Pomimo obaw, czy podołam, zawsze dokonuje się cud ? wywiad z Jaume Cabré z okazji polskiej premiery „Agonii dźwięków”
Dzięki wydawnictwu Marginesy polscy czytelnicy mogą zapoznać się z piątą już książką Jaume Cabrégo. „Agonia dźwięków” opowiada historię brata Junoy, zakonnika, wrażliwego artysty, który trafia jako spowiednik do zakonu mniszek klauzurowych o wyjątkowo surowej regule. W zetknięciu z panującymi tam zasadami, przybysz nie potrafi się odnaleźć i popada w konflikt z siostrą przełożoną. Ta opowieść o niespełnieniu, samotności, mocy sztuki i o tym, że „życie jest więcej warte niż pokuta”, jest głównym tematem rozmowy z autorem.
Magdalena Śniecińska: Właśnie w Katalonii ukazał się zbiór pana opowiadań ? to pierwsza nowa książka dla dorosłych czytelników po sześciu latach, od czasów premiery „Wyznaję”. Jak powraca się z nową książką po takim czasie? Na pewno dał się pan stęsknić czytelnikom?
Jaume Cabré: Owszem, czytelnikom mogło się dłużyć, ale ja po ostatniej powieści nie spocząłem na laurach. Kiedy skończyłem „Wyznaję”, potrzebowałem nabrać dystansu, pomyśleć o czymś innym. Dwa lata zajęło mi przygotowanie eseju „Les incerteses” („Wątpliwości”). To już trzecia książka tego rodzaju w moim dorobku, tym razem poświęcona różnym aspektom twórczości literackiej i artystycznej. Dzięki niej mogłem odreagować kilkuletnie napięcie, towarzyszące tworzeniu długiej, skomplikowanej powieści. Mogłem się przewietrzyć. A w międzyczasie napisałem opowiadanie dla najstarszego wnuka, „En Pere i el bosc” („Piotruś i las”), pięknie ilustrowane. Teraz przygotowuję książeczkę dla drugiej wnuczki i muszę stwierdzić, po obejrzeniu projektu graficznego, że to też będzie piękna bajka… A mniej więcej za rok znów będzie trzeba wrócić do literatury dziecięcej, bo kilka miesięcy temu przyszła na świat kolejna wnuczka… Nie dają mi odpocząć! (śmiech) Czytelnik kataloński mógł więc poznać te wszystkie tytuły. Natomiast „Quan arriba la penombra” („Kiedy nadchodzi półmrok”) to zbiór opowiadań, nad którym zacząłem pracować w 2012 roku i zakończyłem w 2016. Ukazał się teraz, również w przekładzie na hiszpański. Mam też parę innych pomysłów…
Polscy czytelnicy są w lepszej sytuacji niż katalońscy, choć nowy tom opowiadań poznają dopiero w przyszłym roku. Co roku ukazuje się u nas jedna z pana poprzednich książek ? tym razem jest to „Agonia dźwięków” – książka była opublikowana w Katalonii w 1984 roku, a jednak w żaden sposób nie traci na aktualności. Co jest jej siłą?
Co jest jej siłą? Może to, że podjąłem trudne wyzwanie. Mówienie o zakonnicach i zakonnikach wydaje się nudne, bo co w ich życiu może być ciekawego? A jednak lata, które poświęciłem na pisanie „Agonii dźwięków” okazały się pasjonujące, od kiedy stałem się przyjacielem (lub wrogiem) wszystkich tych mniszek, które zamieszkały na moim biurku. To samo dotyczy brata Junoya, kapelana i spowiednika, człowieka pełnego wad i ograniczeń, niepozbawionego zalet, w którym od razu się zakochałem. Jego konfrontacja z matką przełożoną, konflikt między tolerancją a nietolerancją, pochłonęły mnie na kilka lat, podczas których powstawała książka.
Wspominał pan kiedyś podczas wieczoru autorskiego, że bohaterowie książek do pana przychodzą, nie dają spokoju i często sami decydują, jak potoczy się ich historia. Jak to było w przypadku „Agonii dźwięków”? Skąd wziął się pomysł na napisanie tej książki?
Wszystko zaczęło się od gestu. Wyobraziłem sobie scenę (trudną do wyrażenia w słowach), która natychmiast mnie zafascynowała: zobaczyłem dwa cienie w ciemnościach, obleczone w habity… Pomyślałem o dwóch silnych charakterach, którym fakt, że noszą zakonny strój, nie przeszkadza szczerze się nienawidzić. Spróbowałem opisać to uczucie, wyobrazić sobie sytuacje z udziałem tych postaci… Zapełniłem wiele stron, ale ciągle nie miałem pewności, czy to dobry materiał na powieść. Aż pewnego dnia, podczas wycieczki do Tinença de Benifassar, w regionie Walencji, zobaczyłem z daleka „mój” klasztor, pod wezwaniem Matki Bożej z Benifass?. Kiedyś należał do zakonu cystersów. Został ufundowany przez słynne opactwo w Poblet. Obecnie przebywa w nim niewielkie grono kartuzek. To wywołało całą lawinę skojarzeń, bo „mój klasztor”, przynajmniej z daleka, był mniej więcej taki, jakiego potrzebowałem! Teraz, kiedy piszę te słowa, mam przed sobą fotografię Santa Maria de Benifass?… Tak więc postanowiłem zostać Ojcem Fundatorem nowego chrześcijańskiego zakonu, odnogi czy odłamu zakonu trapistów. Zgromadzenie trapistów to inaczej Zakon Cysterski Ściślejszej Obserwancji, a ja na użytek powieści założyłem Zakon Cysterski Ściślejszej Obserwancji w Całkowitym Ubóstwie. Często odwiedzali mnie nocami brat Junoy i matka Dorotea, żeby wziąć mnie na świadka swoich kłótni, w których ujawniały się ciemne strony ich osobowości. Z tych odwiedzin mogłem wysnuć wiele możliwych wątków, znakomity materiał na przyszłą książkę. No cóż, wiele zawdzięczam wspaniałomyślności moich postaci…
Zasady obowiązujące w zakonie klauzurowym w klasztorze La Rapita są niezwykle surowe. Czy może pan opowiedzieć, jak wygląda życie w tym miejscu i skąd czerpał pan informacje na ten temat?
Dużo czytałem i zasięgałem opinii osób kompetentnych. Podstawowym źródłem, na podstawie którego można sobie wiele uzmysłowić, jest „Reguła” świętego Benedykta z Nursji, powstała w latach 534-550, na której opierają się wszystkie fundacje zakonne, może z wyjątkiem Kartuzów, zakonu założonego przez świętego Brunona. Jak się wczytać uważnie w „Regułę” św. Benedykta, który był bardzo mądrym człowiekiem, łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądał dzień powszedni wspólnoty zakonnej. Przeczytałem i wziąłem sobie do serca. Szukałem też informacji w innych źródłach, między innymi sięgnąłem po coś, co się zapowiadało jak wielkie nudziarstwo, a okazało się bardzo pouczające ? „Kodeks Prawa Kanonicznego”… Bardzo mi się przydał. To prawdziwa skarbnica przedziwnych koncepcji (przynajmniej ja je tak odbieram). Czyli w sumie nic wyjątkowego: zawsze, kiedy próbujesz zmierzyć się z jakimś tematem, musisz popracować nad tym, co chcesz wyrazić, a w tym przypadku niezależnie od tego, czy jesteś wierzący czy nie, musisz postarać się zrozumieć sens tych obyczajów i zasad. Na tym polega moja praca.
Czy w Katalonii nadal funkcjonują takie zakony i czy reguła tam panująca jest wciąż tak restrykcyjna?
Nie sądzę, żeby pod względem surowści zasad jakiekolwiek istniejące zgromadzenie przebiło to, które ja powołałem do życia ? zakon rapiteńskich mniszek.
Pokuta i obowiązek czy życie i sztuka ? które z tych wartości są panu bliższe?
Identyfikuję się z tymi obowiązkami, które mi przypadły w udziale, które chcę i mogę podjąć, oraz jestem za życiem i za sztuką. Pokuta sama przychodzi w tych chwilach, kiedy niechcący zdarza nam się potknąć. Taka pokuta, jaką zadręczają się moje mniszki, mnie nie pociąga. Ale rozumiem je ? może dlatego, że są córkami mojej wyobraźni i wiem, że żyją w innej epoce. Minął zaledwie wiek od wydarzeń opisanych w „Agonii dźwięków”, ale to było stulecie wielkich przemian społecznych, moralnych, politycznych i intelektualnych…
Brat Junoy, artysta, ucieka w świat muzyki w dramatycznych sytuacjach. On „cieszy się bogactwem, do którego tylko nieliczni mają dostęp”. Czym dla pana jest sztuka?
Jest dla mnie bardzo ważna. Czasem nawet udaje jej się mnie pocieszyć, gdy przeżywam trudne chwile. Jest moim duchowym bogactwem. Pomaga tworzyć więzi ponad podziałami i różnicą poglądów…
Czy pisząc myśli pan także o tym, jak odbierze pana książki czytelnik?
Nie. Nie zastanawiam się nad tym, na co nie mam bezpośredniego wpływu, choć pośrednio może trochę tak: zawsze się staram, aby to, co piszę, mnie samego interesowało czy zaskakiwało. Jeżeli ja to tak odbieram, być może przy odrobinie szczęścia to wrażenie podzieli również czytelnik… Ale lepiej nie roztrząsać tej kwestii, bo do pisania potrzebna jest wolność wyrażania tego, co płynie prosto z serca, a nie chęć przypodobania się komukolwiek.
Współcześnie organizowane są specjalne pobyty w klasztorze, gdzie można oddać się medytacji, modlitwie, włączyć się w rytm życia mieszkańców. Organizatorzy zachwalają, że jest to oczyszczające, pozwala oderwać się od współczesnej gonitwy. Czy perspektywa porzucenia choć na jakiś czas swoich obowiązków i spędzenia czasu w klasztorze wydaje się panu interesująca? A może to kolejna „komercyjna atrakcja turystyczna”?
Z moich obserwacji i z osobistego doświadczenia wynika, że nie chodzi tu o komercyjną atrakcję turystyczną. To propozycja wzbogacenia życia wewnętrznego, skupienia, oderwania od pośpiechu i hałasu, jakie nam towarzyszą na co dzień. To okazja, żeby się delektować ciszą. Proszę zwrócić uwagę, jak panicznie współczesne społeczeństwo się jej boi. Do tego stopnia, że wszędzie ? w sklepach, w przestrzeni publicznej, nawet w windach, poddawani jesteśmy torturze muzyki, o którą nie prosiliśmy i która najprawdopodobniej nie jest w naszym guście… po to, żebyśmy nie czuli się samotni… Najwyraźniej nie potrafimy żyć w ciszy. Dlatego te eksperymenty z pobytem w klasztorze to prawdziwy luksus dla ducha. Niezależnie od tego, czy jest się wierzącym, czy nie.
Przywiązuje pan dużą wagę do szczegółów, opisów miejsc, te wszystkie elementy mają swoje uzasadnienie. Wprowadza pan w swoich książkach wielu bohaterów, mnóstwo detali, opisów. Czytanie pana powieści wymaga skupienia, zatopienia się w lekturze. Czy to próba zawładnięcia czytelnika, a może taki prezent dla niego ? możliwość wejścia w całkiem inny świat, ucieczka od współczesnego zgiełku?
Prawdę mówiąc, wcale nie jestem ambitny ? wiem, że nie mam żadnej władzy. Ani nie staram się umożliwić czytelnikowi ucieczki od zgiełku współczesnego świata, ani nie chcę nim zawładnąć. Chcę tylko bawić się pisząc. Jestem przekonany, że jeśli mnie pisanie dostarcza radości, a to, o czym piszę, skłania do refleksji, istnieje duże prawdopodobieństwo, że czytelnik też odczuje przyjemność, a lektura skłoni go do przemyśleń. Ale nie uznałbym tego za z góry założoną strategię. Nie mam na to czasu! Za bardzo mnie pochłaniają historie moich postaci. Muszę przyznać, że pisanie to ciężka praca. Jednak pomimo obaw, czy podołam, zawsze dokonuje się cud: udaje się rozwiązać wątpliwości, uniknąć pokus i wydać na świat nową powieść.
Rozmawiała: Magdalena Śniecińska
Tłumaczenie: Anna Sawicka
fot. kolejno: (1) bibliotecatona/Flickr, (2) DagafeSQV/Wikimedia Commons, (3) VilaWeb.cat CC by nc nd 3.0
Kategoria: wywiady