Zwinny rycerz w starej zbroi

10 lipca 2014

Rycerze świętego WitaDavid B. „Rycerze świętego Witta”, wyd. Kultura Gniewu
Ocena 10 / 10

„Rycerze świętego Wita” to jedno z tych dzieł, o których nie można powiedzieć złego słowa. Choć mają już swoje lata, wciąż zachowują doskonałą formę.

Co prawda komiks Pierre?a-Françoisa Beaucharda (Davida B.) wyszedł w Polsce dopiero w 2012 roku, ale za granicą świeci tryumfy od dobrych kilkunastu lat. Oryginalni „Rycerze?” ukazali się w sześciu tomach na przestrzeni 1996-2003. Dzięki Kulturze Gniewu otrzymaliśmy jednak całe to dobro w jednym, zbiorczym wydaniu, które świetnie wyraża formułę powieści graficznej.

„Rycerze?” wiele razy stawali na podium, ugruntowując wysoką pozycję ich twórcy oraz powodując wzrost akcji tejże niedocenianej gałęzi sztuki, jaką stanowi komiks. Należą bowiem do zasłużonej rodziny dzieł, które wznieciły popularny dziś nurt osobistych opowieści obrazkowych. I nadal ? mimo upływu lat od oryginalnego wydania oraz zalewu innych, świetnych utworów ? potrafią narobić wokół siebie sporo szumu. David B. stworzył komiks ponadczasowy i jedyny w swoim rodzaju, dlatego nie ma tu mowy o żadnym trącaniu myszką ? nawet w towarzystwie złośliwego kota.

W czym tkwi jednak sekret tej wiecznej młodości? Przede wszystkim w oryginalnej treści oraz formie. „Rycerze?” opowiadają o tym, co najczęściej owiane jest tajemnicą. O wstydliwej chorobie: padaczce oraz równie wstydliwym ? dla nauki ? świecie pozazmysłowym. W dodatku cała historia opiera się na faktach z życia samego Beaucharda. To brat autora jest ciężko chory. To jego rodzice chwytają się wszelkich alternatywnych metod, jak makrobiotyka, homeopatia, spirytyzm, alchemia czy magnetyzm, żeby wyleczyć ukochane dziecko. Niestety z marnym skutkiem, gdyż młody pacjent ? w przeciwieństwie do bohatera głośnej ostatnio książki Gavina Extence?a „Wszechświat kontra Alex Woods” ? poddaje się padaczce, stając ciężarem dla całej rodziny. I to wreszcie on, dorastający David B., czuje się wściekły, odtrącony i popada w depresję. Skryty za maską narratora autor obnaża się przed czytelnikami, jak robiła to Alison Bechdel w „Fun Home” czy Craig Thompson w „Blankets. Pod śnieżną kołderką”, z tą jedną różnicą, że nie jest w tym wszystkim aż tak osamotniony ? towarzyszy mu bowiem dochodzący z przedmowy oraz posłowia głos rodzonej siostry.

rycerze-swietego-wita-rys1

„Rycerze?” to więc nie tylko studium niszczycielskiej mocy choroby, ale jeszcze bardziej studium odosobnienia i wewnętrznych rozterek ich autora. Wyznania Beaucharda przybierają w komiksie zaskakującą formę, a to między innymi za sprawą jego niecodziennej wyobraźni, którą potrafi manewrować tak, jak Krzysztof Hołowczyc kierownicą. Autor „Rycerzy?” wykorzystuje na przykład znane symbole, postaci, dzieła czy pojęcia, by zaadoptować je później do kadru komiksowego. Podobny jest w tym trochę do Craiga Thompsona, który opatrzył, a wręcz ustroił, swoją powieść graficzną „Habibi” symboliką islamu. Analogicznie, świat przedstawiony w „Rycerzach?” sięga korzeniami do m.in. szeroko pojętego ruchu New Age czy literatury fantastycznej. W tej niesamowitej, przepełnionej znakami rzeczywistości obok zwykłych ludzi grasują metaforyczne potwory, senne zjawy, ożywieni bohaterowie literaccy, a nawet? pędzące po autostradzie plemniki! Co ciekawe, niektóre z tych odrealnionych postaci wpływają na narrację utworu, gdyż uatrakcyjniają zwierzenia głównego bohatera. Wyrażane przez niego myśli nie lecą bowiem w próżnię, jak to ma miejsce w typowym monologu, tylko docierają do wdzięcznych (czytaj: oszczędnych w słowach) wyobrażonych rozmówców.

Na tym nie kończy się jednak cała zabawa. Żeby wzmocnić siłę wyrazu, David B. używa czasem falującej kreski na wzór malarzy ekspresjonistów ze znanym już chyba wszystkim „krzyczącym” Munchem na czele oraz licznych środków artystycznych, wśród których królują metafora i hiperbola. To dlatego chory na padaczkę brat potrafi urosnąć w trakcie ataku do niebotycznych rozmiarów, podobnie jak oczy wlepionych w niego przechodniów. Niezwykle sugestywne bywają także ustępy przybierające formę marzeń sennych głównego bohatera, odkrywające niepokojące labirynty jego podświadomości.

rycerze-swietego-wita-rys2

Nic nie kojarzy się tu z prostotą i jednostajnością spod znaku amerykańskiej drogi. Nawet narracja nie jest linearna. Beauchard zastosował ciekawy zabieg polegający na przerywaniu akcji wtrętami z przyszłości, kiedy to bohater/narrator rozmawia z rodziną o własnym komiksie. Dzięki temu możemy prześledzić kulisy powstawania dzieła oraz reakcję domowników na przygotowywany bądź już opublikowany materiał. Ten swoisty autotematyzm sprawia, że powieść graficzna Davida B. staje się kolejnym bohaterem, żywym, pulsującym organizmem. Można ją nawet porównać do tworzonego na planie filmu, gdzie wedle wskazówek matki narrator/reżyser dokonuje cięć (jak to ma miejsce w scenie z babcią alkoholiczką).

Nietrudno zauważyć, że w tym komiksie, który zresztą okrzyknięto jego opus magnum, Beauchard oddał całego siebie. Opowiedział o samotności, o trudnych relacjach z bratem epileptykiem, niechęci do środowiska makrobiotycznego oraz wyboistej drodze artystycznej tak, jak to potrafił najlepiej, czyli „blendując” olśniewający graficznie świat, gdzie realność miesza się z magią i legendą; jawa ze snem; zachwyt z ironią, a szabla z białą flagą.

Dlatego czytając „Rycerzy świętego Wita”, miejcie oczy szeroko otwarte. Bo nigdy nie wiadomo, co za cudo wylezie akurat spod szafy?

Emilia Dulczewska-Maszota

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje