Widokówka ze Złotej Ery
Anton Myrer „Ostatni Kabriolet”
Ocena 6 / 10
?Ostatni kabriolet? Antona Myrera jest jak tytułowy samochód – luksusowym symbolem minionej epoki, od dziesięcioleci nie produkowanym.
Myrer, któremu sławę w USA przyniosła powieść wojenna „Once an Eagle”, zaliczany jest do klasyków literatury amerykańskiej. Daleko mu jednak do tuzów pokroju F. Scotta Fitzgeralda, Johna Steinbecka czy Ericha Segala. Jego notka na Wikipedii w porównaniu z tymi ostatnimi to tylko ubogi post z bibliografią. W Polsce jest praktycznie nieznany.
Wydany przez Albatrosa „Ostatni kabriolet” to doskonała okazja do zapoznania się z twórczością amerykańskiego prozaika, w młodości żołnierza US Marine Corps walczącego w II wojnie światowej. Szczególnie, że jest to jedno z ostatnich jego dzieł, cenione na równi z najsłynniejszą powieścią.
Jest druga połowa lat siedemdziesiątych w USA. Ron wypytuje przyjaciela swoich rodziców, George?a, o dawno minioną młodość. Robi to nie bez powodu, gdyż matka Rona była kiedyś największą miłością George?a. Pytający chciałby się dowiedzieć kto jest jego prawdziwym ojcem. Podejrzewa o to jednego z Fizylierów, czyli paczki przyjaciół, do której w czasach studiów na Harvardzie należeli jego rodzice oraz George.
Lata siedemdziesiąte stanowią jedynie ramę dla całej historii. Przez większą część powieści, George, ostatni właściciel tytułowego kabrioletu, snuje swoje wspomnienia ? zaczyna na chwilę przed atakiem na Pearl Harbor, kończy u schyłku ery Johna F. Kennediego i polityki New Frontier, ale skupia się przede wszystkim na latach czterdziestych i pięćdziesiątych, czyli tzw. golden age w USA.
„Ostatni kabriolet” można śmiało określić jako great american novel. Jest to idea do dziś rozpowszechniona w literaturze amerykańskiej, a przynajmniej wśród tamtejszych prozaików. Założenie jest proste: napisać powieść, która będzie wyróżniać się na tle innych ujęciem tematu i kunsztem języka, a zarazem uchwyci „ducha epoki”. U Myrera mamy więc drobiazgowe odtworzenie rzeczywistości, a czas wielowątkowej akcji rozpina się na dekady. Losy głównych bohaterów pokazane są w całej swej rozciągłości, ze wzlotami i upadkami, przyjaźniami, miłościami i zdradami, a oni sami to postacie typu bigger than life (wyrastają ponad schematy życia, a swoją biografią każde z nich mogłoby się podzielić z kilkoma innymi osobami).
Powieść Myrera to prawdziwa cegła, ale objętość nie powinna tu nikogo odstraszać. Obcowanie z językiem tak wysokiej klasy, a jednocześnie tak przystępnym jest ostatnio rzadkością, dlatego lektura ponad pół tysiąca stron ciasno zadrukowanego tekstu należy do przyjemnych.
Myrer mistrzem opisu na miarę Steinbecka nie jest, ale w temacie mu bliskim wzbija się na literackie wyżyny. Część poświęcona okresowi II wojny światowej to istny majstersztyk. Nie bez powodu kadeci West Point muszą czytać najsłynniejszą powieść Myrera „Once an Eagle”. O wojnie Amerykanin potrafi pisać jak mało kto.
Postacie wykreowane przez pisarza to charaktery z krwi i kości. Zjadane przez ambicję, targane uczuciami, prowadzące wewnętrzną walkę. Mężczyźni są jak Cary Grant lub Gregory Peck – silni i skryci, ale pełni uczuć. Kobiety z kolei są jak Lauren Bacal, Audrey Hepburn czy Ava Gardner – piękne, ale te które podbijają męskie serca na wieki to prawdziwe femme fatale.
W sumie ?Ostatni kabriolet? przypomina filmy z owej epoki. Wszystko jest gładkie, okrągłe, kolorowe, chwilami niemal krzykliwe. Szarość i brud podane są w dystyngowany i powściągliwy sposób. Jeśli ludzie są źli, to jednak szlachetni, jeśli dobrzy, to do końca. Mężczyźni śmierdzą whisky i papierosami, kobiety są piękne, a miłość jest wieczna. Ameryka okresu dobrobytu przegląda się w lustereczku.
Myrer chce oddać ?ducha czasów?, a jednak mnie, należącego do generacji wnuków pokolenia II wojny światowej i synów pokolenia Wietnamu, pozostawił z mieszanymi uczuciami.
Z jednej strony powieść dostarcza żywego obrazu epoki, która minęła, epoki niezwykłej dla USA, zanim ten kraj stracił swoją niewinność. Z drugiej jest jak tytułowy kabriolet – piękny, luksusowy, od dziesięcioleci nie produkowany obiekt marzeń i westchnień, jednocześnie do niczego niepotrzebny, ot zbytek luksusu, kaprys bogacza, złoty sen biedaka.
Symbolika tytułowego samochodu stanowiąca klucz do przesłania powieści jest jak najbardziej trafna, nie mam tylko pewności, czy do końca w taki sposób, w jaki zamierzył to sobie Myrer. Kabriolet odzwierciedla marzenia młodej Ameryki lat 40-tych i 50-tych: postęp, sukces, dobrobyt, wolność, samorealizacja, spełnienie snów. Ale niechcący oddaje tkwiący w tych marzeniach haczyk – nie zawsze się spełniają, bo nie każdy może sobie na taki wydatek pozwolić.
Samochód ten, niemy świadek złotego wieku USA, jest także niemym świadkiem spowiedzi weterana drugiej wojny światowej (George) przed weteranem wojny w Wietnamie (Ron). Oto pokolenie jazzu, które walczyło w ?ostatniej honorowej wojnie?, tłumaczy się przed pokoleniem Woodstocku, które krwawiło za ?politykę imperialistycznej dominacji? USA w okresie Zimnej Wojny. Jakby narrator George chciał wytłumaczyć, co się stało, co się spieprzyło i brał samochód za świadka, że mówi prawdę i tylko prawdę.
Niestety słowa jego są jak ów kabriolet – błyskotką, niczym więcej. Bo co to za tłumaczenie, że wszystko zepsuła wojna, i że to przez nią ludzie tracą ideały? Przepraszam za syf, który spotkał cię w życiu, bo nie potrafiłem sobie poradzić ze sobą, ale to nie moja wina, tylko wojny? Jak na kraj, który uprawia kult idei ?człowiek kowalem swego losu?, Myrer jest mało amerykański i w sumie można by mu to policzyć na plus, gdyby szło za tym coś więcej.
Tymczasem, nie ma tu rozliczenia z Ameryką i tym jak idee owej epoki przystawały do rzeczywistości. Jest jedynie spowiedź staruszka, który chce usłyszeć „w porządku, to nie twoja wina, wszystko przez tę wojnę”.
A zatem ? żywy obraz epoki? Tak, ale tylko jej wycinek, a dokładnie obraz klasy posiadaczy (w końcu kogóż było wówczas stać na studia na Harvardzie czy luksusowy kabriolet?), elit społecznych, do tego lekko wygładzony i podmalowany. Prawie romans obyczajowy. Współczesny czytelnik czuje litość dla bohaterów Myrera, a powinien być na nich wściekły za ich lekkomyślność i krótkowzroczność. W tym kontekście symbolika kabrioletu wydaje się nieco toporna. Z jednej strony samochód ma być metaforą wolności, z drugiej obnaża obłudę pokolenia George?a – wolność to pieniądze. Niestety Myrer tego nie dostrzega. W jego zamyśle samochód to symbol marzeń i idei ?złotej ery USA?. No cóż? jestem z pokolenia mp3 i wojny wywołanej z powodu nieistniejącej broni masowego rażenia. Mam zatem okazję oglądać, co naprawdę zostało z owych marzeń, a źródeł problemów dzisiejszego świata należy doszukiwać właśnie w epoce odmalowywanej przez Myrera.
Dlatego ?Ostatni kabriolet? pozostawia mnie z mieszanymi uczuciami. Jak dziadek walczący w Armii Ludowej.
Krzysztof Stelmarczyk
Gdzie kupić:
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria
Kategoria: recenzje