Współczesna sztuka umierania – recenzja książki „Nie moje życie” Emmanuela Carrère’a

11 lutego 2014

Nie moje życieEmmanuel Carrère „Nie moje życie”, Wydawnictwo Literackie
Ocena: 9 / 10

Po pierwszych stronach miałem wrażenie, że w końcu Carrère zawiedzie. Nie można przecież cały czas pisać ciekawych książek (polecam szczególnie „Limonowa”). Do tego dochodzą sukcesy filmowe, które doskwierają zawistnemu recenzentowi jak ja. Niestety, ku niezaspokojeniu mojej próżności i ku radości czytelników, dostaliśmy kolejną bardzo dobrą powieść, choć to ostatnie określenie nie wydaje się najwłaściwsze w odniesieniu do „Nie mojego życia”.

Zaczyna się niczym z Harlequina, bo jest i ona i on oraz ich dzieci, ale nie z tego związku. Ot, problem rodziny „zszywanej”. Po chwili ten obrazek zostaje zakłócony, czytający dostaje po głowie obuchem, którego rolę pełni katastrofa przyrodnicza na Sri Lance. Ktoś mówi narratorowi, że na plaży leży mnóstwo trupów. I tak już do końca tego tekstu będziemy chodzić wraz z nim między umarłymi lub zmierzającymi do grobu bardzo szybko. Śmierć można bowiem uznać za atrybut tego utworu. Najgorsze dla nas jako ludzi (a najlepsze dla odbiorców), że wszystko tutaj jest prawdziwe, oparte na wydarzeniach, które nie tak dawno mogliśmy śledzić w mediach.

„Nie moje życie” jest przeładowane nieszczęściami bądź też jednym wspólnym fatum. Carrère nie zna litości dla czytelników. Ma natomiast bardzo dużo współczucia dla postaci, których losy są tematem jego narracji. Dodać wypada, że nie ingeruje zbytnio w ich emocjonalność czy psychikę. Myślę, że w przypadku tej książki każdy odrzuci ją w innym miejscu, nie wytrzymawszy serii obrazów, jakie zostały w niej zaprezentowane. Mnie najbardziej zniechęcił „brzydki erotyzm” inwalidów, co było zapewne celem pisarza. Oto właśnie mu chodziło – nie bać się stosowania brutalnych, ale skutecznych środków i uświadamiać o istnieniu trudnych i niewygodnych kwestii.

Z rzeczy typowych dla współczesnej literatury: pojawia się tutaj autobiografizm, bardzo pożyteczny, bo przybliża czytelnikom problemy bliskich pisarza, przez co już po chwili odczuwamy, jakby to było również nasze życie. Są także chwyty, które mają służyć jedynie autorowi, jak np. „metaliterackość”. Carrère zastanawia się nad sposobami mówienia o cierpieniu, nad ich sensownością czy etycznością. Niektóre metody krytykuje, inne uważa za słuszne, ale ten dystans wobec własnych możliwości artystycznych to kolejna cecha zbliżająca go do odbiorców. Podobnie jak ironiczne podejście do swojej pozycji w społeczeństwie czy w świecie kultury.

Carrère patrzy na problem całej „zachodniej Europy”, ale jednocześnie stara się wychodzić poza perspektywę francuską. Nie będzie przesadą zdanie, że stworzył w ten sposób współczesne ars moriendi. Może to z pewnością budzić zachwyt, bo niezwykle trudno wyjść od kolei życia jednostek do losów całej ludzkości albo od katastrofy na wschodzie do sytuacji na Starym Kontynencie. Co ciekawe, w XXI-wiecznej sztuce umierania nie potrzeba już Boga, choć sam autor zdaje się być katolikiem. Widocznie pogodził się już z laicyzacją Francji i świata, zauważa bowiem, że brak wiary nie wpływa druzgocąco na osobowość bohaterów przedstawionych na kartach książki.

„Nie moje życie” oprócz uniwersalnego tematu eschatologicznego porusza też wiele wątków istotnych dla dzisiejszej humanistyki. Niewyrażalność bólu, kwestia tabu. Robi to w sposób zupełnie inny od mediów masowych, które interesują się wszystkim przez chwilę. Carrère przypomina więc o nadrzędnej roli literatury w mówieniu o prawdach życiowych. I zachowuje w tym tyle klasy, że nawet banalne aforyzmy wychodzą mu przyzwoicie.

Oczywiście, w książce znalazłoby się parę minusów, jak np. nienaturalnie brzmiące wulgaryzmy czy nadana powieści forma reportażu. Z drugiej jednak strony ten reporterski chłód niezwykle wzrusza. Pisarz przeprowadza nas spokojnie przez dantejskie piekło codzienności, a jest przy tym wszystkim wciąż świadomy swojego warsztatu pisarskiego, jak choćby we fragmencie, gdy cynicznie odnosi się do metod filmowych stosowanych w literaturze.

„Nie moje życie” to wytłumaczenie się człowieka Zachodu z tego, jak radzi sobie z cierpieniem, które jest wszechobecne. Carrère nikogo nie rozlicza z braku współczucia, a raczej zastanawia się nad nim. Uzupełniając średniowieczne slogany, zauważa, że za równością wobec śmierci idzie także nierówność wobec życia. Bez wątpienia „Nie moje życie” to ważna książka. Dla autora zapewne jest ona formą komunikacji z bliskimi, ale i ze światem. Dialogiem bardzo szczerym, uczciwym, katartycznym. Niektórych z pewnością zaboli taka postawa, ale najważniejsze, że nikt nie przejdzie wobec tej książki obojętnie.

Łukasz Kaminzki

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje