Od marzenia do własnego wydawnictwa ? wywiad z Anitą Musioł, założycielką Wydawnictwa Pauza

12 stycznia 2018


W styczniu w księgarniach znajdziecie pierwszą powieść sygnowaną szyldem nowego Wydawnictwa Pauza. Właścicielka oficyny, Anita Musioł, z rynkiem książki związana jest od 1998 roku. Pracowała m.in. w wydawnictwie Egmont Polska, w Świecie Książki i Grupie Wydawniczej Foksal. W końcu przyszedł czas na realizację własnego marzenia. Wydawnictwo Pauza ma być kameralną inicjatywą specjalizującą się w zagranicznej prozie, czyli tym, co sama właścicielka kocha czytać najbardziej. Pierwsza pozycja w katalogu to „Legenda o samobójstwie” Davida Vanna, dzieło porównywane do dokonań Cormaca McCarthy’ego i Ernesta Hemingwaya. Jeśli jesteście ciekawi, jak zakłada się własne wydawnictwo, przeczytajcie poniższą rozmowę.

Grażyna Wierzbicka: Pierwsze pytanie samo się nasuwa: skąd pomysł na założenie własnego wydawnictwa?

Anita Musioł: Wszyscy o to pytają, sporo osób ma wątpliwości, czy to dobry pomysł, a ja uznałam, że przyszedł czas, kiedy własne wydawnictwo to najlepszy pomysł na dalsze życie zawodowe. Od czasu ukończenia studiów jestem związana z rynkiem książki, pracowałam w branży wydawniczej ponad 15 lat przed podjęciem tej ważnej decyzji. Znam branżę na wylot, poznałam blaski i cienie pracy na polskim rynku książki. Pracując w dużych wydawnictwach, zawsze marzyłam o tym, żeby samodzielnie podejmować wybory i decyzje wydawnicze, kształtować profil wydawnictwa i odpowiadać za wydawane książki od początku do końca. Przyszedł czas na realizację własnego marzenia, chyba najwyższa pora, jestem w tzw. „średnim wieku”, więc kiedy jak nie teraz?

Jakie to uczucie?

Kiedy zobaczyłam w magazynie palety z pierwszą książką, poczułam prawdziwą dumę i ogromną satysfakcję. Wydałam w swojej karierze zawodowej tysiące książek, ale nigdy nie zrobiłam tego w pełni samodzielnie. Tym razem nikt nie dzielił ze mną odpowiedzialności za wybór tytułu czy okładki, nikt nie pomagał mi w większych i mniejszych sprawach. Oczywiście współpracowałam z freelancerami (tłumaczka, redaktorka, korektorzy, graficy), ale to jednak zupełnie co innego niż praca w zespole. W dużych wydawnictwach nad każdym tytułem odbywają się debaty i dyskusje (mniej lub bardziej żarliwe), zazwyczaj spore grono osób współdecyduje o wydaniu danej książki, o jej szacie graficznej, sugerowanej cenie detalicznej, nakładzie. Sądzę, że szybko podjęłam decyzje o założeniu wydawnictwa i zaczęłam działać, to też powód do dumy. Od założenia firmy do premiery pierwszej książki minęło pół roku, to krótki czas jak na rynek wydawniczy.

Teraz robię wszystko sama i przeżywam wielką przygodę! Prowadzę wydawnictwo, to ja podejmuję wszystkie kluczowe decyzje, osobiście czytam i wybieram tytuły do planu wydawniczego. Sama wymyśliłam nazwę wydawnictwa i kształt logo? to ogromna swoboda i frajda. Po raz pierwszy tworzę coś swojego, buduję od podstaw. To przyjemność, ale oczywiście również wielka odpowiedzialność, no i momentami większe lub mniejsze obciążenie. Kiedy jeszcze przed premierą pierwszej książki musiałam podjąć decyzję o dodruku (sklepy i hurtownie zamówiły tyle, że nie miałam książek dla wszystkich chętnych), naprawdę poczułam ciężar odpowiedzialności! Ryzyko jest elementem układanki, ale czasem ciężko brać na siebie wszystko.

Anita Musioł w magazynie, gdzie znajdują się palety z „Legendą o samobójstwie”, czyli pierwszą książką Wydawnictwa Pauza.

Od czego trzeba zacząć?

Nie jestem ekspertem od tworzenia startupów, moja firma się jeszcze poważnie nie rozkręciła, więc nie wiem, czy jestem upoważniona do udzielania wskazówek. Powiem tylko tyle, że trzeba mieć pomysł na biznes, warto mieć o nim jakieś pojęcie (im większe, tym lepiej), dobrze mieć też tzw. biznesplan, założenia dotyczące skali inwestycji i wyników finansowych, których się spodziewamy. Jeśli inwestujemy własne oszczędności, trzeba wiedzieć ile ich mamy, ile ryzykujemy, jaki wynik będzie dla nas zadowalający, a kiedy powiemy sobie „stop, nie wyszło”. Wiele osób tego nie robi na początku, wskakują w nowy pomysł na łeb na szyję, może boją się liczyć, a potem weryfikować własne założenia finansowe?

Warto też poznać i przeanalizować swoje umiejętności i mocne strony, przemyśleć, na czym się znamy, a na czym nie. Jakie wsparcie będzie nam potrzebne? Szczególnie jeśli pracowaliśmy w branży, w której startujemy, na pewno mamy jakieś umiejętności, które przydadzą się we własnej działalności. Może mamy znajomość kontrahentów, może cenne kontakty? Może zajmowaliśmy się jakimś wycinkiem pracy, która jest do wykonania ? np. pracowaliśmy w dziale promocji, więc znamy się na marketingu? To wszystko wnosimy do własnej firmy, a inne obszary musimy odpowiednio „zabezpieczyć”.

Po podjęciu decyzji jakie są następne kroki?

Trzeba wybrać odpowiednią dla siebie formę prawną, założyć firmę i zacząć działać. Grunt to wszystko dobrze i realistycznie zaplanować. Jeśli mamy ograniczone środki, trzeba pamiętać, że nie będzie nas na wszystko od razu stać. Ja zainwestowałam skromne oszczędności i jestem na początku własnej drogi, pracuję z domu, czasem na kuchennym stole, czasem na biureczku mojego synka, nie mam gabinetu ani biura. Nie mam też inwestora ani pracowników. Sama chodzę na pocztę i nadaję przesyłki, sama drukuję i wysyłam umowy i kontrakty, sama prowadzę korespondencję i negocjacje. Wszystkie propozycje wydawnicze czytam osobiście. W ustawieniu dystrybucji wsparł mnie mój mąż, który ma wieloletnie doświadczenie w sprzedaży. Chociaż bardzo mi pomógł na początku, nie pracuje ze mną, zajął się tylko kilkoma umowami. Ma swoją własną pracę na pełen etat, na co dzień jestem ze wszystkim sama. Ponieważ mam też inne zobowiązania zawodowe i ośmioletniego synka, praca wydawnicza zazwyczaj odbywa się wieczorami, nocami i w weekendy. Mam co robić, nie narzekam na nudę, ale podążam za swoją pasją i to jest dla mnie niezwykle ważne. Jednak podejmując decyzję o takim przedsięwzięciu, warto wyobrazić sobie, jak nasza nowa praca i codzienność będą wyglądały.

Jakie tytuły ukażą się w Wydawnictwie Pauza w tym roku?

Na 2018 rok zaplanowałam cztery książki. Pierwsza, styczniowa, to wspaniała „Legenda o samobójstwie” Davida Vanna, powieść składająca się z kilku opowiadań i noweli, które należy czytać po kolei i jako całość. Druga, planowana na luty, to „Pierwszy bandzior” Mirandy July, wszechstronnej i ekscentrycznej artystki, reżyserki, aktorki, pisarki. Kolejne książki planuję na wiosnę i jesień ? to debiut amerykańskiego pisarza Daniela Magariela „One of the Boys” i powieść autorstwa guru literatury z Holandii, Arnona Grunberga, „Tirza”. Nad polskim tytułem powieści Magariela nadal trwają debaty z tłumaczką i redaktorką, a Tirza będzie miała tytuł oryginalny, to imię jednej z kluczowych bohaterek.

A dalsze plany?

W tej chwili wybieram tytuły do planu na 2019 rok. W przyszłym roku zamierzam wydać kilka tytułów więcej niż w pierwszym roku działalności, może sześć, a może osiem. Być może dojdę do dziesięciu. Chcę nadal poświęcać tyle pracy każdej książce, ile poświęcam teraz. Pewne jest to, że chcę zachować taki jak teraz profil wydawnictwa i nie chcę z Pauzy zrobić fabryki książek. Wydawnictw, które wydają książki bez pomysłu i planu, za to za duże pieniądze, nie brakuje na rynku. Czasem nawet dokonują dobrego wyboru, za to nie mają już czasu i energii na skuteczne wypromowanie tytułu. Ja chcę prowadzić inne wydawnictwo, autorskie.

Rozmawiała: Grażyna Wierzbicka

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady