Żałobę odpędza się działaniem – recenzja książki „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej
Zyta Rudzka „Ten się śmieje, kto ma zęby”, wyd. W.A.B.
Ocena: 7,5 / 10
Nowa książka Zyty Rudzkiej to opowieść o braniu się za bary z życiem. Szczęśliwie wolna od coachingowych frazesów i poppsychologii, za to zrelacjonowana intensywnym i dosadnym językiem, który potrafi wypłacić czytelnikowi sakramentalnego liścia na odmułkę.
Swego czasu kolega przyznał, że lubi – w ramach grzesznej przyjemnostki – oglądać pewne fryzjerskie reality show. Jak wyjaśnił, fascynuje go dynamika programu, w którym duet zmanierowanych mistrzów nożyczek reanimuje podupadające zakłady, nierzadko ostro musztrując ciężko przerażone specjalistki od trwałej ondulacji. Przypomniałem sobie o tym wyznaniu, czytając „Ten się śmieje…” i od tamtej pory zastanawiam się, jak wypadłaby konfrontacja obu superfryzjerów z bohaterką powieści. Niewykluczone, że tym razem to kadetka przeczołgałaby instruktorów.
Wera istotnie jest fryzjerką, a jej zakład pamięta lepsze czasy. Jak gdyby prywatnego profesjonalnego kryzysu było mało, kobieta musi wyprawić pochówek zmarłemu mężowi. Nieboszczyk, utytułowany, acz zubożały Dżokej, pozostawił po sobie wspomnienia dawnych sukcesów, którymi jednak nie sposób zapłacić za garnitur ani parę solidnych butów. I tak poszukiwanie galowego stroju w ostatnią podróż denata staje się dla Wery prawdziwą odyseją, nawet jeśli potrwać ma zaledwie kilka dni.
Pomimo spadających na nią klęsk Wera nie załamuje rąk. Jest zbyt charakterna, zahartowana przez życie i dumna z tego, co w nim osiągnęła, aby sobie na to pozwolić. W jej świecie żałobę odpędza się działaniem. Przy okazji trzeba też przemóc ograniczenia starzejącego się, słabnącego ciała i skonfrontować z widmami przeszłości, które z kolei ciążą na duchu. Monolog bohaterki bywa maniakalny, niczym potwór Frankensteina zmontowany z różnych stylów – dosadny aż do brutalności, ironiczny, niepozbawiony emocjonalnego ładunku.
„Ten się śmieje, kto ma zęby” to książka-wyzwanie. Nienajłatwiejsza w formie, niewątpliwie dostarcza paliwa do przemyśleń. A także inspiracji potrzebnej w chwilach, kiedy nie pozostaje nic innego, jak otrzepać się, ruszyć z miejsca i wyprawić – oby jedynie metaforyczny – pogrzeb.
Sebastian Rerak
Kategoria: recenzje