Zły smak w dobrym guście!

13 października 2015

vreckless-vrestlersŁukasz Kowalczuk „Vreckless Vrestlers”, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 8 / 10

Łukasz Kowalczuk w albumie „Vreckless Vrestlers”, pierwotnie wydanym w niebywale oryginalnych pięciu zinach, składa hołd amerykańskiej popkulturze lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Fabuła recenzowanego komiksu jest prosta jak budowa cepa. Grupa największych twardzieli wszechświata zostaje sprowadzonych na planetę Excelsior. Ich celem jest zwyciężenie w Międzywymiarowych Mistrzostwach Wrestlingu. Szykujcie się na sporą dawkę przemocy, brutalności, hektolitry krwi i masę urwanych kończyn.

Lata osiemdziesiąte upłynęły pod znakiem kaset VHS, filmów akcji z Sylwestrem Stallone i Arnoldem Schwarzeneggerem, Kina Nowej Przygody Stevena Spielberga i George’a Lucasa, kiczowatych horrorów klasy B i C czy azjatyckich filmów karate. Dodajmy do tego: klasyczne animacje (choćby „Wojownicze Żółwie Ninja”), szaloną muzykę disco, komiksy z superbohaterami, jarmarcznych zapaśników z wrestlingu i proste, ale jakże pomysłowe gry komputerowe na Amigę czy Commodore, a wyjdzie nam kolorowy świat, pełen wrażeń i niesamowitości. Wymienione elementy wykorzystał w swym dziele Łukasz Kowalczuk, wielki miłośnik wszystkiego co kiczowate, tandetne, w złym guście.

vreckless-vrestlers-rys-1

„Vreckless Vrestlers” przenosi nas do uniwersum, będącego krytyczną wersją naszej rzeczywistości, w której niepodzielnie królują walki MMA, boks, rugby czy kontrowersyjne reality show. Wspomniana planeta Excelsior to kraina zamieszkała przez chciwych biznesmenów, złaknionych nieuzasadnionej rzezi oraz zaciętych walk na śmierć i życie. Na pierwszych stronach komiksu w telegraficznym skrócie poznajemy ośmiu śmiałków mających wziąć udział w pięćdziesiątej dziewiątej edycji Międzywymiarowych Mistrzostw. Wśród zawodników znajdziemy niecodziennych mieszkańców Ziemi: złowieszczego ducha, Flatwoods Monstera, zaprawionego w bojach kibola (The Original Hippie Killer), Spike’a Lee ? niekwestionowanego mistrza karate, gigantycznego kraba o ludzkiej fizjonomii (Crimean Craba) oraz jego bliskiego towarzysza, enigmatycznego płetwonurka, The Eye. Pozostali gladiatorzy to: pochodząca z Walhalli Barbarica, umięśniony Vegan Cat oraz człowiek-jaszczur, Sergeant Reptilion.

vreckless-vrestlers-rys-2

Mamy tu do czynienia z wyśmienitymi, zapierającymi dech w piersiach, przewrotnymi starciami. Wyłonienie zwycięzcy kolejnych pojedynków nie jest wcale takie łatwe, a ich zakończenie – bardziej przerażające, niż większość brutality z nowej wersji gry „Mortal Combat”. Zdolny artysta słusznie postąpił, rezygnując ze słów, które ograniczył do zbędnego minimum. Mimo to walki są niezwykle dramatyczne, czego najlepszym przykładem jest konfrontacja Craba z The Eye. Swoją rolę odgrywa wygląd postaci, niebywała dynamika walk, konsekwencja w doborze jasnozielonej kolorystyki oraz apetyczne wstawki pomiędzy krwawymi rozgrywkami. Wisienką na torcie jest zestaw błyskotliwych dodatków zebranych w woluminie ? zwłaszcza okładki alternatywne nawiązujące do znanych dzieł (Sergeant Reptilion stylizowany na żołnierza z serii „G.I.Joe”). Należy również dodać, iż Łukasz Kowalczyk własnoręcznie stworzył niepowtarzalne figurki kilku gladiatorów.

Niniejszy album to wzorowy przykład popkulturowego śmietnika, najgorszych, najbardziej niesmacznych i źle zrealizowanych produktów, które z biegiem lat zostały otoczone swoistym kultem. Paradoksalnie komiks Kowalczuka został doskonale przemyślany i równie dobrze wykonany, a wydanie Kultury Gniewu to istna wirtuozeria. Pozostaje mu tylko z dumą wkroczyć na światowe salony i zebrać zasłużone laury oraz nagrody. Najbardziej szalony rodzimy album ostatnich lat!

Mirosław Skrzydło

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje