Życie w cieniu geniuszy
Mary M. Talbot, Bryan Talbot „Oczko w głowie tatusia”, Wydawnictwo Komiksowe
Ocena: 8 / 10
Opowieść graficzna „Oczko w głowie tatusia” z niepokojącym scenariuszem Mary M. Talbot udowadnia, iż życie w cieniu słynnych rodziców wielokrotnie kończy się nieszczęśliwie dla ich tłamszonych od najmłodszych lat potomków. Recenzowany komiks odsłania przed nami mniej znane oblicze Jamesa Joyce?a (autora genialnego „Ulissesa”), postrzeganego tutaj jako surowego ojca. Mamy również do czynienia z odważną próbą rozliczenia się z własną przeszłością, której dokonuje autorka rzeczonego albumu, będąca córką Jamesa Athertona ? wybitnego znawcy twórczości Joyce’a. Rozłóżcie się wygodnie na kozetce. Pora rozpocząć wstrząsającą sesję terapeutyczną u boku wielkich umysłów naszych czasów.
Wzruszająca, a przy tym pouczająca historia będąca dziełem Mary M. Talbot i jej męża Bryana Talbota to album niezwykle przewrotny. Niby otrzymujemy komiks mocno biograficzny, rozgrywający się na trzech płaszczyznach czasowych, lecz najbardziej wyeksponowana jest tutaj kwestia wzajemnych relacji międzyludzkich, głównie w korelacji ojciec-córka. W tym przypadku pojęcie zdrowe relacje rodzinne jest sporym nadużyciem, gdyż tutejsze związki oparte są na negatywnych emocjach, będących materiałem do psychologicznej analizy.
Scenarzystka „Oczka w głowie tatusia” silnie przeżywa niechęć rodziciela w stosunku do jej osoby. Badacz całe dnie spędza na analizowaniu złożonych dzieł Joyce’a, wypalając przy tym jednego papierosa za drugim i lekceważąc częste choroby córki spowodowane jego nałogiem. Zostaje zatem ukazany jako tyran, despota, frustrat oraz szaleniec terroryzujący całą rodzinę, zwłaszcza Mary. James Atherton w oczach scenarzystki uchodzi za sprawnego aktora, który w konkretnych sytuacjach (np. przy odwiedzinach jej koleżanki) potrafił przywdziać maskę osoby zabawnej, towarzyskiej i uprzejmej. Tylko momentami wykazywał się godnymi rodziciela odruchami, zapraszając małoletnią pociechę do swej pracowni ? co świetnie oddaje scena wspólnego wpatrywania się w jego akwarium z rybami.
Mary przemyca także wrodzoną nieumiejętność nawiązania bliższych relacji ze skromną, bierną wobec ciągłych ataków agresji męża matką ? zwykłą podróż w towarzystwie rodzicielki do Blaskpool autorka traktuje jak cudowne, wręcz święte wydarzenie w jej szarym życiu. Z powodu odziedziczenia po ojcu smykałki do literatury i sztuki nastoletnia pisarka miała spore problemy w nawiązaniu przyjaźni z rówieśniczkami. W czasach, gdy zaczytywała się w „Hobbicie” i uczęszczała na lekcje baletu, jej „koleżanki” z klasy szalały na punkcie Beatlesów. W końcu jednak Mary poznaje bratnią duszę w osobie późniejszego męża Bryana, a ich miłość pełna jest romantycznych uniesień, wspólnych pasji i niezwykłych czynów, jakby żywcem przeniesionych z baśniowej estetyki. Bryan pomagał jej w trudnych chwilach, razem z nią wsparł kulturę hippisowską, a jej pesymistyczne wizje dotyczące rychłej wojny atomowej neutralizował zrównoważonymi wypowiedziami.
Jeszcze bardziej dramatycznie jawi się ponura historia Lucii Joyce, zakończona jej wieloletnim pobytem w szpitalach psychiatrycznych i zdiagnozowaną przez samego Junga schizofrenią. Autorka bardzo szybko podkreśla przekleństwo córki Joyce’a, przywołując przeróżne postaci jej imienniczek z literatury i sztuki, choćby niespełna rozumu protagonistę opery „Łucja z Lammermooru”. Lucia całe swe życie, aż do chwili jej pierwszej wizyty w oddziale zamkniętym, otaczana była przez wybitne osobistości ? ojca Jamesa, jego młodego protegowanego i jej późniejszego ukochanego Samuela Becketta oraz znaną baletmistrzynię Isador Duncan, na której warsztaty przez pewien czas uczęszczała.
Właśnie w zamiłowaniu Lucii do tańca scenarzystka „Oczka w głowie…” upatruje główne źródło późniejszego załamania psychicznego nieszczęsnej kobiety. Zdolności córki w oczach Joyce’a były brane jako groźne obsesje, które powinna lepiej spożytkować, choćby w zawodzie introligatora. Plany i marzenia córki niejednokrotnie zostają zdeptane z ziemią przez jej rodzicielkę o sadystycznych upodobaniach oraz zamkniętego w swym zwichrowanym świecie ojca. Punktem zapalnym w naradzającym się szaleństwie odrzuconej Lucii jest jej rozstanie z Samuelem oraz przejmowanie destrukcyjnych cech jej matki. Apogeum nienawiści jest scena rzucenia w rodzicielkę krzesłem, która to doprowadziła do jej pierwszej wizyty w szpitalu psychiatrycznym.
Problemem komiksu jest jego powierzchowność, zwłaszcza zestawiając go z doskonałym „Fun Home” Alison Bechdel, opowiadającym o tożsamych kwestiach, czyli skomplikowanej relacji córka-ojciec. Mary Talbot prezentuje pewną zbieżność faktów, wydarzeń i dat w jej życiu oraz życiorysie Lucii Joyce, acz niektóre z nich są ukazane na wyrost ? potraktowane w przypadku scenarzystki po macoszemu umiłowanie tańca lub jej wyolbrzymiony poród zestawiony z zamknięciem córki Joyce?a w zakładzie psychiatrycznym. Dobre wrażenie sprawia natomiast akcentowanie braku oparcia w rodzinie i bezsilność wobec sfrustrowanych, zamkniętych w sobie rodziców, stanowiące główną przyczynę późniejszych chorób i sprzecznych zachowań dzieci.
Bryan Talbot, którego rodzimi fani opowieści graficznych kojarzą z albumów „Kroniki miłosne” z serii Baśnie czy „Zabawy w Ciebie” z cyklu Sandman, spisał się bez zarzutów. Jego kreska jest czytelna, charakterystyczna, a użycie zróżnicowanej kolorystyki w zależności od konkretnego epizodu (wyblakłe barwy jakby przeniesione ze zmurszałych zdjęć we wspomnieniach Mary czy niebiesko-szara kolorystyka w historii Lucii) okazało się strzałem w dziesiątkę.
„Oczko w głowie tatusia” to wspaniała uczta dla wymagających czytelników, która słusznie została uhonorowana wianuszkiem prestiżowych nagród, w tym jako jedyna opowieść graficzna otrzymała Costa Book Award. Powtórzę raz jeszcze: życie w cieniu geniuszy nie jest usłane różami, co efektownie pokazała Mary M. Talbot w swym nowatorskim komiksie biograficznym.
Mirosław Skrzydło
TweetKategoria: recenzje