Nie byłyśmy od trzymania chłopakom płaszczów – rozmowa z Nancy Barile, autorką książki „Nie będę stała z tyłu – Pamiętnik z punkowej rebelii”

6 marca 2023

Nancy Barile jest doświadczoną i utytułowaną nauczycielką, która od przeszło ćwierćwiecza prowadzi zajęcia z literatury angielskiej w jednym z bostońskich liceów. Jest też weteranką sceny punkowej Wschodniego Wybrzeża, doskonale pamiętającą okres „burzy i naporu” wczesnych lat 80. Wreszcie jest też autorką książki „Nie będę stała z tyłu – Pamiętnik z punkowej rebelii” niedawno wydanej na polskim rynku, która opisuje tamten intensywny czas oraz wpływ, jaki wywarł na jej późniejsze życie. Jak bowiem przekonuje sama Nancy, punk okazał się dla niej pierwszą i fundamentalną szkołą pedagogicznego fachu.

Sebastian Rerak: W internecie można obejrzeć nagranie z twojego wystąpienia na konferencji stowarzyszenia nauczycieli pod wymownym tytułem „Jak punk rock sprawia, że jestem lepszą nauczycielką”. Sądząc po reakcjach publiczności, która w dużej mierze wydawała się zaskoczona, związki punka z twoją profesją nadal odbierane są jako coś niecodziennego.

Nancy Barile: Co powinno o tyle dziwić, że osób z podobnym doświadczeniem jest naprawdę wiele, choć być może nie wszystkie one mówią o tym tak otwarcie. Czasem nawet żartuję, że można by urządzić konferencję wyłącznie dla punkowych nauczycieli. Celem wspomnianego wystąpienia było opowiedzenie o wpływie, jaki punk rock wywarł na mojej pedagogicznej praktyce. Wygłosiłam je w roku 2014 i okazało się istotną inspiracją dla mojej książki.

Kolejnej dostarczyły podobno zażarte dyskusje na grupach facebookowych?

To prawda. Zdarzało mi się zamieszczać posty na kilku punkowych grupach – głównie wrzucałam zdjęcia z dawnych koncertów wraz ze swoimi wspomnieniami. Za każdym razem jakiś mężczyzna urodzony w latach 90. usiłował mnie jednak pouczać i przekonywać, że nie mam racji, pisząc o wydarzeniach, w których sama uczestniczyłam lub wręcz je organizowałam. Irytowało mnie to niesamowicie. A już zupełnie miarka przebrała się, kiedy jakiś koleś napisał, że dziewczyny były od tego, żeby potrzymać chłopakom płaszcze, kiedy ci szaleli pod sceną (oryginalny tytuł książki to „I’m Not Holding Your Coat” czyli „Nie będę trzymała twojego płaszcza” – przyp. red.). Tego było już za wiele! (śmiech) I właśnie dlatego napisałam książkę. Chciałam opowiedzieć o roli kobiet współtworzących scenę w tamtych czasach. Tym bardziej że nasze głosy były zbyt długo uciszane i marginalizowane.

Ktoś mógłby jednak zapytać, co sprawia, że twoja historia jest istotna. Tym bardziej że ukazuje się dziś wiele książek ze wspomnieniami ze sceny punkowej lat 80.

Myślę, że moja książka trafia do ludzi, ponieważ napisałam ją z perspektywy osoby, która uległa fascynacji hardcore punkiem w ekscytujących czasach, w których zespoły takie jak Black Flag, Minor Threat czy SS Decontrol zaczynały tworzyć coś nowego. Byłam świadkiem naprawdę szalonych koncertów, więc nierzadko książkę czyta się jak powieść sensacyjną. Zamieszki, eksplozje, gangi itd. (śmiech) Kiedy spisywałam swoje wspomnienia, zastanawiałem się wręcz, czy czytelnicy w nie uwierzą.

No tak, uchwyciłaś moment, w którym bohemiarski punk rock przepoczwarzał się w wojowniczy hardcore, związany raczej z ulicą niż z modnymi klubami.

Wiele książek dostępnych na rynku opisuje tę przemianę, lecz robi to z punktu widzenia muzyków. Tymczasem „Nie będę stała z tyłu” jest głosem kogoś, kto sam nie grał w zespole, ale wspierał scenę, jak tylko potrafił.

Wspomniałaś o niebezpiecznych wydarzeniach, a tych w książce przywołanych jest wiele. Nic nie mogło zniechęcić cię do chodzenia na koncerty, choć czasem wręcz ocierałaś się o śmierć.

Chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ryzykuję. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się i byłam zawsze gotowa na najgorsze. Trzeba było jakoś przeżyć. (śmiech) Co jakiś czas ktoś z czytelników mówił mi, że nie powinnam nigdy więcej zbliżać się do Kensington, skoro spotkało mnie tam tyle strasznych sytuacji (Kensington to otoczona złą sławą dzielnica Filadelfii, w której w latach 80. odbywało się wiele koncertów ze względu na niskie koszty wynajmu klubów – przyp. red.). Faktem jest, że dopiero po przeczytaniu swojego rękopisu, pomyślałam: „Łał, w co ja się pakowałam?”. Bywało niebezpiecznie… A jednak bardzo fajnie! (śmiech)

Twoja książka potwierdza, że pomimo całej tej przemocy i domniemanego machyzmu, to właśnie hardcore wyrugował seksizm z muzyki.

Tak, miałam to szczęście, że sceny w Filadelfii i Bostonie, w których uczestniczyłam, jak również pobliska scena nowojorska były w latach 1981-84 bardzo otwarte na kobiety. Dziewczyny organizowały koncerty, grały w zespołach i ogólnie były bardzo aktywne. Wiem jednak, że w późniejszych latach wiele się zmieniło, nad czym ubolewam. Rzekomy machyzm to jednak wielki mit. Nikt z ludzi zaangażowanych w hardcore nie stanowił zagrożenia dla innych. Zagrożenie było domeną policji, a czasem też miejscowych. Punk dał mi jako kobiecie wielką pewność siebie i sprawił, że ośmieliłam się podejmować nowe wyzwania.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Nancy Barile (@nancybarile)

Czy trudno było ci wskazać moment, w którym należy zakończyć snucie wspomnień? Zawsze mogły pojawić się głosy, że to właśnie w tym momencie straciłaś zainteresowanie punkiem.

Uznałam, że wydarzeniem granicznym była moja przeprowadzka do Bostonu, bo ta rozpoczęła zupełnie nowy rozdział w moim życiu. Mogłam jeszcze kontynuować opowieść, ale „Nie będę stała z tyłu” jest także moim listem miłosnym do Filadelfii. Skupiłam się na określonym miejscu i czasie, więc zmiana miejsca zamieszkania wydawała się logicznym finałem książki. Otwarcie mówię, że jest to rzecz bardzo filadelfijskocentryczna, bo też zawdzięczam ogromnie wiele temu miastu.

Polska jest pierwszym krajem poza USA, w którym twoja książka doczekała się lokalnej edycji.

Tak, chociaż oryginalne wydanie jest dostępne w wielu miejscach w Europie, Azji i Australii. Póki co jednak książkę przetłumaczono tylko na polski, co jest dla mnie niesamowicie ekscytujące. Nie masz pojęcia, ile radości sprawia mi – jako nauczycielce, punkówie, miłośniczce literatury i czytelniczce – widok okładki z tytułem w innym języku. Fakt, że mogę w taki sposób zjawić się w twoim kraju, to prawdziwy zaszczyt. Teraz tylko czekam, aż egzemplarz polskiego wydania trafi w moje ręce. (śmiech)

W ramach ciekawostki dodam, że w tym samym roku polskiej edycji doczekało się „Do przodu, dziewczyny!” Sary Marcus.

Jestem zatem w dobrym towarzystwie! Nigdy nie sądziłam, że moja książka spotka się z tak dobrym przyjęciem. Tym bardziej jestem wdzięczna każdemu, kto pomógł mi w jej realizacji – wydawcom, dystrybutorom, a wreszcie i każdemu, kto zdecydował się ją przeczytać.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Nancy Barile (@nancybarile)

Tymczasem wiosną w Stanach Zjednoczonych ukaże się nowa książka, w powstanie której byłaś zaangażowana.

Rzecz nazywa się „How Much Art Can You Take?” i trafi do sprzedaży w kwietniu. To zbiór zdjęć SS Decontrol, zespołu, którego gitarzystą był mój mąż Al. Chłopaki mieli to szczęście, że Phil Spring, brat wokalisty, był fotografem i ciągle robił im świetne zdjęcia. Wspomniałam, że jedną z inspiracji dla „Nie będę stała z tyłu” były dyskusje na Facebooku, a tymczasem tę książkę zawdzięczamy poniekąd Instagramowi. Al poprosił mnie swego czasu o prowadzenie oficjalnego profilu SS Decontrol, bo sam nie jest dobry w social media. (śmiech) Zaczęłam więc publikować zdjęcia grupy i wspomnienia jej członków oraz zaprzyjaźnionych osób. Odzew był naprawdę dobry, okazało się, że zespół wywarł ogromny wpływ na ludzi z całego świata. Tak pojawił się pomysł wydania swoistego albumu, do którego ja przeprowadziłam kilka wywiadów. „How Much Art…” kosztowało nas masę roboty, ale było warto. Niemniej przekonałam się, że wolę pisać sama, niż angażować się w grupowe projekty.

Swoją drogą na rynku można dziś znaleźć punkowy poradnik wychowywania dzieci, książkę o punkowej przedsiębiorczości itp. Nie myślałaś o napisaniu książki o punkowej etyce w pracy nauczyciela i wychowawcy?

Oryginalnie „Nie będę stała z tyłu” miało być właśnie taką książką! Chciałam powiązać dwie ścieżki mojego życia – punk rock i nauczycielstwo. Znalazłam agenta, który przedstawił projekt wydawcom, ale okazało się, że nie interesuje ich takie połączenie. Powstała więc książka traktująca wyłącznie o punku, choć nadal mam rękopis części dotyczącej nauczania. Być może wrócę jeszcze do niego, ale musiałabym go przeredagować. Dużo uwagi poświęciłam przeżyciom swoich uczniów, którzy w dużej mierze pochodzą z ubogich imigranckich rodzin. Nie chcę jednak uprawiać tzw. sygnalizowania cnót i stawiać się w roli dzielnej białej kobiety usiłującej kogoś zbawić. Rękopis czeka więc na półce na lepsze czasy.

A wśród twoich uczniów jest młodzież zainteresowana punk rockiem?

Nie, oni słuchają głównie hip-hopu i world music. W całej szkole znalazłoby się może z dwoje takich dzieciaków. A jak już jakiegoś przyuważę, to zaraz nawiązuję z nim rozmowę. Tak jak ostatnio z dziewczyną, która miała na sobie koszulkę Black Flag. (śmiech)

Rozmawiał: Sebastian Rerak
fot. główna: z archiwum Nancy Barile

Tematy: , , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady