Tymon jest nagi – recenzja książki „ADHD” Tymona Tymańskiego i Rafała Księżyka
Tymon Tymański, Rafał Księżyk „ADHD”, Wydawnictwo Literackie
Ocena: 8 / 10
Ta książka musiała powstać. Domagała się jej osobowość Tymona, jego krasomówstwo, multizajawkowość i samonapędzający wewnętrzny silnik. „ADHD” to wywiad-rzeka z wiecznie naspidowanym demonem ruchu, którego udało się nakłonić, by choć na chwilę usiadł spokojnie w jednym miejscu. I nawet kiedy po prostu oddaje się luźnemu upustowi myśli, wciąż robi rzeczy inspirujące.
Po książkach poświęconych Tomaszowi Stańce i Robertowi Brylewskiemu niestrudzony Rafał Księżyk wziął na spytki kolejnego muzyka. Ale Tymański to nie tylko ojciec chrzestny yassu, lider tuzina formacji o dziwnych nazwach, sprawca mnóstwa świetnych albumów, instrumentalista, kompozytor i sceniczny diabeł tasmański. To również cholernie oczytany gość, zajmujący się po trosze wszystkim. Tymon pisze, nawija w radiu, włazi na deski teatru, staje po obu stronach kamery, medytuje, gotuje i tylko nie stepuje (chyba). ADHD jest więc jedyną przypadłością, o jaką na pewno można by podejrzewać prawie dwumetrowego chłopa.
Tymonowa biografia obejmuje wszystko, co powinno się wiedzieć o rodowitym gdańszczaninie urodzonym pod rewolucyjną gwiazdą 1968 roku. Od dzieciństwa, poprzez dorastanie, nowofalowo-punkową inicjację, zachłyśnięcie duchem jazzu, założenie legendarnej już Miłości, wszystkie mniej lub bardziej efemeryczne składy aż po będącą już ponoć na finiszu produkcję najbardziej fantomicznego dzieła w historii polskiej kinematografii, hardcore’owego musicalu „Polskie gówno”. Są ballady i romanse, drobne intrygi i grube przekroczenia, miękkie dragi i twarda rzeczywistość polandowego szołbiznesu. Plotkożercy dostaną trochę obyczajówki, w tym szczegóły romansu ze znajdującą się jeszcze poniżej wieku przyzwolenia Sarą Brylewską (za który tzw. środowisko zgotowało Tymonowi sąd skorupkowy). Inni dowiedzą się, dlaczego charyzmatyczny guru Totartu, Zbigniew Sajnóg odleciał na łono niesławnej sekty Niebo, jakie słownictwo przyprawiało o pąsy młodego Leszka Możdżera i komu przypadła w udziale rola yassowego Dartha Vadera z misją daną od Absolutu: „Będziesz chujem, będziesz pić i intrygować”.
Bardziej od tego, z kim Tymański spał, z kim pił, kogo spotkał, kogo nie lubi (a obrywa się np. ex-naczelnemu pewnego periodyku literackiego, obecnie tropiącemu Szatana na kursach aikido i w kozim serze), interesująca okazuje się jego prywatna filozofia. W fascynujący sposób opowiada o tzw. sprawach zasadniczych, dowodząc, że wszystkie pochłonięte lektury, zenistyczna praktyka, a także i znajomość nauk przyrodniczych (rzecz niezwykła nie tylko jak na artystę) dały naprawdę intrygujący ferment. Tymon przywołuje w pewnym momencie postać Brada Warnera, skądinąd bardzo sympatycznego pop-buddysty z USA, który w swoim czasie grał w punkowych bandach i terminował w japońskiej wytwórni filmów o potworach. Jak dla mnie były lider Miłości jest podobną postacią, tyle że do opowiedzenia ma znacznie więcej. Więcej i więcej… i ciężko oderwać się od czytania.
ADHD! Tymon jest nagi. Nagi jak go Budda, Coltrane, Gombrowicz, Lennon, Vonnegut, Mistrz Yoda oraz kosmiczny chaos stworzyli. Chociaż nie, Tymon sam się stworzył. I ani przez moment potem nie odpoczywał.
Sebastian Rerak
TweetKategoria: recenzje