Ta sieć łączy nas wszystkich – recenzja książki „Dzieci jednej Pajęczycy” Olgi Niziołek
Olga Niziołek „Dzieci jednej Pajęczycy”, wyd. Powergraph
Ocena: 8 / 10
Świat bez szans na ratunek, deliryczne religijne wizje wieszczące zmianę w dotychczasowym układzie sił i bohaterowie, którzy próbują odnaleźć swoją tożsamość. W „Dzieciach jednej Pajęczycy” Olgi Niziołek trudno o rzeczy poddające się jednoznacznej interpretacji, ale to zdecydowanie zaleta tego powieściowego debiutu.
Ta nieoczywistość objawia się już w konstrukcji książkowej rzeczywistości. Z jednej strony autorka wykreowała sugestywną technologiczną dystopię – rozdarty klasowymi podziałami industrialny koszmar, w którym betonowe mury gigantycznej metropolii pękają od gorąca, a na jej obrzeżach zalegają sterty toksycznych odpadów, zaś wyznacznikiem statusu jest zamieszkiwanie na wyższych piętrach wieżowców. Z drugiej strony mamy do czynienia ze światem na wskroś przesiąkniętym duchowością, którego mieszkańcy, desperacko łaknący choćby kropli wody, ukojenia szukają w modlitwie. Enigmatyczne pajęcze bóstwo spaja to, co widzialne i niewidzialne, a ci, którzy dostąpili możliwości ujrzenia jego oblicza, wierzą, że być może jeszcze nie jest za późno na ratunek.
Do grupy takich osób zalicza się Amelia, dziewczyna z samego dołu społecznej hierarchii, która na skutek życiowych zawirowań trafia do mieszkania Kyoro, specyficznego młodzieńca, po śmierci rodziców zafascynowanego hodowlą pająków. To właściwości jadu tych zwierząt pozwolą bohaterce wejść na wyższy poziom świadomości, umożliwiający kontakt z tytułową Pajęczycą, co sprawi, że wkrótce dziewczynie zostanie powierzona misja uleczenia świata. Codzienną walkę o lepszą przyszłość toczą jednak również inni – stojący na czele rządowych oficjeli i zmagający się z ciężarem odpowiedzialności Mark czy stąpająca twardo po ziemi członkini ruchu oporu o imieniu Wera. Każde z nich będzie miało do odegrania w tej historii swoją rolę, a decyzje, które podejmą, będą przenikać się wzajemnie, doprowadzając do ostatecznej zmiany.
Niezależnie od tego, czy za zmianę uznamy pierwsze od dawien dawna krople deszczu, czy może rewolucyjną technologię wirtualnej rzeczywistości angażującą ludzi tak, by zminimalizować zużywanie przez nich zasobów, nadrzędnym imperatywem bohaterów pozostaje bunt wobec zastanej rzeczywistości. Żadne z nich nie chce być w miejscu, w jakim się znajduje, każde zaś dusi głęboko w trzewiach katartyczny ryk, po wydaniu którego wreszcie będzie mogło oddychać pełną piersią. Zanim jednak do tego dojdzie, wszystkim im przyjdzie się zmierzyć z własnymi ograniczeniami i być może zdecydować się na poświęcenie tego, co do tej pory było fundamentem ich postrzegania świata.
Oldze Niziołek udaje się przedstawić postaci niezwykle zniuansowane, funkcjonujące w ramach pełnego współzależności świata przedstawionego, który – gdyby zdjąć całą tę postapokaliptyczno-dystopijną otoczkę – jest niepokojąco podobny do naszego. W swej książce autorka bezlitośnie ekstrapoluje bowiem problemy, z jakimi zmagamy się obecnie, żeby wymienić choćby zmiany klimatyczne, pogłębiające się ekonomiczne rozwarstwienie czy odgórne sterowanie medialnym przekazem.
„Dzieci jednej Pajęczycy” to powieść pełna detali, które jednak imponująco łączą się w całość. U Olgi Niziołek zgrzytać mogłoby wiele, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile zależy tu od indywidualnej interpretacji odbiorcy, ale autorka miała precyzyjny plan na to, jak poprowadzić postaci i dokąd ostatecznie zmierzyć z opowiadaną historią. Jeśli zestawić to z niezwykle plastycznym stylem, to możemy mówić tylko o jednym możliwym rezultacie: bardzo udanej książce.
Maciej Bachorski
Kategoria: recenzje