Życie to jeden wielki dygot
Jakub Małecki „Dygot”, wyd. Sine Qua Non
Ocena: (brak)*
Akcja nowej powieści Jakuba Małeckiego zaczyna się zaraz przed wybuchem II wojny światowej, na głębokiej prowincji. Osęcin, Piołunowo, a w końcu Koło to integralne krainy, mikrokosmos ? „tutaj”, w odróżnieniu od reszty świata, od obcego „tam”. Świat zewnętrzny istnieje, jednakże dla mieszkańców tych ziem jest wielką niewiadomą, której nie chcą poznać. Dociera jednak do ich domostw, choćby przez audycje radiowe, a później telewizyjne, a nawet odciska na nich swe piętno. Tak jak Historia. Wielka machina Historii, która przetacza się po całej Polsce.
Wiktor Łabędowicz nieomal zabił swoją matkę przy porodzie. Mimo usilnych starań rodzicielki, przez trzydzieści sześć godzin nie chciał przyjść na świat. Zupełnie jakby już w łonie wiedział, że nie czeka go nic dobrego. Kiedy wreszcie poród dobiegł końca, zapadła cisza. Nikt nie spodziewał się takiego dziwu natury. Malec był biały jak śnieg. Tylko gdzieniegdzie pod skórą rozciągały się różowe żyły. Niespokojne myśli, które przebiegały w głowie matki, jak echo podpowiadały: „udusić”. Dziecko było bardzo słabe, wydawało się, że nie przeżyje nawet roku. Swym wyglądem i zachowaniem wzbudzało fascynację wśród sąsiadów. Była to jednak fascynacja przemieszana ze strachem. Strach zaś rodzi nienawiść. Ludność ? w większości rolnicza ? nie wiedziała, czym jest albinizm, dlatego bardzo szybko pojawiły się plotki, że Wiktor jest ofiarą eksperymentów nazistowskich, wampirem, a w końcu antychrystem we własnej osobie. I ten ostatni głos było słychać najczęściej.
Ból. Cierpienie. Miłość. Wszystkiego tego Wiktor doświadczył podczas swej egzystencji. A szczególnie wiele cierpienia. Wrodzona odmienność stała się przekleństwem. Wiktor czuł, że jest inny, i wiedział, że drudzy go nienawidzą. Kilka razy próbowano go nawet zabić. Z tą świadomością musiał poznawać świat i się do niego dostosowywać. Jego życie naznaczone było więc nieustannym strachem, „dygotem” ciała i duszy. Szukał czegoś, co pozwoliłoby mu poczuć się choć przez chwilę szczęśliwym. Znalazł przyjaciela w osobie Strzępka, który przekonywał go, że najprzyjemniejszym uczuciem na ziemi jest zabijanie. Dziwny to był przyjaciel, ale tylko on potrafił zaakceptować Wiktora takim, jakim był.
Realizm magiczny obecny w powieści Małeckiego, gdy przyjrzeć mu się z bliska, wybrzmiewa w istocie groteską. Karykaturalnym wręcz wyolbrzymieniem ciemnoty i ignorancji wiejskiej ludności. Wiara w znaki, w przeznaczenie, w złe moce. Świat, w którym religia oddziałuje na ludzi w tym samym stopniu, co pogańskie wierzenia i cygańskie wróżby. Dla bohaterów książki są one tak samo realne jak praca na roli czy też zmiany pór roku. To z nich rodzi się irracjonalny strach przed innym. Tenże „inny” staje się wręcz idealnym kozłem ofiarnym, wyjaśnieniem wszystkich nieszczęść, które dotykają ludzi. Jednakże autor nie próbuje tłumaczyć wszystkiego ciemnotą prostaczków. Wprowadza element tajemnicy, ezoteryczną część rzeczywistości, co najlepiej widać w sile klątwy i przepowiedni. Wiktor rodzi się odmieńcem z powodu przekleństwa rzuconego na jego ojca, a przyszła ukochana albinosa zostaje ciężko poparzona za sprawą klątwy Cyganki.
Jakub Małecki napisał książkę hipnotyzującą. Narracja odwzorowuje doskonale codzienną, potoczną mowę mieszkańców prowincji i ich proste rozumienie świata. Jest pełna niedopowiedzeń, można odnaleźć w niej coś, co jest ponad życiem, co istnieje poza rzeczywistością. Losy Wiktora, naznaczone piętnem niezrozumienia i nietolerancji, są parabolą ludzkiego losu. „Dygot” to antybaśń, negatyw historii opowiadanych na noc dzieciom, a zarazem opowieść tak bliska i poruszająca, że nie będziecie potrafili powrócić po jej lekturze do codzienności.
Rafał Siemko
*Nie poddajemy ocenie książek, które ukazały się pod naszym patronatem.
TweetKategoria: recenzje