Pierwowzorem Dona Corleone była moja babcia – wywiad z Anthonym Puzo, synem Maria Puzo, z okazji 50. rocznicy wydania „Ojca chrzestnego”

26 listopada 2019


W tym roku minęło 50 lat od pierwszego wydania „Ojca chrzestnego”. Mafijne porachunki stanowiły dla autora punkt wyjścia do snucia barwnej opowieści o honorze i szacunku, lojalności i zdradzie. Mario Puzo stworzył dzieło, które pozostaje aktualne i chętnie czytane po dziś dzień. Z okazji okrągłej rocznicy do księgarń trafiło ekskluzywne wydanie książki ze złoceniami i w twardej oprawie. W ponad 1000-stronicowym tomie obok „Ojca chrzestnego” znalazły się dwie kolejne mafijne powieści autora: „Sycylijczyk” oraz „Omerta” – całość poprzedzona jest wstępem Francisa Forda Coppoli. Premiera książki to dobry pretekst, aby porozmawiać z Anthonym Puzo, synem legendarnego pisarza, który sprawuje pieczę nad artystycznym dziedzictwem ojca. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Marcin Waincetel: „Ojciec chrzestny” to dziedzictwo rodziny Puzo. Sukces pańskiego ojca był jednak okupiony ciężką pracą…

Anthony Puzo: Mój ojciec zaczął pisać, gdy miał zaledwie szesnaście lat. Chciał zostać wielkim pisarzem. Sukces jednak osiągnął dopiero w wieku czterdziestu dziewięciu lat, gdy ukazał się „Ojciec chrzestny”. Ta książka była dla niego błogosławieństwem. Popularność, jaką odniosła, pozwoliła mu wieść lepsze życie. Z drugiej strony został zapamiętany tylko jako autor „Ojca chrzestnego”, wielu nie zdaje sobie sprawy, że w swojej karierze napisał również inne dobre powieści.

Zatem na które z tych mniej znanych tytułów szczególnie warto zwrócić uwagę?

Można polecić „Mroczną arenę”, która traktuje o skutkach II wojny światowej, a także „Dziesiątą Aleję”, która opowiada o dorastaniu w rodzinie włoskich imigrantów w czasie Wielkiego Kryzysu. Jest też „Ostatni Don”, naprawdę dobra powieść gangsterska.

„Ostatni Don” pokazuje świat filmowych gwiazd. Warto powiedzieć, że branża filmowa nie była obca Mariowi Puzo. Pana ojciec zaangażował się między innymi w produkcję pierwszych filmów superbohaterskich…

Tak, to prawda. Napisał scenariusze do pierwszej oraz drugiej części „Supermana” z Christopherem Reeve’em. Oba filmy były kasowymi przebojami. Jednak mój ojciec nie lubił pracować z ludźmi z Hollywood. Zawsze powtarzał, że są dużo większymi przestępcami i dużo bardziej bezwzględnymi niż sama mafia.

Mario Puzo pracował też nad scenariuszem filmowej wersji „Ojca chrzestnego”, ale nie był w pełni zadowolony ze swojej pracy. Słyszałem, że po to, by lepiej zrozumieć świat kina i udoskonalić swój warsztat scenopisarski, nabył pewną książkę…

Ta historia o kupowaniu książki jest prawdziwa. Mój ojciec postanowił przeczytać poradnik na temat pisania dobrych scenariuszy filmowych. Na pierwszej stronie tego opracowania napisano, że „Ojciec chrzestny” jest przykładem jednego z najlepszych scenariuszy, jakie napisano. Ojciec skwitował to śmiechem, a następnie wyrzucił książkę do kubła na śmieci. I to byłoby tyle, jeśli chodzi o naukę…

Trzeba jednak powiedzieć, że dzieło Coppoli stanowi wzorzec kina gangsterskiego, które wciąż cieszy się powodzeniem, czego dowodem chociażby „Irlandczyk” Martina Scorsese. Ciekawi mnie, gdyby dzisiaj chciano nakręcić remake „Ojca chrzestnego”, a pan miałby odpowiadać za casting, kogo widziałby pan w głównych rolach?

Uważam, że Robert De Niro byłby doskonały w roli tytułowego ojca chrzestnego. Za to Ryan Gosling mógłby chyba zagrać Sonny’ego, a Jake Gyllenhaal – Freda… Być może Leonardo DiCaprio pasowałby do roli Michaela. Z kolei Bena Fostera widziałbym jako Toma Hagena. Jest tyle dobrych wyborów…

Wróćmy do literatury. „Ojciec chrzestny” to historia gangsterska, która mówi o wartości rodziny. Wprawdzie nie brak w niej postaci żeńskich, ale to przede wszystkim męski świat. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że pański ojciec, kreując ojca chrzestnego, wzorował się na kobiecie…

Istotnie. Ojciec zawsze nam powtarzał, że pierwowzorem Dona Corleone była moja babcia. Potrafiła być naprawdę bezwzględna i odważna, gdy sytuacja wymagała, żeby chronić swoją rodzinę. Wzbudzała strach – to cecha, której nie ceniono wówczas u kobiet. Dla mnie była zawsze bardzo miła. Gdy ją odwiedzałem, dawała mi pieniądze, żebym kupił sobie lody. Nie wydawała mi się kimś przerażającym. Nie odczuwałem wobec niej strachu. Ale tak, opisując Dona Corleone, ojciec miał ją na myśli, zresztą wiele stworzonych przez niego postaci mówiło głosami jego braci i sióstr. Czerpał z nich, kiedy tworzył swoich bohaterów.

Pan również blisko trzymał się ze swoim rodzeństwem…

Wraz z dwójką braci i dwiema siostrami mieszkaliśmy na Long Island, w bliskim sąsiedztwie domu mojego ojca. Nasza matka zmarła, gdy była jeszcze młoda, stąd też większość weekendów spędzaliśmy u ojca, grając w tenisa czy karty.

Czy nie ciągnęło pana do tego, aby chwycić za pióro ojca i samemu zająć się powieściopisarstwem?

Nie, nigdy nie odczuwałem takiej potrzeby. Jestem w pełni zadowolony, mogąc dbać o to, żeby jego książki wciąż były drukowane, a jego spuścizna pozostawała wciąż żywa. Obecnie to ja sprawuję pieczę nad dziedzictwem ojca. W tym roku przypada 50. rocznica pierwszego wydania „Ojca chrzestnego”, dlatego też na całym świecie ukazują się specjalne edycje tego tytułu. Cały czas dbamy o dostępność jego książek w sprzedaży i taka rola mi wystarcza.

Polscy czytelnicy również mają szansę ponownie sięgnąć po „Ojca chrzestnego”. Jak pan sądzi, skąd bierze się niesłabnąca popularność tej książki?

Mój ojciec miał wspaniały dar do opowiadania historii i wiedział, jak zainteresować czytelnika. Stąd też tak dużo ludzi wciąż czyta „Ojca chrzestnego”. Najciekawsze było to, że pisząc tę książkę, mój ojciec nigdy nie spotkał się z żadnym członkiem mafii. Wszystko to zmyślił na podstawie zebranych materiałów i rodzinnych historii o gangsterach. Później prawdziwi gangsterzy nie mogli uwierzyć, że ojciec nigdy nie poznał prawdziwego Dona. Jeden z nich powiedział: „albo mu ktoś pomagał, albo jest jakimś geniuszem”.

I trudno się nie zgodzić. Mario Puzo to dzisiaj legenda. A mnie ciekawi, jakim był człowiekiem?

Ojciec większość czasu spędzał na czytaniu. Kochał książki, był bardzo oczytany, orientował się w wielu różnych tematach. Jego ulubionym pisarzem był Dostojewski. Najbardziej kochał powieści. Kolejnymi jego namiętnościami były gra w karty i tenis. Był również znany z tego, że czasami obstawiał zakłady sportowe. Nam też podobały się te same rozrywki. Mój ojciec był nieśmiałym, życzliwym, hojnym człowiekiem, który – słusznie lub nie – zawsze mówił, że jeśli masz wybrać pomiędzy pracą a zabawą, zawsze wybierz zabawę.

Rozmawiał: Marcin Waincetel

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady