Synowska krucjata – recenzja książki „Syn” Jo Nesbø

11 lutego 2015

Nesbo-SynJo Nesbø „Syn”, tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie
Ocena: 9 / 10

Kiedy mowa o skandynawskim kryminale i jego najlepszych twórcach, zawsze pojawia się nazwisko Nesbø. Nie bez powodu. Norweski autor z pewnością zasłużył sobie na miano mistrza powieści kryminalnej, i to nie tylko w skandynawskiej odsłonie. Ostatnią książką, zatytułowaną „Syn”, potwierdza swoją pozycję. Udowadnia także, że kryminał to bardzo pojemny gatunek, przestrzeń, którą można eksplorować nie tylko według ścisłych wytycznych.

Choć „Syn” nie należy do sławnego cyklu kryminałów Nesbø z niepokornym policjantem Harrym Hole, to z pewnością przypadnie do gustu wiernemu czytelnikowi tejże serii. Mamy tu wyraziste i psychologicznie dopracowane postacie, ciekawy pomysł fabularny oraz zaskakujące zakończenie. Pierwsze sto stron powieści nie zapowiada jednak zupełnie emocji, które będą towarzyszyć w trakcie dalszej lektury. Dopiero z czasem książka układa się w logiczną, konsekwentną całość, na którą nie można pozostać obojętnym.

Kim jest tytułowy syn? To Sonny Lofthus. Mężczyzna odsiaduje wyrok w najbardziej strzeżonym więzieniu w kraju, które nosi dość szczególną nazwę: Państwo. Wszyscy znają go jako tego, który przegrał życie z powodu narkotykowego nałogu. Jest lubiany wśród więźniów, bo posiada wyjątkową umiejętność słuchania innych. Skazańcy przychodzą do niego w celu swoistej spowiedzi i uzyskania odkupienia. Podczas jednej z takich rozmów Sonny dowiaduje się, że samobójstwo jego ojca w rzeczywistości było egzekucją. Wówczas postanawia się zemścić na oprawcach rodzica oraz na ludziach, za których odsiaduje wyroki. Od tej pory apatyczny i przegrany syn staje się mścicielem i zaczyna krwawą krucjatę. Czyż nie brzmi to banalnie i nie pachnie zdartą kliszą? Być może. Trzeba jednak zauważyć, że jest to zabieg celowy. Cała bowiem powieść Nesbø opiera się na nawiązaniach i kontekstach, co sygnalizuje motto zaczerpnięte z popularnej katolickiej modlitwy.

Biblijna symbolika jest stale obecna w powieści. W każdej warstwie. W relacji syna i ojca, ale również na linii Sonny i Martha. Kobieta staje się ukochaną chłopaka, a scena obmycia przez nią ran poharatanemu Lofthusowi ma wyraźnie biblijną konotację. Uważny czytelnik z pewnością dostrzeże także oczyszczającą rolę miłości i przebaczenia, które korespondują z Nowym Testamentem. Trzeba jednak zauważyć, że są to nawiązania czysto intertekstualne i można je raczej wpisać w intelektualną grę z czytelnikiem, którą autor prowadzi z rozmysłem i konsekwencją, niż w próbę stworzenia jakiejś alternatywnej wersji wydarzeń biblijnych.

„Syn” to przede wszystkim kryminał. Jak więc mają się wyznaczniki tego gatunku w powieści norweskiego autora? Jeśli chodzi o intrygę, to potraktowana została dosyć swobodnie. Czytelnik od początku wie, kto zabił, ale nie zna motywu sprawcy. Wszystko wyjaśnia się wraz z rozwojem akcji. Nesbø jest jednak autorem świadomym konwencji i wie, że w rasowym kryminale musi być zagadka. Ciężar tajemnicy został tu przeniesiony ze znanego czytelnikowi mordercy na postać policyjnego kreta. O tym, kto nim był, dowiadujemy się dopiero na końcu. Autor nie szczędzi także zwrotów akcji czy stopniowego odkrywania kart, które w zanadrzu trzymają poszczególni bohaterowie, stąd mamy w powieści nie tylko zagadkę, ale i napięcie, charakterystyczne dla tego typu dzieł.

Choć w „Synu” nie pojawia się Harry Hole, to występuje postać nie mniej intrygująca. Jest nią Simon Kefas. Styl jego pracy nawiązuje do metody, którą z lubością posługiwał się Sherlock Holmes, a wielu współczesnych literackich detektywów zupełnie ją zarzuciło – chodzi o dedukcję. Razem ze swoją partnerką, Kari, tworzą tandem na miarę Sherlocka i Watsona. Dodatkowo postać Kari na końcu zaskakuje, jednocześnie stanowiąc swego rodzaju furtkę do kontynuacji powieści z tą właśnie bohaterką w roli głównej.

Na uwagę zasługuje również wyjątkowa i pozostająca na długo w pamięci postać Sonny’ego Lofthusa. Współczesna typologia psychologiczna sklasyfikowałaby go z pewnością jako mordercę w typie misjonarza. Sonny jest zabójcą, a mimo wszystko czytelnik staje po jego stronie i wręcz mu kibicuje. Czy to oznacza, że opowiada się za złem? Wbrew pozorom sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Nesbø celowo wywołuje w odbiorcy uczucia sympatii do bohatera. Jednocześnie stara się udowodnić, że granica między dobrem a złem często ulega rozmyciu.

„Syn” wyłamuje się miejscami z zespołu cech, z którymi zwykło się kojarzyć skandynawskie kryminały. Przede wszystkim akcja tej powieści rozgrywa się latem. Nie ma tu miejsca na śnieg, mrok, zimowy klimat. Problematyka społeczna występuje, ale nie wprost, lecz w sposób metaforyczny, co widać chociażby na przykładzie Państwa-więzienia.

Mamy więc do czynienia z książką, która z jednej strony może być czytana jako powieść uruchamiająca wielorakie skojarzenia, zaś z drugiej jako wciągający i zaskakujący kryminał. I w obu tych przypadkach pozostawia same pozytywne czytelnicze wrażenia.

Ewelina Dyda

Tematy: , , ,

Kategoria: recenzje