Thriller ze wszech miar oldskulowy – recenzja książki „Stare kości” Douglasa Prestona i Lincolna Childa

9 marca 2022

Douglas Preston, Lincoln Child „Stare kości”, tłum. Jan Kraśko, wyd. Agora
Ocena: 8 / 10

Douglas Preston i Lincoln Child to jeden z najbardziej zasłużonych pisarskich duetów, który przez ponad ćwierć wieku utrzymuje równy, wysoki poziom swoich powieści łączących naukę, historię i zdrową dawkę emocji. Najnowsza książka, która pojawiła się na rodzimym rynku, również nie zawodzi oczekiwań.

„Stare kości” na pierwszym planie stawiają bohaterkę, która u tych dwóch Amerykanów miała okazję wystąpić już wcześniej. Nora Kelly, bo to o niej mowa, to archeolożka ze skomplikowaną przeszłością i nadrzędnym celem znalezienia spokoju ducha pośród codziennej rutyny. Jak się jednak okazuje, nie będzie to takie proste, zwłaszcza że zgłasza się do niej niejaki Clive Benton, historyk będący w posiadaniu materiałów na temat lokacji „Zaginionego obozu” – legendarnego miejsca kaźni niektórych uczestników owianej złą sławą wyprawy Donnera. W czasie gdy ta dwójka przygotowuje się do wyprawy, na światło dzienne wypływa nietypowe morderstwo, związane z rabunkiem grobu. Badająca sprawę niedoświadczona agentka FBI Corrie Swanson już wkrótce odkryje, że współczesna zbrodnia i koszmar rodem z pionierskich czasów Ameryki łączą się ze sobą bardziej, niż można przypuszczać, i być może sprawią, że wszystkie zainteresowane strony będą musiały nawiązać pełną napięcia współpracę.

Po lekturze pierwszych rozdziałów „Starych kości” można wywnioskować, że Preston i Child nie eksperymentują z tym, co dobre i sprawdzone. Innymi słowy, ich pierwsza powieść w nowej serii przygód Nory Kelly to technothriller w starym stylu – stanowiący w równych porcjach fuzję sensacji, nauki, historii i wreszcie podszytej grozą tajemnicy. Jak to zwykle w powieściach tego amerykańskiego duetu bywa, rdzeniem opowieści jest zakorzenione w naszej rzeczywistości kontrowersyjne wydarzenie – w tym wypadku to wciąż jątrząca się rana w historii USA, czyli wspomniana wyprawa Donnera. Podstaw do emocji jest co niemiara: historyczna próba przedarcia się ze Środkowego Zachodu do Kalifornii dziś utożsamiana jest z aktami kanibalizmu, do jakich zmuszeni zostali uczestnicy podróży, a Preston i Child jeszcze podkręcają atmosferę, wprowadzając do gry rzekomo zaginione złoto.

Można zatem powiedzieć, że już sama tematyka „Starych kości” zdaje się buzować emocjami – a na tak wybujałych oczekiwaniach, jakie odbiorca może zbudować sobie jeszcze przed zagłębieniem się we właściwą część opowieści, wcale się w tym wypadku nie kończy. Jeśli bowiem czegoś po pisarskim duecie należy się spodziewać, to umiejętnego rozgrywania kolejnych fabularnych akcentów tak, by wraz z każdą następną stroną jedynie przydawać całości dramatyzmu. Po części bierze się to ze znanego i uwielbianego przez fanów starej szkoły thrillerów precyzyjnego stylu. Preston i Child piszą niemal naukowo, nie bawiąc się w kwieciste partie opisowe i językowe wygibasy, dynamikę powieści opierają przede wszystkim na inteligentnie skonstruowanych dialogach. Drugą z podstawowych zalet „Starych kości” jest również dwutorowe poprowadzenie historii – dzięki temu pisarze mogą w dowolny sposób regulować tempo całości, to przyspieszając, to zwalniając akcję w różnych jej segmentach.

Zupełnie naturalnie przychodzi im również kreowanie postaci. O ile Norę Kelly fani twórczości duetu będą kojarzyli choćby z „Nadciągającej burzy”, tak już Corrie Swanson to zupełnie nowa twarz – i to taka, która niezwykle szybko zaskarbia sobie naszą sympatię dla „zwykłej dziewczyny ze zwykłymi problemami”. Preston i Child mają umiejętność prowadzenia swoich bohaterów tak, by kolejne sytuacje dawały pole do naturalnego rozwoju, jednocześnie nigdy nie przekraczając granic wiarygodności.

„Stare kości” jawią się jako suma doświadczeń dwóch świadomych swych umiejętności autorów. Nie sądzę, by zagorzali fani ich twórczości byli nową powieścią szczególnie zaskoczeni, ale już wszyscy ci, którzy wcześniej z Prestonem i Childem stykali się mniej regularnie, a swego czasu polubili lektury w stylu Michaela Crichtona, z wielkim prawdopodobieństwem będą kończyli „Stare kości” z uśmiechem satysfakcji i oczekiwaniem kolejnej dawki emocji.

Maciej Bachorski


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje