Potrzebujemy dobrych wzorów i jestem dumna, że mój ojciec może być jednym z nich – wywiad z Eleonorą Szafran o książce „Mistrz”
Z Eleonorą Szafran, córką Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego i autorką książki „Mistrz”, przygotowanej na podstawie notatek ojca, rozmawiamy o życiu w cieniu legendy, mierzeniu się z traumą obozowych wspomnień oraz filmowej opowieści o „Teddym”, która właśnie trafiła do kin.
Mariusz Wojteczek: Trudno się mierzyć z legendą własnego rodzica? Zwłaszcza tak naznaczoną cierpieniem, jak w przypadku „Teddy’ego” Pietrzykowskiego?
Eleonora Szafran: Żadnej ze współczesnych osób nie uda się zmierzyć z tragedią i traumą więźniów Auschwitz. Nie jestem w tym odosobniona i nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak trudne to było dla ojca. Natomiast na podstawie jego notatek – wspomnień próbuję ukazać jego los w książce „Mistrz. Tadeusz 'Teddy’ Pietrzykowski”.
Poznajemy Pietrzykowskiego jako boksera, bohatera i symbol niezłomności, ale też człowieka zagubionego, naznaczonego bolesnymi bliznami z przeszłości. Nie idealizuje pani ojca, lecz jest zupełnie szczera.
Szczerość przekazał w notatkach w swoim brulionie. Mnie również nie pozostało nic innego, jak przekazać tę jego szczerość i otwartość na innych ludzi.
Czy podzielenie się wspomnieniami ojca ze światem było w jakimś stopniu dla pani wyzwaniem?
To było marzenie mojego taty, aby świat dowiedział się o jego losach. Po jego śmierci stało się to również moim marzeniem. Nie było trudno podzielić się jego losami, ponieważ wiem, że jego osoba może być przykładem dla współczesnych młodych ludzi.
Potrzebujemy takich symboli – przykładów niezłomności i odwagi, pokazujących, że potrafimy się nie poddawać, nawet w obliczu najgorszych doświadczeń?
Potrzebujemy wielu dobrych wzorów i dumna jestem, że mój ojciec może być jednym z nich. Jeśli jego losy zainspirują do pozytywnych działań współczesne mi osoby, to znaczy, że było warto i że ojciec nie cierpiał na darmo.
Czym ta książka jest dla pani? Formą dopełnienia ojcowskiego testamentu? Daniem świadectwa jego heroizmu? A może pokazaniem go szerzej niż tylko przez pryzmat obozowej, bokserskiej kariery?
Wszystkim, co pan wymienił, a jeszcze dodatkowo jest kontynuacją wyjątkowej więzi córki z ojcem, która nie zerwała się po jego śmierci.
A jak ocenia pani film w reżyserii Macieja Barczewskiego? Jak wypada odtwórca głównej roli – Piotr Głowacki?
Nie mogę obiektywnie ocenić filmu, bo jestem emocjonalnie związana z tematem. Natomiast jako widz podziwiam kreację aktorską pana Piotra Głowackiego i muzykę, która towarzyszy doskonałym obrazom pana Płóciennika. Jestem pod wrażeniem scenografii, rekwizytów, pasiaków… przybliżają mi klimat tamtych dni.
Nie bała się pani, że połączenie dramatu sportowego (w którego konstrukcję fabularną jest niejako wpisany finalny triumf) z grozą obozowej rzeczywistości sprawi, że historia zostanie zbyt mocno spłycona niczym w hollywoodzkim widowisku?
Oczywiście, że się bałam, ale film jest inspirowany losem mojego ojca, nie przedstawia zaś dokładnie jego historii. Na ile twórcom filmu to się udało, widz musi ocenić sam. Dlatego serdecznie zapraszam do kin, i do przeczytania mojej książki.
Być, to być najlepszym – tak pisał Tadeusz Pietrzykowski. Czy pani zdaniem to motto dobrze go określa? Podziela je pani?
Doskonale ukazuje, jak wspaniale uczył mnie o życiu oraz wpajał to motto swoim uczniom i wychowankom. To motywacja do pracy nad sobą i ciągłego doskonalenia swojej osobowości. Tato do ostatnich dni był aktywny i poświęcił się swoim pasjom i innym ludziom, w tym upamiętnieniu historii Auschwitz.
Rozmawiał: Mariusz Wojteczek
fot. główna: Wikimedia Commons, archiwum prywatne Eleonory Szafran
Kategoria: wywiady