Zbrodnicza intryga, miłosne demony, siła kobiet – recenzja drugiego sezonu serialu „Wielkie kłamstewka”
„Wielkie kłamstewka – sezon 2”, reż. Andrea Arnold, scen. David E. Kelley, dys. Galapagos
Ocena: 9 / 10
Istnieją prawdy, półprawdy i oczywiste kłamstwa. Jednak w „Wielkich kłamstewkach” nic, nawet pozornie, nie jest jasne. Telewizyjna produkcja HBO, która powstała na kanwie powieści o tym samym tytule autorstwa Liane Moriarty, to słodko-gorzka opowieść łącząca elementy dramatu i kryminału. Patrząc przez pryzmat kilku ostatnich lat, być może jedna z bardziej wartościowych.
Akcja „Wielkich kłamstewek” rozgrywa się w spokojnym nadmorskim miasteczku Monterey. Kalifornijskie wybrzeże przypomina istny raj, który stanowi miejsce do życia dla bohaterek serialu. Bo trzeba zaznaczyć, że to właśnie kobiety odgrywają główne role w fabule. Dramaturgiczny potencjał widowiska jest mierzony talentem między innymi Reese Witherspoon, Nicole Kidman, Shailene Woodley, Laury Dern oraz Zoë Kravitz, których los został spleciony w nierozerwalny sposób za sprawą zbrodni. Pierwszy sezon przypomina szczególny rodzaj dochodzenia – próbujemy zrozumieć, kto jest właściwie ofiarą, a kto agresorem. Kto łowcą, a kto zwierzyną. David E. Kelley, twórca serialu, pozwolił nam również stopniowo zaprzyjaźnić się z bohaterkami i ich bliskimi. Zrozumieć wartości, jakimi kierują się w życiu. Ocenić postępowanie, wczuć się w zachowanie. Przeżyć traumy. Niezwykle ważna, ba, być może najważniejsza jest tu rodzina. Nie tylko jako emocjonalny fundament, ale również jako źródło zła. Bo każdy z nas może skrywać sekrety, które powodują, że popełniamy coraz większe kłamstewka.
W kontynuacji serialu atmosfera gęstnieje. Wstrząsający finał pierwszego sezonu, w którym zginęła jedna z głównych postaci, stanowi też zupełnie nowe rozdanie dla bohaterek. Okoliczności sprawiły, że kobieca Piątka z Monterey musi zacząć prowadzić podwójną grę. Przed funkcjonariuszami policji, którzy starają się zrekonstruować makabryczne wydarzenia z pewnej feralnej nocy, ale też przed rodziną i bliskimi, którzy wyczuwają, że wypowiedzi mogą nie pokrywać się z rzeczywistością. Widzowie wiedzą już zdecydowanie więcej niż na początku, jednak znaki zapytania mnożą się właściwie w każdym z siedmiu epizodów. Zwłaszcza że na scenie pojawiła się jeszcze jedna, wyjątkowo silna postać.
A jest nią Mary Louise Wright, w którą brawurowo wciela się Meryl Streep. Teściowa Celeste Wright (Nikole Kidman) to postać moralnie niejednoznaczna. Troszcząc się o bliskich, zwłaszcza wnuków, potrafi bezpardonowo krzywdzić i dotkliwie ranić osoby spoza rodzinnego kręgu. Jest lwicą. Toksycznym drapieżnikiem. Ale tak naprawdę każda ze sportretowanych w serialu kobiet posiada pierwiastki odnoszące się do wewnętrznej siły. Reese Witherspoon, czyli serialowa Madeline Mackenzie jest wybuchowa i temperamentna – stara się być troskliwą matką dla dwójki dorastających córek, jednak nie potrafi w pełni pogodzić się z przeszłością. Jedna z dziewczynek jest bowiem owocem związku z pierwszego małżeństwa. Niezbyt udanego, co pozostawiło trwały ślad na psychice kobiety.
Rywalizację dostrzeżemy w relacji łączącej postać Eda (Adam Scott) oraz Nathana (James Tupper) – a więc obecnego i byłego męża Madeline. Scenarzystom udało się opracować historię ścierających się charakterów, odmiennych racji, wojny wartości. Świetnie zobrazowano to też na przykładzie Perry’ego Wrighta (Alexander Skarsgård), który w serialu pokazuje dwie odmienne twarze. Różne oblicza zależą od kontekstów. „Wielkie kłamstewka” to opowieść odsłaniająca codzienne życie bohaterów – przedstawicieli wyższych sfer, prawników, biznesmenów – ale również tajemnice alkowy. Seks jest istotną częścią widowiska. Fizyczne zbliżenia naznaczone są romantycznością, lecz równocześnie przemocą. Prawdziwą miłością i skrywanymi popędami. Romansami, zdradami. I wielką tragedią.
Przekonujemy się o tym na przykładzie Jane Chapman (Shailene Woodley), która jako ofiara gwałtu samotnie wychowuje swojego ukochanego syna Ziggy’ego. Chłopca niezwykle wrażliwego, empatycznego, który przez pewien czas jest jednak oskarżany o agresję w stosunku do córki jednej z najbardziej wpływowych kobiet w mieście – Renaty Klein (Laura Dern). Autorom serialu udało się stworzyć skomplikowaną, złożoną rzeczywistość spajającą świat dorosłych i dzieci. Małoletni bohaterowie są zresztą niesamowici. Dobór obsady jest trafiony w każdym możliwym aspekcie – nie sposób jest nie uwierzyć mieszkańcom Monterey. Choć każdy – czy to będzie skonfliktowana z prawem bizneswoman, czy pogodny dyrektor szkoły – może skrywać mroczny sekret. Konflikty przeniesione z dwóch odmiennych światów – dorosłego i dziecięcego – potrafią przynosić olbrzymie cierpienie. Najważniejszy jest jednak dialog, a także – nawiązując do tytułu – prawda. Z moralnym dylematem o niezwykłym ciężarze gatunkowym zmaga się chociażby Bonnie Carlson, żona Nathana, która w pewnym momencie historii musi zdecydować, co jest dla niej najważniejszą wartością.
„Wielkie kłamstewka” to serial, który – jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało – przeżywa się sercem i duszą. Historia opracowana na potrzeby ekranu przez Davida E. Kelleya przyprawia o dreszcze, wzrusza, prowokuje. Bo „Wielkie kłamstewka” są prawdziwie poruszające. Na wielu, bardzo różnych poziomach, co odkrywa się z czasem.
Marcin Waincetel
TweetKategoria: recenzje