Jesień w tym roku może okazać się wyjątkowo mroźna? – wywiad z Remigiuszem Mrozem

2 września 2016

nowy-wywiad-remigiusz-mroz-1
Całkowicie zawładnął rynkiem literackim w Polsce, jego książki nie schodzą z księgarskich topek, mimo wydawania kilku publikacji rocznie. Choć powiedziano mu, że thriller prawniczy nie sprzeda się w naszym kraju, seria o Chyłce i Zordonie doczekała się czwartego tomu, rozchodzi się w zawrotnych ilościach i wkrótce doczekamy się serialu na jej podstawie.

Milena Buszkiewicz: „Immunitet” znalazł się na drugim miejscu listy bestsellerów Empiku jeszcze w przedsprzedaży, tuż za ósmym tomem Harry?ego Pottera, „Kasacja” i „Zaginięcie” nadal znajdują się w pierwszej pięćdziesiątce. Jak się z tym czujesz?

Remigiusz Mróz: Zazdroszczę J.K. Rowling, że pobiła rekord wszech czasów przedsprzedaży w Empiku! A mówiąc poważnie ? nigdy nie sądziłem, że do czegoś takiego dojdzie. Surrealistycznym przeżyciem było już zobaczenie swojej książki na pierwszym miejscu w kryminałach. Jeszcze dziwniejsze było, kiedy pojawiła się w łączonych kategoriach, potem w „beletrystyce”, na drugim miejscu w „książkach”? a teraz we wszystkich produktach. Niesamowita sprawa, wszak razem z J.K. Rowling i innymi autorami konkurujemy z grami, muzyką, komiksami, prasą, płytami DVD Chodakowskiej etc.

Jesteś bardzo skromnym autorem, wśród gwiazd polskiego kryminału to mało popularne stanowisko.

Czy ja wiem? Wydaje mi się, że wszyscy kładziemy nacisk raczej na nasze powieści niż nas samych.

Wolisz kryć się za swoimi książkami?

Pewnie! Pisarz z definicji powinien się za nimi kryć! Jego zadaniem jest spisanie historii i poprzez nią dostarczenie czytelnikom emocji. Po ostatniej redakcji tekstu i oddaniu go do druku, autor powinien usunąć się w cień, bo jego rola się kończy ? ster przejmuje odbiorca i to on staje się kluczowy. On tworzy całą tę historię na nowo w swojej wyobraźni. Gdyby więc pisarz nie krył się za książką, a zamiast tego wyskoczył ze środka jak diabeł z pudełka, zakłóciłby cały proces.

Twoja seria o Chyłce i Zordonie cieszy się bardzo dużą popularnością, brakowało na naszym rynku thrillerów prawniczych. Chciałeś zapełnić tę pustkę?

Nie, właściwie w ogóle nie rozważałem tego pod tym kątem. Pewnego dnia wpadł mi do głowy pomysł, odłożyłem go na później, a kiedy skończyłem pracować nad innymi projektami, zasiadłem do pisania. Gdybym kalkulował bardziej rynkowo, nigdy nie porwałbym się na thriller prawniczy. Przez długi czas słyszałem od wydawców, że książka, owszem, ciekawa, ale ten gatunek w Polsce na dobrą sprawę nie istnieje i taka powieść po prostu się nie sprzeda.

Pisałeś „Kasację” z myślą, że będzie to kompletna powieść, ale czytelnicy domagali się serii, tym sposobem mamy już czwarty tom prawniczego cyklu. Mam wrażenie, że każdy z nich jest dłuższy i pisany szybciej, mam rację?

Po części, bo rzeczywiście tomy są trochę dłuższe ? tempo pisania jednak mam stałe. Wypracowałem formułę, która w moim przypadku się sprawdza, więc zamierzam trzymać jej się tak długo, jak będzie to możliwe.

nowy-wywiad-remigiusz-mroz-2

Wydajesz bardzo dużo książek rocznie, wiele wyciągasz z szuflady, ale też nieustannie piszesz. Na pewno zmroziłeś tym rynek, niewielu ma ten komfort.

To prawda, choć wydaje mi się, że coraz więcej ludzi w Polsce może pozwolić sobie na pisarską robotę na pełnym etacie. Podziwiam tych wszystkich, którzy potrafią łączyć ją z czymś innym ? to oni są prawdziwymi tytanami pracy i to od nich można uczyć się tego, jak odnajdywać czas, motywację, samozaparcie i determinację.

Często mówisz o swoich bohaterach jak o żywych ludziach. Traktujesz ich jak przyjaciół?

Biorąc pod uwagę rozmiar szkód, jakie im wyrządziłem, chyba bardziej jak wrogów? Ale tak, dość szybko stają się dla mnie niemal namacalni. Czasem wystarczy krótki dialog, bym wiedział, z kim mam do czynienia ? bo chyba tak najlepiej poznaje się swoich bohaterów, poprzez interakcje z innymi postaciami. Zupełnie jak w życiu.

Chyłka-odchyłka jeździ iks piątką, pije czarną jak smoła kawę, jedynie marki Dallmayr, słucha Ironsów, Zordon ma żółte daihatsu, woli vaniliowe frappuccino czy inne starbucksowe cudo… W bardzo ciekawy sposób opisujesz swoich bohaterów, nie wdajesz się w XIX-wieczne opisy, ale rzucasz kilka charakterystycznych cech i mamy obraz postaci. Pokuśmy się o zabawę: jak Mróz sprofilowałby siebie?

Nie wiem, ale pewnie nie byłbym materiałem na specjalnie porywającą postać książkową. Taki bohater musiałby pół dnia siedzieć za biurkiem i pisać, potem biegać, piec placek orkiszowy z indyjskimi przyprawami, pijać zieloną herbatę, czytać, znowu pisać? i tak na okrągło. Nie byłoby to przesadnie ciekawe. Inna sprawa, że pewnie połowy swoich nawyków i innych charakterystycznych rzeczy nie dostrzegam, bo są dla mnie tylko niewyraźnym tłem.

Odnalazłbyś się w kancelarii Żelazny&McVay?

Uciekłbym stamtąd po pierwszym dniu. O ile w ogóle stawiłbym się do pracy.

W „Immunitecie” odsłaniasz przeszłość Chyłki, nareszcie wiemy coś więcej o jej traumatycznych przeżyciach. Od początku serii wiedziałeś, co ją spotkało, czy przejęła ster w trakcie cyklu?

Nie miałem bladego pojęcia. Poznałem tę babę, kiedy usiadła naprzeciw swojego klienta w pokoju widzeń i pokazała mu, gdzie jego miejsce. Od razu mi się spodobała, chociaż nie chciała odsłaniać przede mną wszystkich kart. Stopniowo jednak udało mi się trochę ją urobić.

Kolejny tom i kolejny kontrowersyjny temat, tym razem walki psów. Trudno było przebrnąć przez research?

Z jakiegoś powodu trudniej niż w przypadku zgłębiania podobnych kwestii dotyczących ludzi. Może dlatego, że do okrucieństwa wobec innych jesteśmy przyzwyczajeni? Codziennie w ogólnopolskich mediach pojawia się przynajmniej kilka informacji o co głośniejszych zabójstwach czy innych ciężkich przestępstwach. W lokalnych możemy przeczytać o nich chyba jeszcze częściej, a nieraz okazuje się, że są związane z ludźmi, których znaliśmy lub o których słyszeliśmy. Jesteśmy obyci z tym wymiarem, niestety.

Co było najbardziej trudne, wymagające do opisania w „Immunitecie”?

Gwałt na dziecku. Zdarzało mi się pisać podobne sceny, niekiedy dużo bardziej sugestywne ? jak w „Behawioryście”, który ma premierę 26 października ? ale dotychczas zawsze korzystałem w takim wypadku z narracji trzecioosobowej w czasie przeszłym. Tym razem zmieniłem koncepcję i jeden rozdział „Immunitetu” napisałem w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym. Przypuszczam, że był to pierwszy i ostatni raz. Przynajmniej jeśli chodzi o tego typu sceny.

nowy-wywiad-remigiusz-mroz-3

„Immunitet” to powieść inna niż poprzednie tomy, nie tylko ze względu na wspomniany zabieg.

Z pewnością. Po pierwsze wchodzimy do świata polityki, który rządzi się zupełnie innymi prawami niż rzeczywistość, w której zazwyczaj funkcjonują Chyłka i Oryński. Już sama rozprawa przed Trybunałem Konstytucyjnym różni się od procedury w sądach powszechnych, a to dopiero wstęp do tego, z czym przyjdzie zmierzyć się dwójce prawników. Po drugie tym razem zaglądamy w przeszłość Chyłki. A jak dobrze wiadomo, kiedy wejrzysz w otchłań, otchłań wejrzy prosto w ciebie?

Postaci z serii prawniczej przenikają na karty serii tatrzańskiej i odwrotnie. Lubisz bawić się z czytelnikami?

Lubię tworzyć w książkach choćby namiastkę prawdziwego świata. Siłą rzeczy dochodzi więc do sytuacji, w których bohaterowie mogą na siebie wpaść. Pewnie jest to skutek tego, że nieświadomie powielam rzeczy, które podobają mi się w twórczości innych pisarzy ? w tym przypadku Kinga, u którego postacie nieustannie pojawiają się w „nieswoich” historiach. A ostatecznie mogę się tylko cieszyć, że znajduje to aprobatę u czytelników, bo mi sprawia niesamowitą frajdę.

Często też decydujesz się ich zwyczajnie wkurzyć?

Nieustannie!

Wiem, że jesteś książkoholikiem. A w „Immunitecie” opisujesz, jak Zordon zatrzymuje się przed księgarnią, pada tam zdanie: „Z zewnątrz przywodziła na myśl zwyczajne miejsce, w którym książkoholik może oddać się jednej z dwóch rzeczy, które lubi najbardziej – polowaniu na nowe tytuły”. A jaka jest ta druga rzecz?

No, jakże? Tylko jedno można robić po udanym polowaniu. Skonsumować ofiarę.

Jak często sam polujesz na książki?

Stanowczo zbyt często. Mam nieustannie wydłużającą się kolejkę do czytania, ale nie potrafię przejść obojętnie obok żadnej księgarni ? zazwyczaj ku utrapieniu ludzi, z którymi jestem na zakupach. Wchodząc między regały, właściwie tracę poczucie czasu. Poczytuję, przeglądam, zastanawiam się, oszukuję samego siebie, że nie kupię, bo przecież mam jeszcze spory stos książek?

Masz ulubione księgarnie?

Właściwie nie. Wszędzie tam, gdzie są książki, potrafię długo mitrężyć czas. W supermarketach też.

nowy-wywiad-remigiusz-mroz-4

A teraz wisienka na torcie. Dwa seriale. Najpierw ogłosiłeś, że prawa do ekranizacji trylogii tatrzańskiej zostały zakupione, teraz wiemy już, że doczekamy się polskiej wersji serialu „Suits”. Prześledźmy te sprawy krok po kroku. Dostajesz telefon z Filii?

I mój redaktor prowadzący mówi, że ma dwie wiadomości. Nie wiem już, jaka była pierwsza, za to doskonale zapamiętałem tę drugą. Zanim jednak mi ją przekazał, zbudował suspens lepiej od Agathy Christie. Potem zrzucił bombę, która rozsadziła mój umysł na miriady kawałków.

A później przychodzi kolejne wielkie bum! I Chyłka wkroczy na ekrany. Ponoć od marca milczysz jak zaklęty.

Rzeczywiście tak było ? propozycja pojawiła się niedługo po tym, jak sprzedaliśmy prawa do Forsta; właściwie nie jedna, a kilka. Wybuch był równie spektakularny, ale chyba aż do teraz nie dotarła do mnie ostateczna fala uderzeniowa. Wciąż bowiem trudno mi uwierzyć, że za jakiś czas zobaczę swoich bohaterów na ekranie.

Czy teraz zamiast pisarzem będziesz musiał stać się scenarzystą?

Taki był pierwotny plan i producentom zależało na tym, bym się tym zajął. Dostałem materiały, zacząłem się w nie wgryzać, ale w końcu stwierdziłem, że to nie moje podwórko. Nie czułbym się na nim dobrze, a ostatecznie wszystko sprowadza się do tego, że chcę robić to, co sprawia mi największą przyjemność ? pisać książki. Możesz chyba nazwać to pisarskim hedonizmem. Poza tym w cały proces zostali zaangażowani ludzie, którzy na tworzeniu scenariuszy znają się znacznie lepiej, a ja mam do nich pełne zaufanie.

Jak wspomniałeś, wkrótce ukaże się „Behawiorysta” i poznamy nową postać: Gerarda Edlinga. Kim jest?

Ekscentrykiem. Głową rodziny. Porządnym, ułożonym facetem. Byłym prokuratorem i specjalistą od komunikacji niewerbalnej. To właściwie mniej więcej oddaje jego postać, choć może dodam jeszcze, że został dyscyplinarnie wydalony z prokuratury. A to wcale nie zdarza się tak często.

Założę się, że to nie ostatnia twoja publikacja w tym roku, mam rację?

Stuprocentową. Jesień w tym roku może okazać się wyjątkowo mroźna?

Rozmawiała: Milena Buszkiewicz

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady