Nie tęsknię za przeszłością ? wywiad z Maciejem Marciszem, autorem „Taśm rodzinnych”

7 sierpnia 2019


„Taśmy rodzinne” to okazja do powrotu w przeszłość, zarówno dla bohaterów, jak i czytelników. Akcja powieści rozgrywa się bowiem głównie w wesołych, choć melancholijnych latach 90. O ciepło przyjętym debiucie rozmawiamy z autorem książki, Maciejem Marciszem.

Marcin Waincetel: Zgaduję, że nostalgia jest ? a przynajmniej mogła być ? siłą, dzięki której zacząłeś pisać „Taśmy rodzinne”. Jaki był najmocniejszy impuls do tego, aby opowiedzieć tę historię?

Maciej Marcisz: Nie jest tak, że jakoś super tęsknię za dawnymi czasami ? w ogóle raczej nie tęsknię za przeszłością. Od zawsze największą przyjemność odczuwam z obcowania z tym, co jest teraz, i z tym, co będzie. Nostalgia wyszła trochę przypadkiem ? później zrozumiałem, że może mieć dużą moc. Któregoś wieczoru przed oczami pojawił mi się utrwalony na kasecie VHS obraz rodzeństwa Małysów odpakowujących prezenty świąteczne. To była pierwsza scena, która potem trafiła do konspektu. Dosyć długo szukałem historii wartej opowiedzenia ? nie chciałem debiutować książką o tym, że ludzie młodzi są młodzi i zagubieni, pracują w agencji reklamowej w dużym mieście, wieczorem biorą narkotyki, kupują modne ubrania, a tak naprawdę potrzebują tylko, żeby ktoś ich wysłuchał, no i miłości. Wiesz zapewne o jaki klimat mi chodzi. Szukałem czegoś, co ma ciężar, miałem kilka innych pomysłów, też inspirowanych rzeczywistymi wydarzeniami, ale nie moimi. Próbowałem je pisać, ale wydawały mi się fałszywe. Okazało się, że to, co może się jakoś udać, jest blisko mnie.

Na kartach książki powraca motyw przeszłości utrwalonej przy pomocy fotografii i nagrań wideo. Czy nie uważasz, że obecnie ta dziedzina sztuki ? nazwijmy ją „codziennym rejestrowaniem rzeczywistości”, robieniem zdjęć wszystkiemu i wszędzie ? straciła na wartości?

Chyba po prostu bardziej się zdemokratyzowała. Jasne, można pomyśleć, że przez zalew obrazów zdjęcia przestają mieć takie znaczenie i tak dalej. Ale myślę jednak o tej drugiej stronie ? jak dzięki upowszechnieniu technologii więcej osób, z różnych miejsc na świecie i miejsc w życiu, zyskało nowe formy ekspresji. Wiesz, sam akt robienia zdjęcia, nagrywania filmu ? moim zdaniem dla wielu, w tym dla mnie, samo to jest źródłem przyjemności i satysfakcji. Plus mała gwiazdka przypisu: sztuka przecież nie jest nigdy rejestrowaniem rzeczywistości jeden do jednego, zawsze jest przetwarzaniem. Wybieramy, co jest w kadrze. O tym są też trochę „Taśmy”.

W „Taśmach rodzinnych” wspominasz też o sztuce w kontekście ekonomicznym. Wszak niełatwo jest wyżyć początkującemu artyście?

Artystom zawsze było trudniej, więc tu chyba nie ma zmian. Natomiast w takim artworldzie raczej pokrywa się to, co na całej płaszczyźnie społeczeństwa ? bogaci się bogacą, uznani stają się jeszcze bardziej uznani, a ci, którzy się nie załapali, raczej nie załapią się już nigdy.

Czy pomiędzy tobą a głównym bohaterem książki, Marcinem Małysem, jest jakieś charakterologiczne podobieństwo? Na ile jest to postać, za pomocą której przywołałeś swoje wspomnienia, wrażenia, impresje czy doświadczenia?

Moja historia i historia mojej rodziny jest podobna do historii z ?Taśm?, ale nie jest tożsama. Co do charakterologicznego podobieństwa: na pewno jest on trochę moim… jakby to powiedzieć… negatywnym archetypem? To niedobre określenie na sto procent.

A dlaczego akurat „negatywnym archetypem”?

Najbardziej krytycznie podchodzi się do siebie. Przynajmniej ja. Więc jeśli tworzysz postać wzorowaną na swoim odbiciu, to odmalowujesz bardziej negatywny obraz. Trochę ten bohater stworzony jest z tego, czego w sobie nie lubię, z tego, co mnie bawi, co wydaje mi się godne obśmiania.

Czy zatem „Taśmy rodzinne” mogą być traktowane ? poniekąd ? jako literatura terapeutyczna? Jak właściwie można by zakwalifikować twoją prozę?

Nie napisałem jej, by ogarnąć sobie terapię, jeśli jakiejś potrzebowałem, to odbyła się ona wcześniej. Ale może mieć taką wartość ? słyszę lub czytam coraz więcej głosów, że potrafi też tak na ludzi zadziałać. Co do klasyfikacji, długo myślałem, jak ci odpowiedzieć, i odpowiem tak: chciałbym, by moje pisanie było jak dobra popowa piosenka, której nie wstydzisz się puścić przy bardziej wyrobionych znajomych.

Co pomogło ci w odtworzeniu na kartach „Taśm” przeszłości, zarówno z okresu twojego dzieciństwa, jak i tej sięgającej aż do lat 70.?

Dużo korzystałem z YouTube?a, swoich wspomnień, i wspomnień moich bliskich. Wychodziłem od opowieści ? głównie moich rodziców i dziadków, którzy byli ze mną w trakcie całego procesu powstania książki. Czyli szybki telefon do mamy: mamuś, jakie oglądałaś dobranocki? A później wieczór z dobranockami, by wczuć się w klimat. Do dziadka: dziadku, co tak właściwie jadło się wtedy w trakcie meczu? By napisać rozdziały o dzieciństwie Jana Małysa w latach 70., czytałem dużo Alfreda Szklarskiego, którego uwielbiał mój tata. Byłem też po lekturze „Duchologii” Olgi Drendy, jasna sprawa. Najwięcej oglądałem filmów, filmików, seriali i programów: smutne „Matki, żony i kochanki”, uroczą „Randkę w ciemno”, teledyski Various Manx, reklamy, „Nocne Graffiti”. To wszystko, co wyżej w połączeniu ze zwyczajną, metodyczną weekendową pracą.

„Taśmy rodzinne” to twój debiut. Jak postrzegasz swoje pisarstwo?

Chciałbym opowiadać historie, które czytelniczkom i czytelnikom się do czegoś przydadzą. Żeby zadziałał efekt „ja też tak mam”. I chciałbym, by moje pisanie było na maksa współczesne, na maksa zainstalowane w teraźniejszości. Chciałbym, żeby ta książka i jakieś inne, które napiszę, były jak spotkanie z nową osobą, które się przeciąga.

Zostajesz na nim dłużej, bo nie zauważyłeś, jak upłynął czas, bo jest takie świetne, nagle zaczynacie sobie zdradzać sekrety, opowiadać rzeczy, których nigdy nikomu do tej pory nie opowiedzieliście. Nadchodzi taki moment, że ktoś coś w tobie wyzwala i nagle nie tylko poznajesz kogoś, ale też lepiej poznajesz siebie, jest zabawnie, jest głęboko, czujesz się i bezpiecznie, i ekscytująco. Wracasz do domu ze spotkania z przyjemnym ciepełkiem w sercu. Z poczuciem, że poznałeś właśnie przyjaciółkę lub przyjaciela.

Rozmawiał: Marcin Waincetel
fot. Ewa Lendo

Tematy: , , , , ,

Kategoria: wywiady