Życiowe rozterki krwiopijcy
Joann Sfar „Wampir”, wyd. Timof i cisi wspólnicy
Ocena: 8,5 / 10
Bezdyskusyjnym faktem jest, iż mit nieśmiertelnego krwiopijcy na trwałe wpisał się we współczesną, szeroko pojętą popkulturę i sztukę. Dla dzisiejszych nastolatków wampir posiada przystojne oblicze Roberta Pattinsona, a posiadanie mocy tychże ikon opowieści grozy jest czymś przyjemnym, wręcz pożądanym. XXI wiek wypaczył ideę wampiryzmu, zupełnie lekceważąc genezę powstaniach owych stworzeń i ich pierwotną naturę. Na szczęście co pewien czas pojawiają się dzieła, które starają się przywrócić dawny blask krwiopijców, składając jednocześnie laurkę kinu ekspresjonistycznemu oraz legendarnemu „Draculi” Brama Stokera i książkom o pokrewnej tematyce. Jednym z takich produktów jest opowieść graficzna „Wampir” francuskiego mistrza pióra, Joanna Sfara.
Tytułowy wampir o wdzięcznym imieniu Fernand to staroświecki, wyjątkowo zmanierowany typ o łysej czaszce, siwej skórze ? chadzający w dystyngowanych garniturach dżentelmen posiadający jasny kodeks moralny i stosowną do zaistniałej sytuacji etykietę zasad zachowania. Krwiopijca przepada za wyszukanymi trunkami, akustyczną, klasyczną muzyką, a ofiary swe kąsa wyłącznie jednym kłem, aby wyglądało to na dzieło komara. Irytują go nowoczesne, krzykliwe kluby, w których wszyscy próbują się upodobnić do wampirów. Fernand z lubością spędza długie wieczory w muzeum, wpatrując się w obrazy z widokiem słońca, a zamiast spać w wygodnym łożu, wyleguje się w trumnie.
Wbrew powszechnym opiniom nieśmiertelny wampir nie ma łatwego życia. Źródłem jego nieustających problemów są kobiety, których ? mimo niezbyt apetycznego wyglądu ? jest w jego życiu co niemiara. Już na pierwszych kadrach opowieści zauważamy ostatnią z dziewczyn Fernanda, mandragorę Lio, próbującą ponownie zejść się z ukochanym. Na następnych stronach niniejszego albumu poznamy kolejne szalone indywidualistki, z których na wyróżnienie zasługuje: początkująca czarownica Aspiryne oraz niespokojny duch Westchnienie, wprowadzający go w annały bezcielesnego żywota.
Akcja „Wampira” rozgrywa się w mocno odrealnionej, litewskiej scenerii, w której ludzie żyją w symbiozie i komitywie z wszelakiej maści stworami, bestiami i baśniowymi istotami. Dwa diametralnie różne światy istnieją na jednej płaszczyźnie, co chwila dostrzegamy subtelne połączenia obu rzeczywistości. Album wypełniony jest mnóstwem zręcznych fantasmagorii, choćby parą automatów do gry w szachy o ludzkiej fizjonomii czy laskołakiem Richardem Marcovanim, który zmienia się w potwora pod wpływem bliskiego przebywania w towarzystwie pięknej damy. Sfar serwuje nam również mistrzowsko zaprezentowane sceny, jakby żywcem przeniesione z niedorzecznych snów ? płacz żeńskiego automatu szachowego, zapełniający stary samochód Michela Douffona potokiem łez, czy wizyta w domostwie wampira kościstego ducha w asyście olbrzymiej ośmiornicy to znaki firmowe twórcy komiksowej wersji „Małego Księcia”.
Postaci przewijające się na łamach recenzowanego komiksu pojawiły się we wcześniejszych wciągających opowieściach niebywale płodnego artysty. Wampir Fernand oraz jego wierni druhowie ? Michel Douffon, Vincent Ehrenstein oraz komisarz Humpty Dumpty ? zadebiutowali w humorystycznym, nieco onirycznym albumie „Mały świat Golema”. W powieści epizodyczną rolę odegra sam enigmatyczny profesor Bell oraz łudząco podobny do „Kota rabina” rozpieszczony zwierzak. Sfar uwielbia bowiem powracać do swych wcześniejszych opowieści oraz łączyć poszczególnych bohaterów i wymyślne fakty. W ten sposób powstaje specyficzne uniwersum, pełne mitycznych kreatur, rozbrajających postaci oraz pociesznych futrzaków, egzystujących na własnych, nie do końca zrozumiałych warunkach.
Francuski rysownik przyzwyczaił nas do nieco psychodelicznej, momentami niewyraźnej kreski oraz zapadających w pamięć, widowiskowych kadrów. Nie inaczej jest w przypadku rzeczonego komiksu. Styl graficzny Sfara to wyborne połączenie karykatury, charakterystycznych dla kreskówek grafik oraz iście malarskich, niezwykle plastycznych ujęć. Fernand to łagodniejsza wersja posępnego Nosferatu, Aspiryne to dostosowana do dzisiejszych czasów, rozmiłowana w gotyku „mroczna” dama, a upiór Westchnienie wygląda niczym ożywiony szal. Na drugim planie występują równie barwnie zilustrowane postaci, choćby Człowiek Drzewo, zdziwaczała, samotna wiedźma Babula czy laskołak Richard w swej wilczej postaci. Jeśli dodamy do tego jeszcze idealnie dobraną kolorystykę (dominują zimne i ciemne barwy), perfekcyjne cieniowania i swobodne operowanie obrazem (feeria zaskakujących postaci pojawiających się w tle podczas zakupów Lio i Człowieka Drzewo), wyjdzie nam dzieło z najwyższej półki, graficzny majstersztyk wart posiadania przez każdego komiksomaniaka.
„Wampir” to produkt w sam raz dla miłośników starych horrorów (nie tylko przywoływanego niemieckiego kina ekspresjonistycznego, ale również filmografii legendarnej wytwórni Hammer oraz serii Universal Monsters), a także wielbicieli rozsmakowanych obrazów Gustawa Klimta oraz gotyckich romansów. Komiks porusza przy tym zupełnie „ludzkie” problemy (kwestia związków, miłości, przyjaźni i zaufania), przez co zyskuje uniwersalny, ponadczasowy charakter. Kolejne wzorowe dzieło w szerokim dorobku artystycznym twórcy „Kota rabina”. Życiowe rozterki krwiopijcy rozpisane na ponad dwustu stronicach.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje