Głośne historie świetnie nadają się na filmy ? wywiad z Romanem Polańskim o ekranizacji powieści „Oficer i szpieg” Roberta Harrisa

30 grudnia 2019


Na ekrany polskich kin wszedł „Oficer i szpieg”, najnowszy film Romana Polańskiego nakręcony na podstawie bestsellerowego thrillera historycznego Roberta Harrisa. Obraz zdobył na Festiwalu w Wenecji Srebrnego Lwa (Wielką Nagrodę Jury) oraz spotkał się z uznaniem Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych, która uhonorowała film prestiżową nagrodą FIPRESCI. Ostatnim wyróżnionym tą nagrodą dziełem Polańskiego był „Nóż w wodzie” z 1962 roku. Poniżej publikujemy rozmowę, którą przeprowadził z reżyserem pisarz Pascal Bruckner, autor powieści „Gorzkie gody”. Wszystkim, którzy chcieliby lepiej poznać sprawę Dreyfusa polecamy powieść „Oficer i szpieg” Roberta Harrisa ? edycja w filmowej okładce trafiła w grudniu do księgarń nakładem wydawnictwa Albatros.

Pascal Bruckner: Dlaczego chciałeś zrobić film o aferze Dreyfusa i symbolicznym momencie zwrotnym, który reprezentowała w historii Francji i Europy?

Roman Polański: Głośne historie świetnie nadają się na filmy, a sprawa Dreyfusa jest historią wyjątkową. Niesłusznie oskarżony człowiek to zawsze fascynujący temat, ale jest to także aktualny problem z uwagi na zaostrzający się antysemityzm.

Od czego się zaczęło?

Byłem bardzo młody, gdy zobaczyłem amerykański film „Życie Emila Zoli” ze wstrząsającą sceną upokorzenia kapitana Dreyfusa. Już wtedy pomyślałem, że może kiedyś zrobię film o tych tragicznych wydarzeniach.

Realizacja filmu napotkała klika przeszkód. Początkowo producenci oczekiwali, że film będzie po angielsku.

Siedem lat temu przedstawiałem projekt moim ówczesnym współpracownikom i przyjaciołom. Pomysł ich zaciekawił, ale uważali, że język angielski jest niezbędny, żeby uzyskać międzynarodowe finansowanie, zwłaszcza z USA. Rzeczywiście, amerykańskie filmy osadzone we Francji niemal zawsze są po angielsku, choćby wspomniane „Życie Emila Zoli”. Takie filmy łatwiej sprzedać na rynki zagraniczne. Nawet Stanley Kubrick zrobił po angielsku swój film o I wojnie światowej, „Ścieżki chwały”. Mnie natomiast nie przekonuje wizja francuskich generałów rozmawiających po angielsku. Widownia jest dziś bardziej wyrafinowana i skłonna oglądać filmy i seriale z napisami.

W końcu film wyprodukował Alain Goldman.

Zgadza się. W styczniu 2018 roku Alain Goldman zaoferował, że wyprodukuje film po francusku. Byłem zachwycony! To był początek wielkiej przygody. Zaczęliśmy zdjęcia w październiku. A teraz mamy film!

Jak wyglądała praca nad projektem?

Razem z Robertem Harrisem skończyliśmy właśnie pracę nad „Autorem widmo”. Robert podszedł do pomysłu entuzjastycznie, więc od razu wzięliśmy się do pracy. Początkowo wydawało nam się oczywiste, że historię opowiemy z perspektywy Dreyfusa. Jednak szybko okazało się, że to błąd: w filmie jest wiele postaci, a fabuła jest pełna zwrotów. Całość akcji toczy się w Paryżu, a nasz bohater tkwi na Diabelskiej Wyspie. W taki sposób moglibyśmy opowiedzieć jedynie o jego cierpieniu. Długo zmagaliśmy się z tym problemem i w końcu, po ponad roku pracy, Robert wpadł na rozwiązanie: najlepiej zostawić Dreyfusa na skalistej wyspie i opowiedzieć historię z perspektywy pułkownika Picquarta, jednego z głównych bohaterów. W międzyczasie musieliśmy jednak zarabiać, więc odłożyliśmy projekt na bok. Ja nakręciłem wtedy kolejny film, a Robert napisał powieść o aferze Dreyfusa. Pracował nad tym tematem od ponad roku, więc jego książka jest oparta na bardzo dokładnych badaniach historycznych. „Oficer i szpieg” ? francuski tytuł, „D.”, jest nieco zagadkowy ? szybko stał się bestsellerem. Gdy skończyłem „Wenus w futrze”, wróciliśmy do tej opowieści wiedząc już, jak ją przedstawić.

Jak przebiegał casting?

Jean Dujardin był idealnym kandydatem na Picquarta. Wygląda jak on, ma tyle samo lat i jest świetnym aktorem. Film o takiej skali potrzebuje gwiazdy i Jean Dujardin nią jest ? nie dostał przecież Oscara za nic. Dla nas to był oczywisty wybór, musieliśmy tylko sprawdzić, czy jest zainteresowany. Zgodził się bardzo chętnie.

Zdecydowałeś się uczynić głównym bohaterem pułkownika Picquarta. To człowiek nieżonaty, ma kochankę, której mąż jest wysoko postawionym urzędnikiem państwowym. W tamtych czasach oznaczało to życie na uboczu społeczeństwa. Picquart, jak większość ludzi pod koniec XIX wieku, to także „antysemita z natury”. A jednak to właśnie on ? nieintencjonalnie ? ratuje kapitana Dreyfusa.

Picquart to fascynująca i złożona postać. Nie jest zajadłym antysemitą. Nie lubi Żydów, ale bardziej z tradycji niż z przekonania. Gdy, jako oficer kontrwywiadu, dowiaduje się, że Dreyfus jest niewinny, bardzo bierze to sobie do serca i decyduje się ujawnić prawdę. Informuje swoich przełożonych, ale dostaje rozkaz milczenia; armia nie popełniłaby przecież takiego błędu! Wtedy armia, mimo porażki z 1870 roku, była święta i nietykalna ? podobnie jak Kościół. Armii nie obchodziło, czy żołnierze czują żal, czy mają moralne dylematy; była ponad prawdą i sprawiedliwością.

Dlaczego Picquart przeciwstawia się oficjalnej wersji wydarzeń? To zasługa jego zasad moralnych czy raczej militarnego etosu?

W filmie jest pamiętna scena rozmowy między Picquartem a jego głównym przeciwnikiem, majorem Henrym. Henry mówi: „Pan daje mi rozkaz, by kogoś zabić, a ja go wykonuję. Jeżeli okaże się, że to była pomyłka, to przepraszam, ale to nie moja wina. To jest armia”. Picquart odpowiada na to: „Może to pana armia, majorze, ale nie moja”. Ta wymiana oddaje coś, co jest aktualne także dziś. Żołnierze mają obowiązek zabijać dla kraju. Ale jeśli staną się narzędziem przestępstwa, nie mają obowiązku tego ukrywać.

Picquart znajdzie się w podobnej sytuacji do Dreyfusa, czeka go uwięzienie, jego romans zostanie ujawniony, a on sam oskarżony przez skrajną prawicę o przekazywanie tajnych informacji.

A to dlatego, że wolał kierować się osobistym osądem, pragnieniem odkrycia prawdy niż militarnym etosem. Wątpliwości pojawiły się, gdy odkrył podobieństwo pisma Esterhazy’ego do tego, które widnieje na liście przewodnim, a potem wątpliwości doprowadziły do podjęcia dochodzenia. Pomimo otrzymania nakazu porzucenia dalszych działań Picquart kontynuuje śledztwo i ostatecznie znajduje inne dowody winy Esterhazy’ego. Im więcej się dowiaduje, tym bardziej przeraża go skala popełnionego czynu.

Ojciec filozofa Emmanuela Levinasa (1906-1995), litewski księgarz, podobno doradził synowi przeprowadzkę do Francji. Mówił, że „do kraju, który sam siebie rozdziera, broniąc honoru jednego żydowskiego kapitana, powinien ruszyć każdy prawy człowiek”.

To prawda. Pojawili się wtedy „antydreyfusiści” i „dreyfusiści”. A Dreyfusa ostatecznie uniewinniono. Francja nie straciła w tej aferze twarzy, nawet jeśli sprawa ciągnęła się 12 lat i niemal wywołała wojnę domową.

Kolejne wyzwanie to pokazanie afery Dreyfusa młodym ludziom, którzy nie znają tego tematu.

Przede wszystkim, gdy mówiłem, że pracuję nad filmem o aferze Dreyfusa, wszyscy mówili: „to świetnie!”. Ale wkrótce zrozumiałem, że niewiele osób wie, co się tam naprawdę wydarzyło. To jedno z tych historycznych wydarzeń, o których wszyscy słyszeli, ale nie zdają sobie sprawy z ich znaczenia.

Pod tym względem film jest edukacyjny, bo dzięki niemu wszyscy, nawet ci, którzy nic o sprawie nie wiedzą, mogą zrozumieć filozoficzny i polityczny dylemat Picquarta. To niemal śledztwo.

Nazwałbym go nawet thrillerem! Historia opowiedziana jest całkowicie subiektywnie. Widzowie dzielą z Picquartem każdy etap dochodzenia. W dodatku wszystkie istotne wydarzenia są autentyczne, podobnie jak wiele padających w filmie wypowiedzi, bo pochodzą z ówczesnych relacji i protokołów z procesu.

Uderzyła mnie także żałosna kondycja ówczesnego francuskiego kontrwywiadu, który nazywano Sekcją Statystyczną, gdzie informatorzy grają w karty i piją alkohol, portier przysypia, operacje prowadzone są nieudolnie, a przestarzałe wyposażenie może zaskoczyć współczesnego widza.

To także jest autentyczne i niewątpliwie wtedy wydawało się niezwykle nowoczesne. To były czasy pierwszych samochodów, pierwszych telefonów i aparatów fotograficznych Kodak. W tym zakresie nieocenioną pomocą był materiał zebrany przez Roberta Harrisa podczas pracy nad książką. Z drugiej strony zaślepienie technologią powodowało, że niektórzy śledczy, np. słynny ekspert Bertillon, popełniali błędy i nie chcieli tego przyznać.

Jednym z dowodów, które najpierw poświadczyły winę Dreyfusa, a ostatecznie go oczyściły, było bordereau ? list przewodni dołączany do dokumentów.

Był to podarty list skradziony z kosza na śmieci wojskowego attaché w ambasadzie niemieckiej. Francuski oficer przekazał Niemcom tajemnice wojskowe, w tym informacje o armacie 120 mm. Armia francuska była bardzo wrażliwa na tego rodzaju wycieki, ponieważ w sekrecie zbudowała nową armatę 75 mm, która amortyzowała odrzut lufy po wystrzale, a tym samym nie odskakiwała do tyłu, co stanowiło ogromny postęp.

Mamy zatem wrogo nastawioną opinię publiczną, majora Henry’ego, który chce zająć miejsce Picquarta, i sztab generalny, a następnie wszystkich tych, którzy przychodzą z pomocą Dreyfusowi, w tym Émile?a Zolę i Georges’a Clémenceau.

Sprawa została ujawniona dzięki Zoli w słynnym liście „Oskarżam!” skierowanym do prezydenta Republiki i opublikowanym w „L’Aurore”. Kto wie, jak bez tego zakończyłaby się ta afera. Ważną rolę odegrał także Clémenceau. Co więcej, to on siedem lat po zakończeniu sprawy, kiedy sam był premierem, mianował Picquarta ministrem wojny. Zola drogo zapłacił za swoje zaangażowanie, ponieważ został skazany na rok więzienia i grzywnę w wysokości 3000 franków. Zmarł na skutek zaczadzenia z piecyka; mówi się, że został zamordowany przez „antydreyfusistów”. W każdym razie antysemicka gazeta Edouarda Drumonta, „La Libre Parole”, ucieszyła się na wieść o jego śmierci.

Kiedy Charles Maurras (przeciwnik rewizji procesu Dreyfusa ? przyp. red.) został w 1945 roku skazany na dożywocie za kolaborację z wrogiem, wykrzyknął: „to zemsta Dreyfusa”.

Możemy zatem zobaczyć, że ta sprawa ciągnęła się znacznie dłużej niż 10 lat pokazanych w filmie. Warto też dodać, że Dreyfus walczył w I wojnie światowej, a jego wnuczka, Madeleine Lévy, zmarła w Auschwitz.

W filmie kilkukrotnie widać napis „śmierć Żydom”. Antysemityzm nie zanikł, ale zmienił oblicze, stał się sprawą dla lewicowych ekstremistów, wrogów Izraela i radykalnych Islamistów. We Francji od 2003 roku zabito lub torturowano 13 wyznawców judaizmu. Antysyjonizm stał się przykrywką dla nowego antysemityzmu. Wierzysz, że w dzisiejszych czasach mogłaby się wydarzyć nowa afera Dreyfusa?

Dzięki dzisiejszej technologii niemożliwe byłoby skazanie kogoś na podstawie wadliwej ekspertyzy grafologicznej. A już na pewno nie w armii, ponieważ armia zmieniła swoje zasady. Nie jest już święta. Dziś możemy krytykować wszystko, także armię, podczas gdy niegdyś miała ona absolutną władzę. Ale nowa afera na pewno jest możliwa. Mamy wszystkie składniki: fałszywe oskarżenia, niedbałe postępowania sądowe, skorumpowanych sędziów i przede wszystkim „media społecznościowe”, które skazują i potępiają nie czekając na uczciwy proces ani nie uznając prawa do odwołania się od wyroku.

Czy ten film stanowił dla ciebie formę katharsis?

Nie, ja tak nie pracuję. Moja praca to nie terapia. Muszę jednak powiedzieć, że znam wiele mechanizmów prześladowania obecnych w tym filmie i to oczywiście mnie zainspirowało.

Szykany wymierzone w ciebie zaczęły się od Sharon Tate?

Sposób, w jaki ludzie mnie postrzegają, mój „wizerunek”, zaczął kształtować się po śmierci Sharon Tate. To, co musiałem przeżyć w tym dramatycznym okresie, było okropne. Prasa zabrała się za tę tragedię i nie wiedząc, jak sobie z nią poradzić, zrobiła to w obrzydliwy sposób, insynuując między innymi, że byłem jednym z inicjatorów jej morderstwa na tle satanizmu. Mój film „Dziecko Rosemary” był dowodem, że paktuję z diabłem. Trwało to kilka miesięcy, aż policja wreszcie znalazła prawdziwych winowajców, Charlesa Mansona i jego „rodzinę”. Wszystko to prześladuje mnie do dzisiaj. To jak kula śnieżna, w każdym sezonie dochodzi nowa warstwa. Dziwne historie kobiet, których nigdy w życiu nie poznałem, oskarżających mnie o rzeczy, które wydarzyły się ponad pół wieku temu.

Nie chcesz zareagować?

Jaki to ma sens? To jak walka z wiatrakami.

Rozmawiał: Pascal Bruckner
zdjęcia z polskiej premiery filmu „Oficer i szpieg”: Karolina Grabowska/Gutek Film
tłumaczenie: Gutek Film oraz Artur Maszota

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady