Tak hartował się yass

18 kwietnia 2013

Chłepcąc ciekły helSebastian Rerak „Chłepcąc ciekły hel – hist?ria yassu”, Wyd. A KuKu Sztuka
Ocena: (brak)1

W historii polskiej muzyki współczesnej wykluła się zaledwie garstka zjawisk, które zasłużyły sobie na uznanie poza granicami naszego kraju. Jednym z nich bez najmniejszych wątpliwości był yass. Pojawieniu się pierwszej monografii opisującej fenomen trójmiejsko-bydgoskiej sceny improwizowanej należy więc gorliwie przyklasnąć. Tym sposobem z kart literatury muzycznej znikła bowiem kolejna znacząca biała plama.

Najlepsze wynalazki mają to do siebie, że sprawiają wrażenie niezwykle prostych i oczywistych. Ileż jednak wysiłku potrzeba, a czasem wręcz cudu, ażeby doprowadzić do ich powstania. Podobnie rzecz się ma z muzyką. Otwarte głowy, brak artystycznych kompleksów, właściwe wzorce zza wielkiej wody – tak niewiele, zdaje się, potrzeba było, aby odświeżyć formułę dawno skostniałego gatunku, a tymczasem tyleż winyli musiało się zedrzeć na domowych adapterach, tyleż instrumentów wysłużyć, zanim w głowach grupy młodych muzyków z Trójmiasta i Bydgoszczy wykrystalizował się pomysł na „yass”. Wprawdzie termin, pod którego banderą dokonano ostatniego wielkiego przewrotu w polskiej muzyce jazzowej, należy traktować umownie, gdyż zawiera w sobie szereg grup nie do końca jednorodnych stylistycznie, to z całą pewnością należy stwierdzić, że muzycy współtworzący owe zjawisko wypracowali charakterystyczne cechy z miejsca wyróżniające yassowe ansamble na tle innych ówcześnie funkcjonujących ? m.in. nieuznające żadnych granic, anarchistyczne w swym charakterze podejście do sztuki improwizacji oraz pure nonsensowny absurd, uwidaczniający się w nazwach własnych zespołów, tytułach utworów czy wreszcie dialogach, padających obficie ze sceny podczas koncertów.

Twórcy sceny yassowej, poza oczywistymi zasługami w sferze muzycznej, mogą jednak sobie przypisać jeszcze jedno, równie istotne osiągnięcie. To między innymi dzięki nim w drugiej połowie lat 90. jazzem na nowo zaczęli interesować się młodzi ludzie, w tym niżej podpisany ? i to zarówno klasykami free spod znaku Coltrane?a bądź Aylera, jak i współczesnymi nowojorskimi awangardzistami z Johnem Zornem i The Lounge Lizards na czele. Nagle opakowanych w sweterki salonowców, stanowiących sztandarową publiczność koncertów jazzowych, zaczęła wypierać młodzież w trampkach i martensach, okazało się bowiem, że występy improwizujących składów mogą być równie atrakcyjne, a częstokroć nawet bardziej, niż koncerty rockowe. Ten revival trwa zresztą do dzisiaj, czego przykładem może być niesłabnące zainteresowanie, jakim cieszą się formacje pokroju Contemporary Noise czy Mikrokolektyw, będące w prostej linii spadkobiercami yassowców.

„Chłepcąc ciekły hel” jest więc książką, na którą trójmiejsko-bydgoska scena w pełni zasłużyła. Sebastian Rerak przekopał się przez stosy archiwalnych czasopism, przesłuchał ponownie z wnikliwością dobrą setkę płyt i każdą z niskonakładowych kaset, dotarł do wszystkich istotnych dla opisywanego zagadnienia muzyków, którzy żyją i nie utracili kontaktu z rzeczywistością. Żmudna praca, której żadne nakłady z drukarni nie zdołają wynagrodzić. Rerak bierze się za temat z wrodzoną erudycją ? nieobce są mu konteksty kulturowe, od szeroko rozumianej sceny alternatywnej począwszy, na współczesnej literaturze czy kinematografii skończywszy. To nie jedynie kwestia dobrego researchu wykonanego pod katem książki, ale obcowanie z kontrkulturą na co dzień, a tym samym głębokie zrozumienie, jeśli nie nawet pewna identyfikacja z ideałami przyświecającymi protoplastom yassu.

Publikacja posiada pewne niedostatki – brakuje bibliografii, indeksu nazwisk czy archiwalnych zdjęć. Sporo materiału muzycznego nagranego przez yassowców wciąż nie doczekało się publikacji, stąd też czytelnicy nie pogardziliby choćby symbolicznym bonusowym kompaktem. Wszystko to jednak jest do nadrobienia przy ewentualnych wznowieniach książki. Pomarudzić wreszcie trzeba i na samych muzyków, którzy zbyt pilnie strzegą swej prywatności, jakby zjawiskowość yassu leżała wyłącznie po stronie muzyki. Przeczą temu historie z tzw. lat szczenięcych, gdy stawiali pierwsze kroki w szalonych czasach Totartu. Niestety, sekretami z lat późniejszych dzielą się o wiele mniej chętnie, co autor książki stara się nadrobić skrupulatną analizą materiałów muzycznych. Za mało tu informacji o samobójczej śmierci Jacka Oltera, która stała się przecież symbolicznym końcem sceny yassowej, za mało o miłosnych „skandalach” Tymona, o których chętnie (czytaj: za pieniądze) opowiadał on swego czasu na łamach plotkarskich periodyków. Oczywiście „Chłepcąc ciekły hel” to praca kulturoznawcza, a nie sensacyjna, jednak pisząc o zjawisku, które „łamało zasady i pokazywało dupę”, trudno oddzielać dzieło od artysty.

Obraz, jaki wyłania się po lekturze książki, nie nastraja przesadnym optymizmem. „Historia yassu” to właściwie historia zmarnowanych szans, niewykorzystanych możliwości, nie tylko w skali krajowej, ale być może i międzynarodowej. Czy to wina takich a nie innych perturbacji historycznych, jakie nękały wówczas naszą krainę, punkowej olewczości a może zwyczajnie artystycznego niespełnienia, charakteryzującego większość niespokojnych duchem artystów? Odpowiedź znajduje się zapewne gdzieś po środku.

Artur Maszota

1Nie poddajemy ocenie książek, których autorami są nasi współpracownicy z redakcji.

Gdzie otrzymać:
Zamów książkę po kosztach przesyłki na stronie stowarzyszenia A KuKu Sztuka

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje