W pogoni za?? ? recenzja komiksu „Mój nowojorski maraton” Sébastiena Samsona

28 sierpnia 2019

Sébastien Samson „Mój nowojorski maraton”, tłum. Paweł Łapiński, wyd. Marginesy
Ocena: 8 / 10

Równe, miarowe tempo. Chwile słabości, momenty zwątpienia. A potem przełom! I kolejne wyzwanie. Emocje towarzyszące biegaczom pokonującym kolejne kilometry w zawodach mogą służyć też do opisu codziennej walki z różnorakimi przeciwnościami losu. Dowiadujemy się o tym z komiksu, którego autorem jest Sébastien Samson.

Autobiograficzna opowieść napisana i narysowana przez francuskiego artystę jest ? w najbardziej ogólnym sensie ? zapisem przygotowań do nowojorskiego maratonu, a więc jednej z największych i najważniejszych imprez tego typu na świecie. Samsonowi udało się utrwalić okres przygotowawczy, w którym uczestniczył jako początkujący biegacz, a także przedstawić bardzo ujmujący i motywujący zarazem obraz walki z własnymi słabościami. Zaś najbardziej wymagającymi przeciwnikami w tej walce jesteśmy często my sami ? zdaje się przekonywać autor.

„Mój nowojorski maraton” nie jest jednak pretensjonalnym, lajfstajlowym poradnikiem w formie komiksu. Nic z tych rzeczy. W historii zwizualizowanej jedynie przy pomocy czerni i bieli zawarto pełną gamę emocjonalnych barw, jeśli w taki sposób można opisać drogę, którą przeszedł Sébastien. Z misiowatego faceta w średnim wieku stał się on bowiem? no dobrze, nie Rockym Balboą czy Usainem Boltem, ale mężczyzną, który jednak podjął się niezwykle wymagającej próby. Tak dla ciała, jak i przede wszystkim dla umysłu.

Samson zobrazował swoją historię w kreskówkowej stylistyce ? z pełną dbałością o detal, zarówno, gdy rysował plenery pięknej Normandii, gdzie rozpoczął się trening, jak i na ulicach nowojorskiej metropolii, gdzie rozgrywa się najważniejsze wydarzenie. Bezpretensjonalność uzyskano za sprawą nieoczywistego humoru ? główny bohater jest w gruncie rzeczy pogodnym, ale przy tym dosyć krytycznym obserwatorem rzeczywistości, którego stać również na autoironiczne komentarze.

W cudnie komediowy sposób pomyślane zostały też niektóre plansze albumu, gdy obserwujemy wewnętrzną walkę Samsona. Okazuje się bowiem, że za działanie skomplikowanej maszynerii, jaką jest przecież ludzki organizm, odpowiada zespół humanoidalnych serwisantów, którzy w nauce określani są mianem enzymów. Miłośnicy francuskiej serii „Było sobie życie” i animacji Pixara „W głowie się nie mieści” doskonale wiedzą, w czym tkwi rzecz. I surrealistyczno-edukacyjny urok!

Jedyna wątpliwość pojawiająca się przy ostatecznej ocenie dzieła Samsona odnosi się do tego, czy osoby, które nie biegają? będą w stanie z pełnym zaangażowaniem śledzić drogę, którą przemierzał autor komiksu. Wydaje się jednak, że tak. Bo „Mój nowojorski maraton”, choć odwołuje się do konkretnego doświadczenia sportowego, to mówi też coś więcej o tym, w jaki sposób należy przygotować się do coraz to nowych wyzwań. W pogoni za czym? Odpowiedzi poszukajcie podczas biegania/czytania!

Marcin Waincetel

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje