Historie mogą otworzyć nam oczy – wywiad z Madeline Miller, autorką „Pieśni o Achillesie”

13 sierpnia 2021

O przyczynach niesłabnącej popularności mitologii greckiej, znaczeniu książek w kształtowaniu światopoglądu odbiorców i dekonstrukcji mitu rozmawiamy z Madeline Miller, autorką światowego bestsellera „Pieśń o Achillesie” (Wydawnictwo Albatros), który został oparty na „Iliadzie” Homera.

Maciej Bachorski: Masz na koncie dwa światowe bestsellery, zaliczane już do współczesnej klasyki. Z perspektywy czasu, czy w taki sposób wyobrażałaś sobie swoją karierę? Od zawsze chciałaś być pisarką, czy raczej był jakiś moment zwrotny, od którego pomyślałaś „tak, to jest właśnie to, co chcę robić w życiu”?

Madeline Miller: Od dziecka wiedziałam, że chcę pisać, choć mimo wszystko trudno mi było sobie wyobrazić, że mogłabym być pisarką. Pisanie mnie jednak pociągało, ponieważ ciągnęło mnie do czytania. Opowieści i opowiadanie historii były dla mnie przystanią, sposobem na zrozumienie świata. Książki mnie pocieszały, inspirowały, stawiały mi wyzwania. A zatem ciągle pisałam i pisałam, ucząc się opowiadania historii. I czuję się niesamowicie szczęśliwa, że mogę spędzać teraz cały czas w świecie książek.

„Na pisanie „Pieśni o Achillesie” poświęciłaś 10 lat – mogę tylko wyobrazić sobie, jak wielkiej dyscypliny potrzeba, by narzucić sobie rygor pracy w tak długim okresie. Jak sobie z tym radziłaś? Czy czasochłonne okazało się zbieranie materiałów i dopracowywanie kolejnych fragmentów? A może po prostu dawałaś sobie momenty wytchnienia?

Tak naprawdę dużo pisałam, wyrzucałam już gotowe fragmenty i przepisywałam na nowo. Dość powiedzieć, że po około pięciu latach wyrzuciłam kompletny szkic książki i zaczęłam całkowicie od zera. Zbieranie materiałów w większości miałam już z głowy – zrobiłam to przy okazji doktoratu z literatury klasycznej. Najtrudniejsze było znalezienie osobowości dla Patroklosa – osobowości, która dobrze by pasowała do tej postaci. I oczywiście w tym samym czasie pracowałam na dwóch etatach, jako nauczycielka i reżyserka teatralna. Nie mogłam więc pisać codziennie. To było trudne, ale miało też swoje dobre strony. Kiedy miałam przerwę od opowieści, zyskiwałam możliwość spojrzenia na to, co w tekście działało, a co nie.

W swoich książkach rozkładasz na czynniki pierwsze grecką mitologię, która – jak się zdaje – bezbłędnie wytrzymała próbę czasu i wciąż powraca w różnych formach w popkulturze. Jak sądzisz, co decyduje o jej niesłabnącej popularności?

Myślę, że ludzie kochają to, jak olbrzymia jest jej skala. Te opowieści są pełne wściekłości, są poruszające, ekscytujące, tragiczne. Bohaterowie to ogromni, wadliwi ludzie, osadzeni w świecie bogów i potworów. Czasami, gdy rozdmuchasz coś do tak epickiego rozmiaru, pewne rzeczy możesz zobaczyć wyraźniej. I choć świat mitów jest wielki, jest też niesamowicie ludzki. To historie o rodzinie, miłości, wojnie, bohaterstwie czy porażce. A więc właściwie o wszystkich tych rzeczach, z którymi my, ludzie, wciąż borykamy się każdego dnia. Sama „Iliada” zaczyna się nawet od pandemii i kłótni o nią przywódców.

Przejdźmy do samej powieści. Przyznam, że przeczytałem ją dosłownie w jeden dzień, nie mogąc się oderwać od lektury. Wiedziałem, jak ta historia się zakończy, ale emocje związane z bohaterami wzięły górę. Czy jako autorka ty też angażujesz się emocjonalnie w trakcie pisania w losy kreowanych postaci? Są wśród nich takie, których śmierć była dla ciebie niczym sztylet w serce?

Przede wszystkim dziękuję! To bardzo miłe. Kiedy piszę jakąś historię, jestem w nią całkowicie zaangażowana emocjonalnie – potrafię pisać tylko wtedy, gdy podchodzę do tego z pasją. Zanim napisałam tę książkę, byłam zdruzgotana śmiercią Patroklosa w „Iliadzie”. Jest jednak wiele historii, które wzruszały mnie przez lata, z wielu różnych powodów.

W trakcie lektury „Pieśni o Achillesie” w uszach nieustannie dźwięczał mi motyw przewodni autorstwa Jamesa Hornera z filmu „Troja”, którego pierwsze dwie minuty idealnie wpasowują się w moje wyobrażenie o opowieści o miłości naznaczonej przeznaczeniem. Czy w trakcie pisania również sięgasz po inspiracje z innych źródeł popkultury? A jeśli tak, to czy możesz zdradzić z jakich?

Jestem reżyserką teatralną, więc często wykorzystuję doświadczenie teatralne, by pomóc sobie w wizualizacji. Wielokroć widzę postacie, o których piszę, tak jakby były na scenie – ważne jest dla mnie, aby poruszały się naturalnie podczas rozmowy, aby ich dialogi brzmiały realistycznie, a motywacje miały sens. Muszę usłyszeć ich głosy, muszę zobaczyć, co mają na sobie. Jestem bardzo wizualną pisarką. Uwielbiam filmy, które pokazują dużo realizmu w reakcjach ludzi, które pozwalają zarówno na humor, jak i dużą emocjonalność. „Rozważna i romantyczna” Anga Lee to mój numer jeden!

Narratorem „Pieśni o Achillesie” uczyniłaś Patroklosa, który w „Iliadzie” jest postacią w dużej mierze drugoplanową i co by nie mówić – enigmatyczną. Co skłoniło cię do tego, by to właśnie z jego perspektywy przedstawić wydarzenia?

Przyciągała mnie tajemniczość Patroklosa i miłość między nim a Achillesem, która w „Iliadzie” nie została w dużej mierze pogłębiona. U Homera Patroklos jest „najukochańszym” towarzyszem Achillesa, ale tak naprawdę bardzo niewiele dowiadujemy się o ich więzi, z wyjątkiem rozpaczy Achillesa, gdy Patroklos umiera. Miałam przez to poczucie, jakby Homer opowiadał koniec ich historii; ja chciałam opowiedzieć jej początek. Zaintrygowały mnie również Homerowskie opisy Patroklosa – że jest „zawsze łagodny” i „życzliwy dla wszystkich”. Chciałam zrozumieć, kim był ów człowiek, który tak wiele znaczył dla Achillesa.

Kręgosłupem powieści, obok samej „Iliady”, jest właśnie niezwykle silne uczucie łączące Patroklosa z Achillesem. To nie tylko cielesna fascynacja, ale przede wszystkim pokrewieństwo dusz. Wierzysz, że taka czysta miłość jest możliwa? A może powinniśmy traktować ją jako ideał wypracowany na potrzeby opowieści?

Myślę, że w naszym świecie istnieje równie głębokie pokrewieństwo. I nie obywa się ono bez komplikacji, nawet dla Achillesa i Patroklosa. Jednak ci bohaterowie rozumieją się i doceniają nawzajem. Ich miłość opiera się na głębokiej wiedzy i wzajemnym przyciąganiu, a niekoniecznie na pozorach i tajemnicy. Myślę, że jest to coś, o czym warto pamiętać.

Wydaje mi się, że wraz z pogłębieniem rysu psychologicznego samego Achillesa, niejako dekonstruujesz jego mit niepokonanego, butnego wojownika ogarniętego żądzą nieśmiertelnej chwały, z czym jest on współcześnie utożsamiany. Nie miałaś obaw, jakie będą reakcje czytelników w związku z taką reinterpretacją historii znanej od niemal 3000 lat?

Miałam. Na początku to, co robiłam, wydawało mi się na tyle ryzykowne i transgresywne, że miałam wręcz obawy, czy nie obrażę ludzi! Ale kiedy sobie to przemyślałam, zdałam sobie sprawę, że nawet w starożytnym świecie nie ma jednego Achillesa – są setki! Jest tak wiele różnych wersji jego historii – wersja znana z „Iliady”, z „Odysei”, Ajschylosa, Owidiusza, Wergiliusza, Szekspira… Achilles pojawia się w tak wielu różnych mitach na przestrzeni tysiącleci, że właściwie nie zrobiłam nic nowego, lecz coś, co czyniono wcześniej wiele razy. Uważam, że właśnie dlatego mity żyją – ponieważ wciąż są opowiadane na nowo.

Skoro mówimy o nowych elementach względem oryginału, to należy zauważyć, że „Pieśń o Achillesie” to opowieść o homoseksualnej relacji dwójki mężczyzn, co w Polsce – choć w ostatnich latach się to zmienia – nadal w dużej mierze pozostaje tematem tabu. Uważasz, że tego typu literatura może stanowić istotny motor napędowy kształtowania światopoglądów społeczeństwa?

Tak, absolutnie. Dorastałam w latach 80. w Nowym Jorku, trawionym epidemią AIDS. Homofobia była wszędzie. Ale gdy przeprowadziłam się do Filadelfii, moja lokalna niezależna księgarnia okazała się księgarnią LGBTQIA. Któregoś dnia weszłam tam i zaczęłam czytać to, co mieli na półkach. Już wcześniej instynktownie czułam, że homofobia, którą widziałam, dorastając, była zła, ale dopiero książki pokazały mi, dlaczego. Były dla mnie przebudzeniem. Sądzę, że historie, jak nic innego, mogą otworzyć nam oczy. Mogą zmienić nasze rozumienie świata, wyprowadzić nas poza nasz światopogląd, pomóc rozwinąć empatię. Musimy nauczyć się traktować wszystkich ludzi z godnością i szacunkiem. Musimy nauczyć się lepiej słuchać. A książki są w tym pomocne.

Była „Pieśń o Achillesie”, a potem „Kirke”. Czy w kolejnej powieści również planujesz zabrać nas do świata greckiej mitologii? A może tym razem powinniśmy spodziewać się czegoś zgoła odmiennego gatunkowo?

Wspomniałam wcześniej, że kocham teatr – spędziłam lata, reżyserując sztuki Szekspira, więc moja następna powieść jest inspirowana Szekspirowską „Burzą”. Fajnie jest zagłębić się w świat Szekspira! Ale potem wrócę do świata mitologii.

Rozmawiał: Maciej Bachorski
fot. (1) Nina Subin, (2) archiwum Madeline Miller

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady