W gąszczu luster – recenzja komiksu „Śpioch – tom 2” Eda Brubakera, Seana Phillipsa, Colina Wilsona
Ed Brubaker, Sean Phillips, Colin Wilson „Śpioch – tom 2”, tłum. Tomasz Kłoszewski, wyd. Egmont
Ocena: 7,5 / 10
W pierwszym tomie serii Eda Brubakera i Seana Phillipsa tytułowy bohater, agent Holden Carver, pojawił się na okładce samotnie i było to w pełni zgodne z duchem tej bardzo mrocznej opowieści. Druga odsłona wita nas grafiką, na której Carver ma kobiece towarzystwo. W jakim stopniu ten obrazek wpływa na fabułę komiksu?
Poza, w jakiej stoją obok siebie Holden i Gretchen (znana czytelnikom lepiej jako Misery), sugeruje silniejszą więź między tą dwójką. Pewien rodzaj uczucia zakwitł już w poprzednim tomie i mówienie o „pewnym rodzaju” nie jest wcale chybione, biorąc pod uwagę specyfikę sposobu bycia tej kobiecej bohaterki serii. Misery w ogóle się nie zmieniła, dalej jest tak samo przerażająca i bezpardonowa, a sceny przemocy z jej udziałem należą do najmocniejszych w historii całego komiksowego medium. Carverowi jednak na niej zależy i nawet jeśli nie może przemówić do zwykłych uczuć, które są tej kobiecie obce, zawsze są inne sposoby, by przeciągnąć kogoś na swoją stronę. Tylko czy główny bohater w drugim tomie „Śpiocha” jest w ogóle po czyjejkolwiek stronie?
Z posłowia scenarzysty wynika, że seria miał się kończyć na dwunastu zeszytach, jednak tak spodobała się czytelnikom i wydawcom, że ci ostatni wymogli na Brubakerze kontynuację jeszcze przed zapowiadanym finałem. Aby fabuła dalej mogła się swobodnie toczyć wydarzyło się to, czego byliśmy świadkami na ostatniej planszy poprzedniego tomu – John Lynch wybudza się po roku ze śpiączki. Czy zmieni to cokolwiek w sytuacji Carvera, który pod nieobecność zwierzchnika zupełnie się pogubił i uważany jest przez rządowych agentów za rzeczywistego sprzymierzeńca Tao?
Robert Littell napisał kiedyś szpiegowską powieść pod tytułem „W gąszczu luster” i to określenie idealnie pasuje do „Śpiocha”, który w drugim tomie wchodzi na jeszcze wyższy poziom szpiegowskiej paranoi. Skoro Lynch wrócił do życia, wiadomo że będzie chciał odzyskać agenta, ale zdecydowanie ważniejsza okazuje się dla niego rozgrywka z Tao, z którym łączy go o wiele więcej niż mogliśmy przypuszczać. Ci dwaj stają ze sobą do niezwykłego pojedynku, w którym posługują się wszelkimi możliwymi środkami i każdą zasłoną dymną, jaka im przyjdzie do głowy, aby rozstrzygnąć konflikt na swoją korzyść. Reszta postaci w tej rozgrywce jest zwykłymi pionkami i w jakimś stopniu zrozumienie swojej roli przynosi Carverowi ulgę, pozwalając na zimno planować strategię, jak wyprowadzić w pole dwóch największych graczy.
W momencie rozpoczęcia lektury dobrze wiemy, czego się spodziewać po tej historii. Nie działa już tak mocno szokująca i przepełniona brutalnością fabuła, w której scenarzysta i rysownik wciąż dają siebie wszystko, ale bywa, że stopień jej intensywności czasami balansuje na cienkiej granicy groteski. Wymyślony niegdyś przez Alana Moore’a Tao w drugim tomie już tak nie fascynuje i jego skupienie się na osobistej rozgrywce z Lynchem odziera tę postać z nimbu wszechwładzy i niedostępności, choć to zapewne celowy zabieg Brubakera. Pytanie, czy potrzebny był powrót Griftera, czyli Cole’a Casha z historii „Na celowniku”. Dając mu okazję do swoistego odrodzenia w drugim tomie „Śpiocha”, Brubaker trochę niepotrzebnie rozmontował piękną kompozycyjną klamrę z indywidualnej historii o tym bohaterze. To w zasadzie nie zarzuty, a obserwacje na temat fabuły, w której scenarzysta chciał wszystko domknąć przed wielkim finałem i nie zostawić w niej żadnych niedopowiedzeń.
Ów wielki finał jest taki, jaki powinien być w jednej z najmroczniejszych serii komiksowych na naszym rynku. Odporny na ból Holden Carver szuka możliwości powrotu do bycia normalnym człowiekiem, jakby nie wiedząc i nie przeczuwając, że wciąż to człowieczeństwo w sobie zachował. Pozostawiony samemu sobie zawsze szukał u innych wsparcia, a to oznacza, że wbrew temu, co sam o sobie sądził, wciąż pozostały w nim zwykłe ludzkie odruchy. Tylko jak na te ludzkie odruchy zareagują inni bohaterowie? W szpiegowskiej rzeczywistości służb specjalnych i bezlitosnych terrorystów nie ma na nie miejsca i mając to z tyłu głowy, Carver nie rezygnuje jednak ze swoich planów. Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić? Przekonamy się, kończąc lekturę tej jednej z najlepszych serii duetu Ed Brubaker i Sean Phillips.
Tomasz Miecznikowski
TweetKategoria: recenzje