W okowach strachu – recenzja książki „Coś” Johna W. Campbella
John W. Campbell „Coś”, tłum. Tomasz Chyrzyński, wyd. Vesper
Ocena: 7 / 10
Jeśli pośród milionów dzieł publikowanych rokrocznie w literackim świecie mówić o tych nielicznych, które odcisnęły swój ślad na kolejnych dekadach, wyznaczając punkt odniesienia i stanowiąc inspirację dla przyszłych pokoleń twórców, nie sposób nie wspomnieć o słynnym opowiadaniu „Kim jesteś?” Johna W. Campbella.
Utwór pierwotnie opublikowany w 1938 roku w magazynie „Astounding Science Fiction” przez ówczesnego redaktora naczelnego pisma (piszącego pod pseudonimem Don A. Stuart) szybko zdobył należne mu uznanie, wykraczające poza literackie media. Filmowy potencjał historii Fabryka Snów dostrzegła już w 1951 roku, kiedy nakręcono dość luźną adaptację zatytułowaną „Istota z innego świata”, ale na prawdziwy przełom trzeba było poczekać jeszcze trzy dekady. Pamiętny horror „Coś” Johna Carpentera brał na warsztat kręgosłup pomysłu Campbella i dodawał upiorne efekty specjalne. Choć początkowo film został przyjęty dość chłodno, po latach dorobił się statusu kultowego. Wielbicieli opowieści o arktycznym starciu ze zmiennokształtnym obcym, obok kinowego prequela z 2011 roku, czekała jeszcze jedna zaskakująca wiadomość – po wielu latach w archiwach Uniwersytetu Harvarda odnaleziono poszerzoną wersję tekstu Campbella. To właśnie manuskrypt rozbudowujący historię o całkowicie nowy, pełen detali wstęp zatytułowany „Piekielny lód” stał się podstawą książki opublikowanej przez wydawnictwo Vesper pod rozpoznawalnym tytułem „Coś”.
Dla wyjadaczy science fiction i horroru trudno tu o fabularną niespodziankę. Oto stacjonujący na Antarktydzie badacze odnajdują w lodzie szczątki statku kosmicznego i zamarzniętego przedstawiciela obcej rasy. Postanawiają zbadać istotę i nieopatrznie przywracają ją do życia tylko po to, by przekonać się, że potrafi ona imitować formę dowolnego żywego organizmu. Już wkrótce na terenie stacji badawczej wybucha podsycana wzajemnymi podejrzeniami panika – nikt nie może być bowiem pewnym tożsamości drugiej osoby. Bohaterowie muszą zewrzeć szeregi, by wymyślić, jak przechytrzyć wroga doskonale wtapiającego się w środowisko. I to zanim ten na dobre przystąpi do realizacji planu stania się dominującą formą życia na Ziemi.
Choć w pewnych aspektach historię napisaną przez Campbella wyraźnie nadgryzł ząb czasu (nieco infantylne dialogi czy niekiedy zbyt nachalna ekspozycja fabularnych zawiłości), to cała reszta nadal robi wrażenie. Na pierwszy plan wysuwa się tu przede wszystkim rozwój wydarzeń oparty na wzajemnym braku zaufania i zaszczucie bohaterów w miejscu, z którego nie ma drogi ucieczki. Autor ponad wszystko stawia na całkowitą nieprzewidywalność historii i realizuje ten zamysł na tyle skutecznie, że wzbudza zainteresowanie nawet u tych czytelników, którzy filmowe adaptacje jego utworu dobrze znają – tym bardziej, że w literackim pierwowzorze role niektórych postaci potrafią się zasadniczo różnić.
Wszystko to powoduje, że „Coś” nadal stanowi intrygującą pozycję. Biorąc zaś pod uwagę, że w polskim wydaniu obok rozszerzonej wersji opowiadania dostajemy również ciekawe wprowadzenie autorstwa samego Roberta Silverberga, kilka rozdziałów z opracowywanej kontynuacji i posłowie Piotra Goćka o fascynującym dziedzictwie utworu Campbella, całość stanowi nie lada gratkę, która powinna zajmować jedno z honorowych miejsc w domowych biblioteczkach miłośników nie tylko science fiction i grozy.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje