałem zajmować się wieloma sprawami, żeby wspólnie z żoną zarabiać na utrzymanie rodziny, zazdrościłem pisarzom, którzy mogą zajmować się tylko pisaniem. Teraz, kiedy mogę się temu poświęcić całkowicie, nie mogę przegapić okazji! Dlatego pracuję, ile tylko zdołam.

Pisze pan ręcznie, czy korzysta z komputera? Co jest dla pana wygodniejsze?

Ręcznie, na komputerze, robiąc ręczne poprawki na wydruku, i znów na komputerze… To zależy od nastroju. A tymczasem wszystko piętrzy się na biurku. Jak na polu bitwy.

jaume-cabre-pisarstwo-2

Skąd czerpie pan inspiracje do książek?

Nie wiem. Chyba głównie z potrzeby pisania. Jeśli przez parę dni nie biorę pióra do ręki, zaczynam się denerwować. Wtedy muszę zacząć pisać. Inspiracja nie przychodzi od razu. Trzeba być bardziej upartym niż biała kartka papieru.

Uwrażliwia mnie czytanie, słuchanie muzyki, wsłuchiwanie się w przyrodę, ale pomysły powstają w efekcie ciężkiej pracy przy biurku, pod warunkiem, że panuje na nim względny porządek… Z surowcem pracy intelektualnej jest tak jak z surowcem zajęć manualnych: trzeba nad nim pracować, oswoić go, nadać mu kształt, poddawać próbom, przymierzać… A od czasu do czasu pojawia się pewność: „Tak, to jest dobre, to mi się przyda”. I już mogę coś włączyć do całości, nad którą pracuję.

Oprócz powieści pisze pan również scenariusze do filmów i seriali. Jak bardzo różni się taka praca od przygotowań do napisania książki? Czy którąś z tych form pracy lubi pan bardziej od innych?

Teraz już nie piszę scenariuszy do filmów i seriali. W czasie, gdy się tym zajmowałem, mogłem spokojnie z tej pracy utrzymać rodzinę, ale to zajęcie bardzo absorbujące. Przydało się jako trening w sztuce narracji i szybkiego znajdowania rozwiązań. Polega na stwarzaniu światów, klimatów, postaci, budowaniu narracji… Ale w odróżnieniu od literatury polega na dużym napięciu i pośpiechu. Trzeba też kierować zespołem profesjonalistów, z którymi się współpracuje, co jest dodatkowym obciążeniem. Natomiast w literaturze to ja ustalam sobie tempo, bo sam pracuję. Nawet wydawca nie może mi dyktować, kiedy mam skończyć książkę; więcej, nie zgadzam się na żadnego rodzaju presję, a wydawnictwo to akceptuje bez problemu. Nie mam nic przeciwko narracji audiowizualnej, ale wolę literaturę.

Często pisarze czują dyskomfort podczas kontaktów z mediami, spotkań promocyjnych, podpisywania tysięcy książek. Jak pan się czuje w takich sytuacjach?

Wszystkie te sytuacje to część mojej pracy i muszę się z tym liczyć, na przykład teraz, kiedy odpowiadam na pani pytania. Rozumiem, że skoro wydawca ryzykuje, inwestując pieniądze (a czasem i swój prestiż), publikując moją książkę, ja również powinienem się zaangażować, w granicach zdrowego rozsądku. Gorzej, gdy akcja promocyjna nie ma końca. Wtedy uruchamia się instynkt samozachowawczy, bo nie jestem „public relations”, tylko pisarzem. Staram się zawsze odnosić do dziennikarzy z uwagą i szacunkiem; bardzo często zadają mi pytania, które skłaniają do przemyśleń i wnoszą coś nowego. Tak samo traktuję czytelników, w bezpośrednim kontakcie, jeśli tylko mają ochotę podzielić się uwagami: dowiaduję się od nich ciekawych rzeczy. Ale w którymś momencie trzeba powiedzieć „dość” ? wracam do domu, żeby pisać. Wydawcy na ogół podchodzą do tego ze zrozumieniem.

Czy pracuje pan obecnie nad jakąś książką?

Tak. Ale upłynie jeszcze sporo czasu, zanim osiągnie właściwy ton. Natomiast w dziedzinie eseistyki udało mi się skończyć trzecią książkę, refleksję na temat sztuki pisarskiej i czytelniczej, która ukaże się najprawdopodobniej w styczniu.

Ukończył pan filologię katalońską, obecnie pracuje jako wykładowca. Czy zdarza się panu przeczytać doskonałą pracę studenta i wiedzieć, że tak, to będzie kolejny wspaniały pisarz?

Tak. I zapewniam panią, że to prawdziwa radość.

Myślę, że nauczyciel zawsze oczekuje, że jego uczeń się wyróżni, że wzniesie się wysoko o własnych siłach… Ten rodzaj satysfakcji zarezerwowany jest dla nauczycieli, dla pedagogów: radość z wysokich lotów kogoś, kogo się nauczyło fruwać, a później się podziwia, jak się wznosi coraz wyżej, poza zasięgiem mistrza, bo okazał się od niego lepszy, mądrzejszy.

Przepytywała: Milena Buszkiewicz
Przełożyła: Anna Sawicka

wyznaje-glosy-pamano

fot. Albert Alcántara

Tematy: , , , ,

Kategoria: wywiady