Najważniejszą przestrzenią w filmie jest biblioteka – wywiad z Park Chan-wookiem, reżyserem „Służącej” na podstawie powieści Sarah Waters
4 listopada do kin w Polsce wchodzi nowy film twórcy „Oldboya”. Długo wyczekiwany obraz Park Chan-wooka to ekranizacja głośnej powieści Sarah Waters zatytułowanej „Złodziejka”. Południowokoreański reżyser przedstawia historię znaną czytelnikom z książki w swój autorski sposób: akcja „Służącej”, bo taki tytuł nosi film, przeniesiona została do Korei. Dlaczego właśnie tam? Jakich środków filmowych użył Park Chan-wook, aby zobrazować po swojemu opowieść popularnej brytyjskiej pisarki? Polecamy rozmowę z reżyserem poświęconą „Służącej”.
Co sprawiło, że zdecydował pan, że ten projekt stanie się pana kolejnym filmem?
Park Chan-wook: Było podobnie jak przy „Oldboyu” ? producent Syd Lim trafił na powieść Sarah Waters, pokazał mi ją i zapytał: „co o tym myślisz?”. Kiedy czytałem tę książkę, a zapewne inni jej czytelnicy mieli podobne odczucia, koniec pierwszej części całkowicie mnie zaskoczył, w dodatku zakochałem się w pełnym szczegółów, bardzo obrazowym stylu autorki. Ale zdecydowałem się na tę historię przede wszystkim ze względu na dwie bohaterki, będące w jej centrum. To niesłychanie ciekawe postaci ? jedna z mroczną przeszłością, a druga desperacko uczepiona teraźniejszości. Obie wręcz emanują siłą i wdziękiem.
Dlaczego przeniósł pan czas akcji z wiktoriańskiej Anglii do lat 30. XX wieku, kiedy Korea była pod panowaniem Japonii?
Ze względów praktycznych. Kiedy zastanowić się nad takimi elementami fabuły jak społeczeństwo klasowe, w którym istnieje zawód służącej, gdzie pojawiają się postaci kolekcjonujące wyjątkowe i rzadkie przedmioty, to wydawało się to jedynym sensownym rozwiązaniem. Był to czas, w którym funkcjonowały jeszcze elementy tradycyjnego stylu życia, ale zaczynała już dominować nowoczesność.
Już pańskie poprzednie filmy wyróżniały się wyjątkową scenografią, ale w „Służącej” robi ona niesamowite wrażenie.
Dom to ważna przestrzeń. Pani Sasaki, grana przez Kim Hae-sook mówi na samym początku filmu: „Nawet w Japonii nie ma domu, który łączyłby japoński i zachodni styl w taki sposób. To wyraz podziwu, jakim pan Kouzuki darzy Japonię i Anglię”. Kiedy więc bohaterowie wchodzą do japońskiej części domu, muszą zdjąć obuwie, a gdy wracają do jego części inspirowanej zachodnią kulturą, wkładają je z powrotem. Osobowość tego domu jest ważnym elementem. Pokój Hideko znajduje się w jego zachodniej części, więc śpi ona w zwyczajnym łóżku i żyje jak angielskie kobiety. Z kolei w pokoju służącej, znajdującym się w japońskiej części, mieści się oshiire ? specjalna szafka na złożone posłanie.
Jednak najważniejszą przestrzenią ze względów scenograficznych jest biblioteka. Na zewnątrz to tradycyjna japońska architektura, wewnątrz klasyczna zachodnia biblioteka. W środku znajduje się także część z matami tatami, która zaaranżowana jest na japoński ogród, z białymi kamykami i wodą. Japońskie ogrody mają odtwarzać świat w miniaturze ? góry i rzeki, jeziora i lasy. Decyzja Kouzukiego, by zorganizować go w środku domu oznacza, że chce on stworzyć nowy świat wewnątrz swojego królestwa.
Także ruchy kamery są w pańskim filmie wyjątkowe.
Filmowy dom jest duży, a postaci w tej wielkiej, pustej przestrzeni niewiele. W dodatku w pierwszej części mamy dużo scen widzianych z perspektywy Sukhui, a w drugiej ? z perspektywy Hideko. Mamy do czynienia z czymś na kształt gry spojrzeń ? ktoś patrzy na kogoś, bądź kogoś ignoruje, albo czuje na sobie czyjeś spojrzenie. W niektórych scenach tę dynamikę lepiej oddawały zbliżenia, w innych ruchoma kamera.
Początkowo planowałem zrealizować „Służącą” w 3D. Z reguły po 3D sięga kino science-fiction bądź filmy akcji, ale wydawało mi się, że użycie tej techniki w takim kameralnym dramacie może być intrygujące. 3D mogłoby podkreślić indywidualne perspektywy postaci w bardzo bezpośredni sposób. Ostatecznie budżet filmu na to nie pozwolił, ale ruchy kamery zastępują efekt, o którym myślałem.
A skąd decyzja o użyciu anamorficznych obiektywów? Ponoć zmusiła ona scenografa do stworzenia szerszych planów.
Przed zdjęciami dużo rozmawialiśmy z operatorem o tego typu obiektywach. To jeden z luksusów, na który mogliśmy sobie pozwolić, używając cyfrowej kamery. Cały czas uważam, że taśma filmowa jest lepsza od cyfrowego sprzętu i gdyby decyzja należała tylko do mnie, to pozostałbym przy niej. Jednak dzięki nowej kamerze mogliśmy użyć anamorficznych obiektywów. Mam słabość do filmów kręconych za ich pomocą, a mój operator też lubi łączyć tradycyjne obiektywy z cyfrowymi kamerami. Osiągnięty w ten sposób obraz jest wyjątkowy i pasuje do scenografii z epoki.
Przed zdjęciami dał pan obsadzie i ekipie płyty CD z muzyką. W czym miała im ona pomóc?
Nie planowałem użyć tej muzyki w filmie, ale chciałem, żeby podczas przygotowań wszyscy byli w stanie poczuć atmosferę, jaką miał mieć skończony obraz. Oczywiście storyboard zawierał też rysunki, ale muzyka wyjątkowo skutecznie tworzy właściwy nastrój, więc przygotowałem płytę.
Jak trafił pan na Kim Tae-ri, grającą tytułową służącą?
Zdecydowanie chciałem pracować z nowymi, nieopatrzonymi aktorkami, zorganizowaliśmy więc szeroko zakrojone castingi. Spotkałem podczas nich wiele wspaniałych młodych aktorek z potencjałem, ale szybko stało się jasne, że to Kim Tae-ri jest naszą Sukhui. Miała wyjątkową prezencję i kiedy wygłaszała kwestie, od razu czuć było silny charakter. Miałem podobne odczucia, kiedy podczas castingów do „Oldboya” spotkałem Kang Hye-jeong. Obie te aktorki są osobami potrafiącymi mocno wyrazić swój punkt widzenia.
Czy na planie zdarzyło się, że aktorzy zaskoczyli pana jakimś gestem czy ekspresją?
Od aktorów zawsze oczekuję konkretnych rzeczy. Nie jestem typem reżysera, który wręcza im scenariusz i mówi „zaproponuj coś”. Daję aktorom niewielkie pole do popisu, ale oczywiście zdarza się, że bardzo utalentowani znajdują w nim miejsce, by wyrazić siebie w sposób, który mnie zaskakuje. Zawsze liczę na takie aktorstwo.
W jednym z wywiadów wspomniał pan, że filmy, w których sięga pan po humor, świetnie sobie radzą. Jak jest w przypadku „Służącej”?
Tu humor bierze się z faktu, że postaci ukrywają swoje prawdziwe tożsamości i jedna przed drugą udaje. Jest wiele scen, w których ich prawdziwe uczucia są skryte i postaci mówią co innego niż myślą. Może publiczność nie wybuchnie w kinie głośnym śmiechem, ale ten rodzaj humoru powinien sprawić jej przyjemność.
Jak opisałby pan „Służącą” w kilku słowach?
Thriller, dramatyczna historia o oszustach, z kilkoma nieoczekiwanymi zwrotami akcji, ale przede wszystkim to romans.
fot. Amazon Studios / Magnolia Pictures
źródło: Gutek Film