Warto rozmawiać… tylko z niektórymi
Lawrence Grobel „Truman Capote. Rozmowy”, wyd. Axis Mundi
Ocena: 8 / 10
Takashi Miike wspominał w którymś z wywiadów, że jedną z najlepszych rad, jakich udzielono mu podczas kariery reżyserskiej, była ta, aby wyrażać siebie i być tylko i wyłącznie sobą. Wówczas autentyczność odczuć nie wejdzie w konflikt z krytyką tych, którzy posądzają często młodych artystów o pretensjonalność i celebrację własnego ego. Za autorem „Śniadania u Tiffany’ego” przemawia nie tylko autentyczność przeżyć, ale niesamowity, można by powiedzieć wręcz zwierzęcy magnetyzm.
„Rod Steiger to amatorszczyzna”, „James Dean nie był żadnym wielkim aktorem”, „Robert de Niro jest dla mnie niewidzialny” ? to tylko niektóre kontrowersyjne wypowiedzi znanego i cenionego pisarza z Południa. Capote był bardzo bystrym i przebiegłym obserwatorem amerykańskiej bohemy lat 50., co rzutowało znacząco na jego kontakty z innymi artystami. Cechowała go bezkompromisowość w relacjach międzyludzkich, za co wielu go uwielbiało, a jeszcze więcej nienawidziło. Swoją wścibskością potrafił wyprowadzić z równowagi chociażby Marlona Brando, wypytując go podstępnie o dzieciństwo i relacje z matką, a następnie publikując wszystko na łamach prasy.
Rozmowy z Grobelem o tyle są ciekawe, o ile nie interesuje nas sama konstrukcja psychologiczna osoby Trumana, ale bardziej jego prywatne poglądy na temat innych artystów oraz ich twórczości. Zakres poruszanych w konwersacjach zagadnień jest szeroki, od Tennessee’a Williamsa po krytykę instytucji przyznającej literacką Nagrodę Nobla, od chaotycznego stylu Faulknera po wielką agitację ”słuchowego” stylu pisania Jamesa Joyce’a. I pomimo że w co drugiej wypowiedzi Capote nie szczędzi słów krytyki na przegniłe środowisko samozwańczych artystów, herezję księży czy samego człowieka jako kreatury stojącej niżej od zwierzęcia, nie sposób odmówić mu przy tym wdzięku i gracji, co jest dowodem na to, że artysta musi mieć przede wszystkim osobowość. A tej przepytywanemu na pewno nie brak. Capote lubił perwersję, bo był wyszukanym smakoszem życia.
Czy to jest książka dla osób, które jeszcze nie miały styczności z jego twórczością? Zdecydowanie tak. Czy fani będą zawiedzeni? Myślę, że nie. „Rozmowy” to pigułka, lekkie muśnięcie koniuszkami palców osobistości, która może sprowadzić nie jedną pospolitą duszę na drogę zbrodni przeciwko starym nawykom myślowym o literaturze czy filmie.
Michał Szeremeta
TweetKategoria: recenzje