Czy smak usprawiedliwia zadawaną przemoc? ? wywiad z Raphaelem Montesem, autorem „Sekretnej kolacji”

27 lipca 2017


W wieku 20 lat wzbudził podziw krytyki i publiczności powieścią „Suicidas” (z hiszp. „Samobójcy”), zdobył kilka z ważniejszych nagród literackich w Brazylii. Cztery lata później opublikował „Dziewczynę w walizce”, która odniosła międzynarodowy sukces i przez wiele tygodni zajmowała pozycje bestsellerów. Z zawodu prawnik, z powołania scenarzysta. Obecnie jego trzecia powieść – „Sekretna kolacja” – budzi równie duże zainteresowanie co poprzednie i trzeba przyznać wprost: już sam dobór tematu gwarantował autorowi rozgłos.

Czterech przyjaciół wynajmuje luksusowe mieszkanie w dzielnicy Copacabana. U stóp mają cały świat, ale los bywa przewrotny. Wkrótce wpadają w długi i aby zdobyć pieniądze, decydują się na kontrowersyjny biznes. Urządzają ekskluzywne kolacje, których menu dalece przekracza granice dobrego smaku.

Milena Buszkiewicz: Przeokropna książka, gratuluję!

Raphael Montes: Dziękuję! Cieszy mnie, że udało ci się pożreć ten rzadki smakołyk.

A właśnie, chętnie serwujesz nie tylko literackie smakołyki. Lubisz gotować?

Lubię, ale szczerze powiedziawszy wolę jeść! Uważam, że dobre gotowanie to forma wyrazu artystycznego. Zawsze interesowały mnie smaki i konsystencja pokarmów. I dokładnie z powodu przyjemności czerpanej przy stole zacząłem się zastanawiać, co daje mi prawo do tego, żeby jeść. Przecież wiem, co dzieje się ze zwierzętami, zanim staną się stekiem, kiełbasą albo kurczakiem widywanym w supermarkecie. To właśnie stało się przyczyną do powstania książki. Jeżeli jemy mięso zwierzęce tylko dlatego, że jest pyszne, to jak byśmy zareagowali, gdyby okazało się, że mięso ludzkie jest najsmaczniejsze na świecie? Czy smak usprawiedliwia zadawaną przemoc?

Lubię wykorzystywać różne tematy w hiperbolicznych sytuacjach, by wywoływać w czytelnikach refleksje. Myślę, że dobry kryminał ? albo tak naprawdę jakakolwiek powieść ? musi zawierać nie tylko świetną fabułę ze zwrotami akcji, niespodziankami i mocnymi scenami, ale i powinien czytelnika skłonić do przemyśleń, wyciągnąć go ze strefy komfortu. Pisząc tę książkę, zarzuciłem zupełnie jedzenie mięsa. Obecnie nie jestem już niestety wegetarianinem.

W książce opowiadasz anegdotę o mewach, mówiącą o tym, jak ludzie na różne sposoby oszukują samych siebie. Skąd ją znasz?

Anegdota o mięsie mewy istniała już wcześniej, chociaż nie jest dobrze znana. Usłyszałem ją dokładnie w taki sam sposób, w jaki przedstawiam w książce: wybrałem się ze znajomymi do baru i jeden z kolegów stwierdził, że opowie mi tę zagadkę. Bardzo mi się podobała, utkwiła mi w głowie. Kilka lat później, gdy pojawił się pomysł na napisanie „Sekretnej kolacji”, zdecydowałem, że zagadka ta pojawi się na samym początku. Co ciekawe, tamten kolega miał na imię Leit?o. Nazwałem po nim jedną z postaci w książce.

Wszyscy twoi bohaterowie żyją na swój sposób w urojonym świecie. Myślisz, że większość ludzi funkcjonuje podobnie?

Wydaje mi się, że mamy mniejsze pojęcie o świecie, niż nam się wydaje. Wszyscy musimy tworzyć sobie jakieś fikcje, fabuły na swój temat, żeby móc normalnie funkcjonować. Dlatego tematy takie jak szaleństwo, psychopatia i wyobraźnia interesują mnie aż tak bardzo. Na kartach „Sekretnej kolacji” napisałem: „Według statystyk dwanaście procent osób uznanych za normalne to kryminaliści, mordercy albo niebezpieczni ludzie. Tymczasem tylko trzy procent osób uznanych za szalone ma znaczne skłonności do wyrządzania krzywdy. To oznacza, że normalni zabijają o wiele częściej niż szaleni. Gdyby na świecie żyło więcej szaleńców, byłoby mniej przemocy”.

Po swojej debiutanckiej powieści, na prośbę mamy napisałeś nietypową historię miłosną. Chyba nie do końca spełniłeś jej życzenie?

Kończyłem akurat szkołę średnią, kiedy napisałem „Suicidas”, thriller o dziewiątce młodych ludzi grających w piwnicy w rosyjską ruletkę. Powieść zaczyna się rok po nocy, kiedy to wszyscy oni zginęli, na spotkaniu matek samobójców, czyli kobiet usiłujących zrozumieć, dlaczego ich dzieci się zabiły. Książka zyskała popularność dzięki tak zwanej ?szeptance? i w końcu dostała się do finału ważnej brazylijskiej nagrody literackiej. Z jednej strony moja matka była szczęśliwa, widząc jak jej syn spełnia marzenie o pisaniu książek. Z drugiej strony przejmowała się tym, co ludzie pomyślą, a „Suicidas” dotykała wielu trudnych tematów, takich jak depresja, zespół Downa i samobójstwa młodych ludzi. Pewnego dnia mama poprosiła mnie, żebym napisał jakąś lżejszą książkę, na przykład o miłości, żeby mogła się nią pochwalić przed znajomymi. Aby się z nią podroczyć, napisałem „Dziewczynę w walizce”, opowieść o obsesji, historię szalonej miłości, w której młody bohater porywa swoją ukochaną w nadziei, że dziewczyna odwzajemni jego uczucie.

A jak zareagowała na „Sekretną kolację”?

To, po „Suicidas”, jej ulubiona książka. Głównie dlatego, że obie te powieści wpisują się bardziej w gatunek klasycznego thrillera z wieloma niespodziankami, szokującymi scenami i niesamowitym zakończeniem. Podobnie jak w książkach Agathy Christie. Moja matka lubi też „Dziewczynę w walizce”, ale miała przy niej opory, ponieważ poczuła się delikatnie sprowokowana. W końcu jest to książka, którą napisałem w odpowiedzi na jej wyzwanie, ale także by rozwijać swój styl.

To książka bardzo mocna, okrutna i… obrzydliwa. Jak godzisz pisanie takich przerażających rzeczy z życiem codziennym?

A kto twierdzi, że prowadzę normalne życie? (śmiech) A teraz poważnie: często żartuję, że pisanie to forma egzorcyzmu przeprowadzanego na moich demonach. Niebezpieczny jest ten, kto trzyma wszystko w sobie.

Z wykształcenia jestem prawnikiem. Czy to inspirujący literacko zawód?

Zawsze chciałem pisać kryminały. Pójście na studia prawnicze było przemyślaną decyzją. Wtedy jeszcze sądziłem, że takie kwalifikacje przydadzą mi się, kiedy będę pisał, że zapewnią mi dopływ odpowiednich historii, a także dostarczą wiedzy na temat prawa i socjologii. Poza tym studia miały mi zapewnić pracę na wypadek, gdyby pisanie nie wypaliło. „Suicidas” ukazało się drukiem, gdy byłem w połowie studiów, miałem już wtedy napisaną połowę „Dziewczyny w walizce”. Zdobyłem stopień i zacząłem się uczyć do egzaminu ze służby cywilnej, chciałem wtedy bowiem zostać sędzią. Jednak gdy „Dziewczyna w walizce” odniosła w Brazylii sukces, otrzymałem propozycję pisania scenariuszy do filmów i programów telewizyjnych, dlatego postanowiłem zawiesić moją karierę na studiach prawniczych.

Wróćmy na chwilę do czasów studenckich, opisujesz ten etap życia w „Dziewczynie w walizce” i „Sekretnej kolacji”. Czy dla ciebie był to ważny okres?

Lubię mówić o sprawach, o których mam pojęcie. Należę do pokolenia, które dorastało w przekonaniu, że wystarczy pójść na studia, żeby życie jakoś się ułożyło, a po uczelni zastało świat w stanie kryzysu, z wysoką stopą bezrobocia, głodem i kryzysem politycznym. To pokolenie pustki, pełne ludzi, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Pomysł na „Sekretną kolację” narodził się w podczas spotkania ze znajomymi. W trakcie tamtego wieczoru zwróciłem uwagę, że prawie wszyscy mamy wyższe wykształcenie, ale się nie spełniamy ? wszyscy przy stole byli bezrobotni albo zajmowali jakieś nieistotne stanowiska. To bardzo symptomatyczne dla obecnej sytuacji w Brazylii.

Na szczęście tobie się udało. Poza pisaniem powieści zajmujesz się też pracą scenarzysty.

Po sukcesie, jaki „Dziewczyna w walizce” odniosła w Brazylii i innych krajach, poproszono mnie o napisanie kilku scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Od tamtego czasu zdążyłem napisać kilka filmów i seriali. Nigdy nie uczyłem się scenariopisarstwa i musiałem poznać tajniki tego zawodu na własną rękę. Nie było to łatwe.

A czy trudniejsze od pisania powieści?

Szczerze wyznam, że pisanie skryptów i scenariuszy przychodzi mi łatwiej niż tworzenie literatury, ale uwielbiam jedno i drugie. W tworzenie scenariuszy zaangażowanych jest wiele osób, a układanie powieści jest zajęciem bardziej samotniczym i co za tym idzie ? prywatnym, osobistym. Sprzedałem już prawa do ekranizacji wszystkich moich książek, ale postanowiłem nie angażować się w adaptacje. Raz po raz wyrażam zdanie na temat efektów pracy filmowców i podrzucam im pomysły, ale wydaje mi się, że reżyser musi mieć ostateczne słowo w kwestii swojego dzieła.

Porozmawiajmy trochę o książkach i Brazylii. Jak wygląda wasz rynek książki?

Niestety w Brazylii literatury gatunkowej nie ceni się zbyt wysoko, na uczelniach i w mediach traktuje się ją dużo gorzej. W wyniku tego wielu czytelników wyrasta w przeświadczeniu, że dobre kryminały, horrory i fantastyka powstają za granicą. Ostatnimi czasy to się trochę zmienia dzięki staraniom grupy pisarzy. Bardzo się cieszę, że jestem częścią tego ruchu, ale to w dalszym ciągu nieustająca walka. Jak na kraj o takim kontynentalnym rozmiarze, czytamy bardzo mało.

Ty z pewnością zawyżasz średnią. Co teraz czytasz?

Czytam jednocześnie kilka książek z różnych gatunków, pisanych odmiennymi stylami. Obecnie pogrążyłem się w lekturze „Pokuty” Iana McEwana, „Zapisanego w wodzie” Pauli Hawkins i „Homo Deus” Yuvala Noaha Harariego. Oprócz tego czytam jakieś pięć książek powiązanych tematycznie z motywem mojego kolejnego literackiego projektu.

Rozmawiała: Milena Buszkiewicz
fot. (1) archiwum pisarza, (2) Marisa Cardoso, (3) Bel Pedrosa

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: wywiady