To, co stanie się między 15 a 25 rokiem życia, ukształtuje nas na zawsze – wywiad z Nicolą Rayner, autorką „Dziewczyny, którą znałaś”
Nicola Rayner urodziła się w południowej Walii i pracuje jako niezależna dziennikarka. „Dziewczyna, którą znałaś” to jej debiut. Thriller opowiadający o zaginionej dziewczynie w subtelny sposób porusza temat przemocy wobec kobiet. Powieść od miesiąca króluje w Polsce na listach bestsellerów. Z autorką rozmawiamy o osobistych doświadczeniach, które doprowadziły do powstania książki, ludzkiej naturze oraz znaczeniu poważnego traktowania przestępstw seksualnych popełnianych na uniwersytetach.
Kiedy zaczęłaś pisać „Dziewczynę, którą znałaś”?
Ta historia żyła we mnie od bardzo dawna. Zaczęłam ją spisywać pod koniec 2010 roku. Pracowałam wtedy jako redaktor w gazecie, więc moje pisanie było bardzo fragmentaryczne – pisałam w weekendy, w przerwach na lunch albo na telefonie podczas podróży.
Do napisania książki zainspirowało cię jakieś konkretne zdarzenie?
Ciężko mówić o jednej inspiracji, na pewno było tego dużo więcej. Duży wpływ na książkę musiał mieć fakt, że kiedy miałam 20 lat, prawie porwano mnie na lotnisku w Buenos Aires. To sprawiło, że zaczęłam myśleć o tym, jak ludzie znikają bez śladu, jak zostawiają swoich bliskich. Dużo myślałam też o tym, jak kobietom odbiera się siłę, prawo głosu, co mogłam zaobserwować chociażby u siebie na uniwersytecie.
Źle wspominasz swój czas na uniwersytecie?
Mam co do tych wspomnień mieszane uczucia. Z jednej strony jestem wdzięczna za wszystkie możliwości, które to miejsce przede mną stworzyło. Z drugiej strony, czytając tę książkę można się domyślić, że nie byłam jako studentka najszczęśliwszą osobą na świecie. Byłam trochę zagubiona, niepewna, nie wiedziałam jeszcze do końca kim jestem. Jak się okazało, bardzo rywalizujące ze sobą, męskie, mocno pijące środowisko nie było chyba najlepszym miejscem do odkrywania swojej tożsamości. Czasem chciałabym móc tam wrócić i tym razem zrobić wszystko inaczej.
Miasteczko uniwersyteckie St Anthony’s z twojej książki odzwierciedla tamto miejsce?
Jestem przekonana, że St Anthony’s musi mieć w sobie dużo z mojego własnego doświadczenia, ale też fabuła książki jest całkowicie zmyślona i nie chciałabym aby ta książka była odczytywana jako moje wspomnienia.
Bohaterowie „Dziewczyny, którą znałaś” to postaci, które utknęły w przeszłości. Nieustannie powracają do swoich studenckich lat. Myślisz, że to taki okres, do którego wraca się potem całe życie?
Tak, to możliwe. Niektórzy mają szczególną tendencję do życia przeszłością. Prawdopodobnie dzieje się tak, kiedy pewne sprawy sprzed lat nigdy nie zostały rozwiązane. Już po zakończeniu powieści czytałam o efekcie reminiscencji. Okazuje się, że z perspektywy całego życia najlepiej pamiętamy okres między 15 a 25 rokiem życia. Myślę, że to dlatego, że wtedy większość rzeczy robimy po raz pierwszy – zakochujemy się, przechodzimy przez traumatyczne zerwanie, czy idziemy do pierwszej pracy. I, jeśli wydarzy się wtedy coś złego, to może zostać w nas na zawsze. W mojej książce spotyka to dwie bohaterki. To jeden z powodów, dla których uważam, że napaści seksualne na uniwersytecie powinny być traktowane bardzo poważnie. To, co stanie ci się w tym wieku, prawdopodobnie ukształtuje na zawsze to, kim będziesz.
Pisząc książkę, myślałaś o ruchu #metoo? Chciałaś zachęcić kobiety do mówienia głośno o tym, co je spotkało?
Zaczęłam pisać książkę w 2010 roku, jeszcze zanim ruch #metoo zyskał taką popularność w związku z zarzutami przeciwko Harveyowi Weinsteinowi. Ciekawe było obserwować, jak rozwija się ten ruch. Niektóre sceny dopisywałam później pod wpływem tamtych wydarzeń. Ogromnie mnie cieszy, że nowe pokolenie mówi głośno o rzeczach, na które zgadzaliśmy się zbyt długo, a które są całkowicie nieakceptowalne. Mówienie o tym jest niesamowicie ważne i nie tylko między sobą, ale też ze swoim synem, bratem, mężem.
Z książki wysuwa się przerażająca refleksja – ludzie, którzy są dobrzy, kochani, troskliwi dla jednych, mogą być także okrutni i krzywdzić innych. Myślisz, że wszyscy nosimy w sobie pierwiastek zła?
W jakimś stopniu wszyscy mamy na pewno swoją mroczną stronę. Będąc świadkiem brutalnej napaści (byłam bliskim świadkiem takiego zdarzenia i też sama zostałam kiedyś zaatakowana), wiem już, że jestem w stanie się obronić. W ostatnim czasie widzieliśmy wystarczająco dużo przypadków, w których uwielbiane osoby publiczne zostały uznane winnymi okropnych rzeczy. Bardzo trudno jest zrozumieć, jak to możliwe, żeby ktoś uroczy i czarujący mógł dopuścić się czegoś takiego. To się po prostu nie mieści w głowie. Ale nie uważam, żebyśmy pod tym kątem wszyscy byli tacy sami. Niektórzy mają w sobie więcej tego „złego” pierwiastka.
Thrillery wydają się szczególnie trudne do napisania – zazwyczaj mają najbardziej złożoną fabułę ze wszystkich gatunków – wszystkie elementy historii muszą na koniec złożyć się w całość, wszystkie tajemnice muszą zostać wyjaśnione. Dlaczego zdecydowałaś się na ten gatunek?
Zawsze uwielbiałam czytać thrillery i rozwiązywać zagadki, więc to było dla mnie naturalne, że taką książkę sama będę chciała napisać. Moje ulubione powieści to te, które nie tylko trzymają w napięciu, ale też są świetnie napisane. To prawda, że ten gatunek stanowi wyzwanie. Zdarzało mi się kluczyć, ostatecznie jednak udało mi się zapanować nad fabułą.
Czy premiera tej książki zmieniła w jakiś sposób twoje życie?
Zdecydowanie. Pozwoliła mi na spędzenie o wiele większej ilości czasu pisząc, a to dla mnie wszystko. Poznałam wspaniałych ludzi – agentów, redaktorów, innych pisarzy. To była także wspaniała okazja do podróży i spotkań z czytelnikami z całego świata. Trudno też oddać słowami to uczucie, kiedy po 10 latach pisania trzyma się w ręku swoją pierwszą książkę.
W Polsce książka okazała się ogromnym sukcesem. Od ponad miesiąca króluje na listach bestsellerów. Spodziewałaś się międzynarodowej kariery?
Ogromnie mnie cieszy tak ciepłe przyjęcie ze strony polskich czytelników. „Dziewczyna…” na ten moment została przetłumaczona na włoski, duński, norweski i polski. Spotkało mnie mnóstwo ciepłych reakcji z całego świata. To dla mnie bardzo ciekawe, patrzeć, jak jest na różne sposoby prezentowana, jak interpretacja wpływa chociażby na okładkę książki.
Nad czym teraz pracujesz?
Piszę thriller, którego bohaterka znowu będzie ogarnięta swego rodzaju obsesją. W tym przypadku nie wiadomo jednak, czy to ona jest w niebezpieczeństwie, czy sama nim jest. Sprawia mi to straszną frajdę.
Rozmawiała: Joanna Andruszko
fot. Joseph Paxton
Kategoria: wywiady