Ta książka traktuje o potędze życia, a nie śmierci ? wywiad z Guillermem Arriagą, autorem „Dzikiego”

14 grudnia 2018


Guillerma Arriagę znaliśmy do tej pory w Polsce głównie z dokonań filmowych ? jako scenarzystę współpracującego z Alejandrem Gonzálezem I?árritu („Amores perros”, „21 gramów” czy „Babel”) i Tommym Lee Jonesem („Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”) oraz reżysera („Granice miłości”) ? ale autor jest też jednym z czołowych współczesnych pisarzy meksykańskich. Nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się jego najnowsza książka, której poświęcił ponad pięć lat swojego życia. „Dziki” to brawurowa i oryginalna powieść o siedemnastolatku, który w krótkim czasie traci wszystkich swoich bliskich. By uchronić się przed rozpaczą, chłopak postanawia przygarnąć wilka. Zwierzę ma nie mniej tragiczną i poplątaną historię niż jego właściciel. To właśnie ta powieść jest tematem naszej rozmowy z autorem.

Paulina Janota: The Beatles czy Jimi Hendrix?

Guillermo Arriaga: Jimi Hendrix. Jego muzyka wywarła na mnie wpływ. Mogę powiedzieć, że wpłynęła na moją twórczość. Jego nieskrępowanie w tworzeniu nowych riffów i chęć przekraczania granic wiele mnie nauczyły, gdy miałem 12 lat.

Główny bohater pana najnowszej książki, siedemnastoletni Juan, po stracie wszystkich bliskich przygarnia wilka, ratując go tym samym przed uśpieniem. Jaką rolę odgrywa to zwierzę w powieści i życiu Juana?

To żadna metafora. Wilki w powieści wzięły się z moich osobistych doświadczeń. Mój sąsiad miał kiedyś wilczaka. To było bardzo spokojne zwierzę, ale o imponujących rozmiarach, zdolne kogoś zabić bez najmniejszych problemów. Z kolei moja rodzina posiadała szalonego kundla, który wabił się Cofi (na nim wzorowałem psa z „Amores perros”). Był przerażający, dziki i nie do poskromienia. Chciałem więc opowiedzieć historię ich obu, zarówno wilczaka, jak i mojego niebywale szalonego psa (którego bardzo kochałem).

Zastanawiam się, czy Juana można zakwalifikować jako bohatera tragicznego ? tragicznego w rozumieniu antycznego dramatu. Z tą różnicą, że pana bohater jednak „nie przegrywa” z losem.

Starożytni greccy dramatopisarze wywarli na mnie silny wpływ. Kiedy chodziłem do siódmej klasy, teatr był naszym przedmiotem obowiązkowym. Od dwunastego roku życia musiałem czytać, odgrywać, produkować i reżyserować sztuki Sofoklesa, Eurypidesa i Ajschylosa. Spodobało mi się to, że w ich dramatach wiele się działo, podobnie jak w moim życiu. Z kolei na przykład Ibsen był dla mnie daleki (a za to całkiem bliski niektórym moim kolegom ze szkoły). Tak więc tragedia jako gatunek dramaturgiczny była dla mnie dużą inspiracją.

Stąd też Juan Guillermo musi doświadczyć okropnych przeżyć, które są spowodowane nietolerancją i moralizatorskimi poglądami niektórych sąsiadów. Nie przegrywa, bo jest to opowieść o przetrwaniu, o tym, że miłość i przyjaźń, a przede wszystkim determinacja, aby iść dalej, pomagają znaleźć światło po bardzo mrocznych przejściach.

Czy można doszukiwać się podobieństwa między Juanem a Amarukiem? Momentami miałam wrażenie, że te dwie historie dzieją się jednocześnie i dotyczą tej samej osoby.

Nie miałem pomysłu na historię Amaruka. Muszę wyznać, że nigdy nie wiem, o czym będą moje powieści. Po prostu siadam i piszę. Cokolwiek przytrafi mi się danego dnia, przenika do książki. Nie wiem, skąd wziął się w mojej głowie Amaruk. Nagle pisałem o nim, nie mając pojęcia, kim był, czego chciał i skąd przybywał. Naprawdę trudno mi powiedzieć, czy Amaruk i Juan Guillermo są w jakiś sposób powiązani. Jedyne więzi między tymi dwoma postaciami mogła zrodzić moja podświadomość, racjonalnie nie mogę niczego takiego potwierdzić.

Czytelnikowi łatwiej jest sobie wyobrazić osamotniony i naznaczony bólem świat Juana dzięki zapisowi jego uczuć i emocji. Czy zapis ten można potraktować jako swego rodzaju swobodny strumień świadomości?

Kiedy piszesz w pierwszej osobie, prędzej czy później pojawia się strumień świadomości. Zawsze staram się pisać, czy to filmy, czy powieści, tak aby były możliwie najbliższe temu, jak w prawdziwym życiu opowiadamy historie: nieliniowo, chaotycznie i nieokiełznanie. Samotny nastolatek, którego cała rodzina zmarła, z pewnością wyraziłby swoje uczucia i emocje właśnie w taki sposób.

Czym jest etymologia zdarzeń, która pojawia się na kartach powieści? Pomostem łączącym powieściowe światy?

Uwielbiam etymologię. Badanie źródeł słów pozwala zrozumieć potężne znaczenie światów, które za nimi się kryją. Niektóre słowa ulegają erozji z powodu ich powszechnego, wyświechtanego użycia. Potem wracamy do ich pierwotnego znaczenia i wszystko się zmienia. Juana Guillermo, podobnie jak jego brat i rodzice, ma obsesję na punkcie kultury i literatury. Kultura pomaga mu zrozumieć tę ogromną falę śmierci, która go zalewa. W tym przypadku słowa są ratunkiem, kawałkiem drewna na środku oceanu, które taki rozbitek jak on może chwycić, aby nie utopić się w ciemnych wodach.

Każdy rozdział zaczyna się pewnego rodzaju wstawką antropologiczną ? mitem, przypowieścią, czy też odkryciem mniej lub bardziej naukowym. Sprawia to, że brutalna historia, z którą mierzy się czytelnik, przybiera znamiona realizmu magicznego.

Konstruowałem te wstawki antropologiczne jako wstęp do tego, co nadchodzi. Na przykład powieść opisuje życie doktora Johna Huntera tuż przed tym, zanim spróbuje wykraść płód ze swojej szkoły. Dlaczego coś takiego? Byłem tak zagubiony, opowiadając tę historię, że wstałem i zacząłem chodzić po mojej bibliotece. Zatrzymałem się w dziale antropologicznym i wziąłem losowo książkę. Otworzyłem ją i przeczytałem losowy fragment. To pokierowało mnie do następnej części historii.

Osobiście nie zamierzałem wchodzić w realizm magiczny. Po prostu chciałem, aby doświadczenia ludzkości stanowiły analogię do tego, co działo się w życiu bohaterów.

Widzę wiele podobieństw między „Dzikim” a „Amores peross”. Na ile te dwa dzieła są ze sobą powiązane?

Pochodzą z tego samego miejsca: Unidad Modelo, gdzie dorastałem. Oba mają związek z moim życiem, z moim psem, z moim otoczeniem. I tu mnie masz.

„Dziki” to książka, w której czytelnik głównie obcuje z przemocą, śmiercią i niesprawiedliwością. Ale przychodzi mu się również mierzyć z miłością, albo raczej jej ciężarem.

To historia o miłości, jak większość w mojej twórczości. Miłości nie w ckliwym znaczeniu, jak zazwyczaj się tego określenia używa, ale miłości jako realnej możliwości na przezwyciężenie tego, co najgorsze: śmierci, rozpaczy, smutku, samotności. Również o miłości we wszystkich jej formach: o przyjaźni, miłości romantycznej, rodzicielskiej, braterskiej. Tak więc, jeśli ktoś pyta mnie o główny temat tej powieści, to odpowiadam: miłość.

Zapewne dlatego zakończenie książki było inne niż się spodziewałam. Zabrakło mi w nim… smutku.

Życie jest potężniejsze niż śmierć. Istnieją tysiące przykładów ludzi, którzy znaleźli się w okropnych i tragicznych okolicznościach, ale stawiają im opór, znajdują nadzieję i szczęście. Ta książka traktuje o potędze życia, a nie śmierci.

Rozmawiała: Paulina Janota
Tłumaczenie: Artur Maszota
fot. Penguin Random House Espa?a

Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady