Historia z radioaktywnego spa – rozmowa z Lenką Elbe, autorką powieści „Uranova”

24 września 2022

„Uranova”, elektryzująca powieść rozgrywająca się w czeskim Jachymowie, ukazała się w Polsce otoczona famą jednego z bardziej obiecujących debiutów ostatnich lat w literaturze naszych południowych sąsiadów. Mieliśmy sposobność do rozmowy z jej autorką, Lenką Elbe, która opowiedziała nam o mrocznej historii uroczego karlowarskiego kurortu, czeskim poczuciu humoru i powodach, dla których świat zmienia się właśnie na naszych oczach.

Sebastian Rerak: W „Uranovej” Jachymów obwołany zostaje „jednym z najbardziej martwych miast świata”. Czym zasłużył sobie na ten przydomek?

Lenka Elbe: Jeden z bohaterów nazywa go w ten sposób z powodu mrocznej przeszłości tego uzdrowiskowego i górniczego miasta. W roku 1950 powstał w nim bowiem obóz dla więźniów politycznych, których zmuszano do pracy w miejscowej kopalni uranu w skrajnie surowych warunkach. Wielu z nich zmarło w wyniku brutalnych tortur, ciężkiej pracy i ekspozycji na promieniowanie, a niektórzy zginęli zastrzeleni w trakcie próby ucieczki.

Głównym powodem twojego zainteresowania Jachymowem była historia rodzinna?

Historia rodzinna była jedynie pierwszym impulsem. Mój dziadek trafił do Jachymowa jako więzień polityczny. Usłyszałam od niego wiele opowieści o życiu w latach 50., całym tym strachu i represjach, jakich doświadczano wówczas każdego dnia. To rozbudziło moje zainteresowanie owym okresem historycznym i zawiodło mnie do Jachymowa. Następnie zaciekawiło mnie samo miasto, bo jego dzieje są niesamowite nawet w skali światowej. Dość wspomnieć o wydobyciu srebra, biciu talarów (późniejszych dolarów), kopalniach uranu, Marii Skłodowskiej-Curie odkrywającej rad i polon w pochodzącej stamtąd blendzie, wytwórni barwników uranowych czy niebezpiecznych radioaktywnych produktach spa.

Czy wiedza o tym, co działo się w Jachymowie w latach 50. jest powszechna wśród Czechów?

Owszem. Kopalnie uranu i obozy pracy były zarządzane przez Związek Radziecki i do tego kraju, rzecz jasna, trafiał sam uran. Ta mroczna epoka wciąż ciąży na atmosferze panującej w mieście, choć wszystkie obozy zostały już dawno zlikwidowane. Jachymów jest miejscem pełnym paradoksów. Z jednej strony to kurort, do którego jeździ się w poszukiwaniu odpoczynku, z drugiej strony wszechobecne są tam duchy dawnego terroru.

Akcja powieści rozpoczyna się w 1968 roku, co nie jest raczej zbiegiem okoliczności. Czy trauma wywołana stłumieniem Praskiej Wiosny nadal nęka Czechy?

Zdecydowanie nie jest to zbieg okoliczności. Rok 1968 funkcjonuje w książce jako symbol końca nadziei. Owszem, trauma jest wciąż obecna wśród Czechów. Powiedziałabym nawet, że wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę przesunęła się z przeszłości w teraźniejszość – od poczucia historycznej niesprawiedliwości w wymiar potencjalnego realnego zagrożenia. Rosyjski atak na suwerenny kraj przypomniał nam po raz kolejny o tym, jak historia potrafi się powtarzać. I właśnie o tym jest „Uranova”.

„Uranova” łączy elementy kryminału, powieści supernatural, komedii i fantastyki miejskiej. Czy znajdujesz inspiracje w każdym z tych gatunków?

No cóż, zastanawiając się nad opisem powieści, uznałam, że najzwięźlej można określić ją jako „historyczno-polityczną fantastykę zabarwioną czarną komedią”. Osobiście jestem fanką łączenia gatunków, czy to w literaturze, czy w filmach, więc w sposób naturalny inspirowali mnie autorzy, którzy potrafią robić to dobrze. Zawsze podziwiałam Umberto Eco za umiejętność łączenia historii, filozofii, semiotyki itd. z surrealistycznym humorem typowym dla Harukiego Murakamiego. Uważam, że to bardzo stymulujący melanż.

Najważniejszym pisarzem jest dla ciebie jednak Franz Kafka?

Jako nastolatka przeczytałam „Przemianę” i to położyło fundament pod mój przyszły gust literacki. Pozostałe dzieła Kafki upewniły mnie jedynie w tym, że uwielbiam jego sposób wyrażania przemyśleń na temat życia i świata, w którym egzystujemy. Ostatecznie życie jest bardziej dziwaczne niż jakakolwiek Kafkowska fabuła.

W polskich recenzjach „Uranovej” nie brak wzmianek o „czeskim poczuciu humoru”. Co twoim zdaniem przesądza o wyjątkowości tegoż?

Kiedy słyszę o czeskim humorze, to podchodzę do tego z pewną dozą ostrożności. Osobiście nie uważam, abyśmy mieli w tym względzie własny wyjątkowy styl, ale z pewnością potrafimy posunąć się daleko i dotrzeć do sedna satyry. Trochę jak Brytyjczycy. Nasz humor jest cierpki, subtelny, ukryty w szczegółach. Nie jest mu obca okrutna autoironia, pogarda dla zasad i autorytetów oraz poczucie niezręczności.

Lenka Elbe (fot. © Jan Křikava)

„Uranova” uhonorowana została nagrodą Magnesia Litera za debiut roku. Czy ten laur wpłynął jakoś na twoje życie?

Na moje życie zupełnie nie, ale z pewnością nagroda sprawiła, że książka stała się bardziej widoczna.

Masz bardzo bogate doświadczenie jako dziennikarka i copywriterka. Czy umiejętności związane z tymi profesjami okazały się przydatne czy może przeciwnie – pisanie użytkowe może w jakiś sposób „popsuć” aspirującego prozaika?

Na pewno nie zaszkodzą, ale autor musi zaakceptować fakt, że pisanie prozy jest czymś zupełnie innym. Dziennikarstwo i copywriting są racjonalne i służą temu, aby mieć z czego zapłacić rachunki, podczas gdy proza musi pochodzić z irracjonalnej potrzeby opowiedzenia historii, zakomunikowania przekazu lub emocji.

Stwierdziłaś, że życie nieodwracalnie zmieniło się po inwazji na Ukrainę i że literatura także musi poddać się przemianie. Co przez to rozumiesz?

Ta zmiana dotyczy sposobu, w jaki postrzegamy historię i światowy porządek. Jeśli – dajmy na to – piszesz opowiadanie, nowe czasy staną się tłem dla relacji pomiędzy twoimi bohaterami lub np. dla międzynarodowych układów handlowych czy politycznych przewijających się w fabule itd. Kolejnym nowym fenomenem są szeroko zakrojone kłamstwa rozsiewane przez farmy trolli, które osiągnęły nowy poziom wraz z rosyjską inwazją. Społeczeństwo jest teraz jeszcze bardziej spolaryzowane, dochodzi do konfliktów nawet wewnątrz rodzin czy pomiędzy przyjaciółmi. Literatura musi w pewien sposób odnieść się do tego wszystkiego.

Swoją drogą pracujesz już nad kolejną powieścią?

Tak, ale wciąż jeszcze mnóstwo pracy przede mną.

A tymczasem w „Uranovej” pojawia się postać siostry Elbe. Łączy cię z nią coś więcej niż tylko personalia?

Ta bohaterka to takie moje pół-alter ego, ale tylko pod kilkoma względami. Elbe łączy silna więź z jej dziadkiem, który także był więźniem politycznym w Jachymowie i który jest dokładnie w tym samym wieku, w jakim był mój dziadek w roku 1999. W taki sposób odcisnęłam moją relację z nim w powieści.

Rozmawiał: Sebastian Rerak
fot. główna: © Jan Křikava

Tematy: , , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady