Chciałam, aby „Hotel Varsovie” stanowił swego rodzaju hołd dla Prusa ? wywiad z Sylwią Zientek

19 czerwca 2018


Co łączy Bolesława Prusa, Kazimierza Przerwę-Tetmajera i Artura Schopenhauera? Wspólnym mianownikiem jest „Hotel Varsowie”, literacki cykl Sylwii Zientek, która dała się poznać nie tylko jako niezwykle utalentowana pisarka, ale też fascynatka i popularyzatorka historii (tych prawdziwych i tych zrodzonych z wyobraźni). Autorka ze znawstwem opowiada nam o Warszawie, lokalnym patriotyzmie, wpływie przeszłości na teraźniejszość, docenianiu chwili oraz inspiracjach „Lalką”.

Marcin Waincetel: Warszawa opisana w pani sadze to miasto szans i możliwości, ale również miejsce, gdzie wszystko można stracić, co widać na przykładzie historii warszawskich hotelarzy. Z jaką intencją był właściwie pisany „Hotel Varsovie”?

Sylwia Zientek: Chciałam przede wszystkim pokazać Warszawę jak najbardziej autentyczną, bez koloryzowania czy deformowania jej obrazu, jako miejsce różnorodne, przeżywające ? podobnie jak bohaterowie ? nieustanne wzloty i upadki. Losy moich bohaterów (czy tych wykreowanych, czy prawdziwych, jak książę Poniatowski czy Władysław Podkowiński) odzwierciedlają perturbacje, jakim ulegało miasto. Od kiedy tylko Warszawa stała się ważnym ośrodkiem na mapie kraju, dawała ludziom olbrzymie możliwości zrobienia kariery czy zdobycia majątku. Tutaj przybywało się, aby realizować szalone, śmiałe, ale też nielegalne pomysły. Jednak szczęście jest przewrotne, zarówno dla ludzi, jak i miejsc. Problemem i specyfiką Warszawy zawsze była jej lokalizacja na mapie Europy, fakt iż była najważniejszym ośrodkiem władzy w kraju. Jak wiemy, położenie geograficzne to w pewnym sensie przeznaczenie. Wystarczy nawet pobieżnie przeanalizować historię miasta na przestrzeni od wieku XVII (ok. 1611 roku nastąpiło faktyczne przeniesienie stolicy z Krakowa) do czasów obecnych, aby zobaczyć, iż po każdym okresie prosperity i rozkwitu Warszawy, następowała jakaś klęska, tragedia. Historia determinowała więc losy moich postaci, samego hotelu, tak jak wielokrotnie doprowadzała do upadku Warszawy (potop szwedzki, rozbiory, powstania, okupacje obcych wojsk), dzięki temu zaś moja powieść jest dynamiczna i momentami dosyć mroczna. Taka była Warszawa: wirujące niczym barwne motyle piękności w Ogrodzie Saskim i ludzie umierający na bruku na niedalekich Nalewkach…

Jak wiadomo, przeszłość wpływa na nasze życie. Widać to chociażby na przykładzie jednej z bohaterek, Dany Spakowski, która chce odzyskać dziedzictwo swojego ojca. Zastanawiam się jednak, na ile przeszłość powinna determinować nasze wybory…

Myślę, że nie możemy patrzeć w przyszłość, nie znając naszej historii i nie pamiętając o tym, co działo się kiedyś w miejscu, w którym żyjemy. W Warszawie, która tak wiele przeszła, jest to szczególnie ważne. Nasza codzienność to wszechobecne ślady Powstania ’44, wojny, komunizmu. Większość co najmniej kilka razy w tygodniu mija miejsca upamiętniające bardzo tragiczne wydarzenia. Nie sposób wyrzec się przeszłości. Wiedząc zaś, jakie były losy miasta całkiem niedawno temu, nie można ignorować lekcji historii. Wielu mieszkańców miasta przez dekret Bieruta straciło przecież po wojnie swoje nieruchomości, przez lata w mieście dokonywano nielegalnych transakcji, niektórzy bogacili się w sposób nieuczciwy. Z historii płynie lekcja o gorzkiej wymowie, człowiek w każdej chwili może stać się obiektem manipulacji, stracić majątek, jego uczciwość może zostać wykorzystana przeciwko niemu ? tak było zawsze, ale jak się okazuje, nawet we współczesnych czasach nie zawsze można się obronić przed bezprawiem. Ta lekcja jest ważna i trzeba o niej pamiętać. Liczę oczywiście na to, iż afera reprywatyzacyjna, przez którą wielu lokatorów musiało opuścić swoje mieszkania, wielu nieuczciwych ludzi zbiło majątek w nielegalny sposób, już nigdy nie powtórzy się w naszym mieście. I stąd w „Hotelu Varsovie” ? w obu tomach ? przewrotnie (suspens czeka na czytelników w „Buncie chimery”) pokazałam oparty na nieuczciwości mechanizm, który w Warszawie zdziałał tyle złego.

Czytając „Hotel Varsovie”, niejednokrotnie można poczuć się jak podczas lektury „Lalki”. Zgaduję, że inspiracje Prusem, czy też może raczej pewien hołd dla niego, to nie dzieło przypadku.

Chciałam, aby „Hotel Varsovie” stanowił swego rodzaju hołd dla Prusa. Oczywiście nie zamierzam się wypierać wielkiej inspiracji, jaką była dla mnie „Lalka” ? to w końcu najwspanialsza warszawska powieść, jaka kiedykolwiek powstała. Warszawa jest jedną z bohaterek prozy Prusa, pisał o mieście także w innych swoich książkach, prowadził swoje „Kroniki tygodniowe” ? bezcenne źródło informacji na temat codziennego życia miasta z II połowie XIX wieku. Ale właśnie w „Lalce” sposób pokazania Warszawy jest unikatowy i fascynujący. Wędrujemy przez salony arystokracji, kamienice czynszowe po slamsy na Powiślu, poznajemy najróżniejsze „warszawskie typy”, galerię postaci pokazującą przekrój niemal całego społeczeństwa. Oczywiście z uwagi na sytuację polityczną (zabór rosyjski) autor nie mógł powiedzieć wszystkiego. Z uwagi na tabu obyczajowe (sama prostytucja była legalna) Prus nie mógł opisać Warszawy pełnej domów publicznych, sutenerstwa, pełniącej rolę „ośrodka rozrywek” dla rosyjskich żołnierzy. Dzisiaj mamy swobodę pisania o historii we wszelkich aspektach życia, także w sferze obyczajowej, i ja skrzętnie z tego korzystam. Wielu czytelników, recenzując moją książkę, wspomina o jej powiązaniach z „Lalką”, to bardzo miłe.

Znać w pani książce, ale także w wypowiedziach, nie tylko olbrzymią wiedzę historyczną, ale również wyjątkowo silne uczucie wobec Warszawy. Zastanawiam się, jak zdefiniowałaby pani pojęcie patriotyzmu. Co się pod nim kryje?

Warszawa jest jedynym miejscem, które naprawdę znam. Miłość do niej nie zawsze jest łatwa, ale kocham ją taką, jaka jest. Chociaż urodziłam się w Olsztynie, w Warszawie mieszkam od 4 roku życia, czyli prawie 40 lat. Ciekawe jest to, że żyjąc tak długo w jednym miejscu, chodząc niezliczoną ilość razy tymi samymi ulicami, przestaje się (a czasem nawet nigdy nie zaczyna) dostrzegać otoczenie. Wiem, że wiele osób dostrzega tę prawidłowość i nagle uświadamia sobie, że niewiele wie o budynkach czy placach, na które patrzy każdego dnia. Wystarczy zaś wyjechać na intensywną wycieczkę do Rzymu czy Paryża i chłoniemy detale miasta, czytamy z przejęciem o jego historii, nagle po kilku dniach pobytu wiemy więcej niż o mieście, w którym naprawdę żyjemy… I właśnie ta wiedza na temat historii, szacunek dla tradycji, nutka nostalgii (dzięki niej „Wszystko się Warszawie wybacza”, jak mówił Leopold Tyrmand) to jest dla mnie przejaw patriotyzmu. Nie śmiałabym nigdy pokusić się o ocenę przeszłości, nie powiem, czy uważam np. Powstanie ’43 za przejaw heroizmu czy błąd, nie mam legitymizacji, aby oceniać. Ale mam wielki szacunek, i czuję, że muszę znać historię, znać przebieg wydarzeń, oddawać hołd, ilekroć idę ulicami, gdzie toczono walki, i mijam właz do kanału, którym szli powstańcy. Pogłębianie wiedzy, kultywowanie pewnych typowych dla danego miejsca tradycji, pamięć o historii, przekonywanie innych, że Warszawę da się lubić… To moja wersja lokalnego patriotyzmu, czego wyrazem jest „Hotel Varsovie”.

„Hotel Varsovie” w równym stopniu, co o politycznych, społecznych czy kulturowych przemianach, opowiada o rodzinie, sile przywiązania. Skąd wziął się pomysł, aby rozpocząć całą sagę i ród hotelarzy od Laurentego Żmija, żyjącego w XVII wieku lutnisty królewskiej kapeli, który postanowił założyć dom gościnny na jednej z głównych dróg prowadzących do Warszawy?

Pierwotny pomysł na cykl dotyczył opowiedzenia historii Warszawy na przestrzeni kilku wieków w sposób bardzo przystępny i atrakcyjny. Najlepiej zaś przedstawić dzieje miasta poprzez historię rodziny i jakiegoś przekazywanego przez pokolenia interesu, który trwa przez lata, podczas gdy ludzie odchodzą. Zastanawiałam się nad sklepem, bankiem, zakładem krawieckim, ostatecznie stanęło na hotelu, gdyż hotel jest specyficznym miejscem, którego losy odzwierciedlają poniekąd najważniejsze procesy i zmiany dotyczące samego miasta. Klientela hotelu, jego atrakcyjność i poziom usług ? wszystko to zależy od kondycji miasta i relacji w rodzinie, ta mieszanka wydała mi się niezwykle ciekawa.

Pomysł, aby założycielem rodu i hotelu był muzyk z kapeli królewskiej Zygmunta III Wazy powstał, gdy dotarłam do życiorysu Adama Jarzębskiego, postaci historycznej, świetnego kompozytora, muzyka, ale też XVII-wiecznego biznesmena, który potrafił połączyć muzykowanie z robieniem świetnych interesów. Kupował kamienice na Starym Mieście, wykonywał prace administracyjne dla króla, miał ? jak się potocznie mówi ? „głowę na karku” i zmysł do interesów. Jego osobowość bardzo mnie poruszyła, odzwierciedla wieczny dylemat wielu ludzi, którzy pragną tworzyć sztukę, ale chcą też żyć wygodnie, na dobrym poziomie i zapewnić dobre warunki swojej rodzinie. Realizacja takiego celu w żadnej epoce nie była łatwa, podobnie dzisiaj…

W swojej książce odnosi się pani nie tylko do wielkich postaci historycznych, ale również zjawisk i prądów kulturowych charakterystycznych dla różnych epok ? przybliża pani choćby podstawy filozofii Schopenhauera, muzykę Debussy?ego, opisuje bohaterów, którzy wczytują się nie tylko w twórczość Prusa, ale również np. w poezję Tetmajera. Czy uważa pani, że literatura popularna, rozrywkowa, a do tego nurtu można zakwalifikować cykl „Hotel Varsovie”, jest dobrym medium, aby omawiać też wzorce, tematy i motywy obecne w literaturze wysokiej?

„Hotel Varsovie” został wymyślony jako literatura środka, coś co w Polsce niestety nie funkcjonuje najlepiej, w przeciwieństwie np. do rynku francuskiego. U nas mamy dwie przegródki, o których właśnie pan wspomniał, i przyznam, że budzi to we mnie sprzeciw. Podobnie jak Stanisław Barańczak nie znoszę dzielenia książek na literaturę wysoką i niską. To oczywiście osobny temat. Wracając do mojego cyklu, podoba mi się określenie, które padło w którejś z recenzji, iż atrakcyjna, przygodowa formuła zapewnia pozyskanie wiedzy historycznej bez bólu. I oto mi chodziło. Dostaję masę sygnałów od czytelników, którzy są zachwyceni tym, iż awanturnicza saga miejska dostarcza im w ramach lektury przyjemności, ale też „bezboleśnie” aplikuje wiedzę na temat znanych postaci czy wydarzeń historycznych. Bez żadnego wysiłku można przypomnieć sobie wiele istotnych faktów.

I to z pewnością należy uznać za (niejedyny!) sukces pani sagi.

Piszą też do mnie czytelnicy, dziękując za przypomnienie np. Kazimierza Przerwy-Tetmajera, który jest obecnie zapomniany.

Wskazanie prądów danej epoki wydało mi się konieczne z uwagi na fakt, iż mody, trendy i filozofia danej epoki determinowała losy ludzi, a tym samym moich bohaterów. Tak jak dzisiaj ulegamy ? być może nawet sobie tego nie uświadamiając ? pewnym tendencjom, tak i kiedyś człowiek miał światopogląd ukształtowany przez zewnętrzne prądy. Wystarczy wspomnieć romantyzm, przecież cała masa ludzi odebrała sobie życie, bo było to po prostu modne… Dlatego chciałam przypomnieć nieco czytelnikom o podstawowych kwestiach dla danych czasów. A jeśli delikatnie wspominam dawne trendy, jest to zarazem sposób, aby wzbudzić zainteresowanie daną kwestią. Oczywiście w mojej sadze nie rozwijam myśli filozoficznych, ale czytelnik zaintrygowany Beethovenem czy dekadentyzmem w prosty sposób może nasycić swoją potrzebę wiedzy i po lekturze „Hotelu Varsovie” przeczytać poważniejszą pracę naukową.

I na koniec pytanie z gatunku fundamentalnych: czym dla pani jest pisarstwo i literatura?

Obecnie literatura wypełnia mi w znacznym stopniu życie, jest moją pracą, pasją i górą, na którą nieustannie się wspinam. Jest motorem moich działań, niemal wszystko, czego doświadczam, w jakimś sensie zamieniam w literaturę (chodzi mi o obserwacje ludzi, przeczytane lektury, obejrzane filmy, odwiedzone miejsca). Z drugiej strony literatura to nieustające pole zmagań z samą sobą, dawka nadziei, frustracji, złości, poczucia zadowolenia, nieustanny rollercoaster doznań… Przede wszystkim to nadal jest obszar rozwoju, wielka inspiracja i marzenie, aby stworzyć książkę, która poruszy czytelników i zostanie w ich pamięci na dłużej.

Rozmawiał: Marcin Waincetel
fot. Wojtek Biały

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: wywiady